Ten artykuł jest częścią cykluZagrajmy w zielone
Zmiany klimatyczne, które zachodzą dziś w bardzo szybkim tempie, powodują, że drzewa niektórych gatunków, nie potrafiące się do nich dostosować, obumierają (fot. Shutterstock)
Zmiany klimatyczne, które zachodzą dziś w bardzo szybkim tempie, powodują, że drzewa niektórych gatunków, nie potrafiące się do nich dostosować, obumierają (fot. Shutterstock)

Na działce rodziców mojej koleżanki obumarł ledwie 20-letni świerk. Nadawał się już tylko do wycięcia, ale na to potrzebne było zezwolenie z urzędu. Urzędniczka powiedziała im, że nie są z tym problemem jedyni, że świerki obumierają wręcz masowo. Zaczęłam szukać informacji i okazało się, że zagrożone wyginięciem w Polsce są też inne drzewa: jarzębiny, kasztanowce, brzozy. To przerażające, dlaczego tak się dzieje?

Zmiany klimatyczne, które zachodzą dziś w bardzo szybkim tempie, powodują, że drzewa niektórych gatunków, nie potrafiące się do nich dostosować, obumierają. Drugie zagrożenie to globalny handel sadzonkami czy drewnem - zwierzęta czy choroby niszczące drzewa przenoszą się z kraju do kraju. Także w opakowaniach czy paletach z towarami.

Na przykład pędy jesionów są niszczone przez gatunek grzybka, który pochodzi z południowo-wschodniej Azji. Tamtejszy jesion mandżurski jest na niego odporny, ale nasz jesion nie, więc choruje. Grzyb rozwija się w młodych gałązkach. Drzewo zaczyna produkować rosnące pionowo pędy regeneracyjne i w efekcie korona jesionu zaczyna przypominać miotłę, a potem nierzadko obumiera. Leśnicy praktycznie przestali sadzić jesiony, ponieważ szczególnie wrażliwe na zamieranie są najmłodsze drzewka.

A szkodniki? One też nie odpuszczają.

Jest taki owad - opiętek jesionowy, który także pochodzi z południowo-wschodniej Azji i ostatnio rozprzestrzenia się w okolicach Moskwy. Jak nadal będzie tak aktywny, to rosyjskie jesiony czeka los podobny do tych w Ameryce Północnej, gdzie wymarło już kilka milionów drzew tego rodzaju. Z naszymi może być podobnie, bo opiętka niezwykle trudno jest powstrzymać.

Mamy też szrotówka kasztanowiaczka, tego drobnego motylka, którego gąsienica wyjada miąższ liści kasztanowców. Coraz lepiej się u nas czuje, bo ociepla się klimat. Na szczęście kasztanowiec, gatunek, który przyszedł do nas z Bałkanów 200 lat temu, jakoś tego motylka znosi, a poza tym ptaki nauczyły się go jeść. I póki co kasztanowce aż tak mocno zagrożone nie są, jednak też są w niebezpieczeństwie - warto wygrabiać i kompostować liście kasztanowców, bo to w nich zimuje ten owad.

Przyrodnik Piotr Tyszko-Chmielowiec (fot. Jakub Józefczuk)

Iglaki mają się, niestety, gorzej.

Drzewa iglaste są obecnie najbardziej zagrożone. Przez ocieplanie się klimatu krytycznie zaczęły wymierać świerki i sosny. Te sosny, które stanowią blisko 60 procent polskich lasów. Bardzo mnie to niepokoi.

Widzę, że nasze iglaki są coraz słabsze, coraz częściej zdominowane przez jemiołę. W czasach, gdy studiowałem, ta rosnąca na sośnie w ogóle nie była uważana za problem. Pojawiała się dużo rzadziej. Dziś poważnie sosnom zagraża ze względu na masowość występowania.

Chwilę, słyszę, że pana piesek włączył się do rozmowy.

Tak, ma na imię Korka, od koronawirusa, bo dzięki temu, że w pandemii pracujemy zdalnie, mogliśmy wreszcie wziąć pieska.

Wracając do drzew -  naukowcy z wydziału leśnego Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu oraz Instytutu Dendrologii PAN opublikowali pracę dotyczącą modelowania zasięgu drzew przy różnych scenariuszach zmian klimatycznych. Ten, który wydaje mi się najbardziej prawdopodobny, zakłada, że za 50 lat cała niemal Polska będzie poza naturalnym zasięgiem sosny i świerka.

Nieco lepiej będzie z dębami, chociaż nie wiadomo, jaki los spotka buki. Niemieccy leśnicy alarmują, że u nich występują już problemy z bukami. Co prawda są one ciepłolubne, ale potrzebują dużo wilgoci. Dlatego nie rosną na wschodzie Polski, tylko na zachodzie, w górach i nad morzem. Jak klimat będzie suchy i gorący, to i nasze buki staną się zagrożone. Jedynym pocieszeniem może być to, że buki mają fascynującą zdolność tworzenia sobie mikroklimatu. Ich gęste korony rosną tak blisko siebie, że tworzą swoisty parasol, pod którym powietrze jest znacznie chłodniejsze i wilgotniejsze, niż poza lasem. Mnie bukowy las przypomina wnętrze katedry gotyckiej nie tylko z powodu wyglądu pni, przypominających filary, ale i ze względu na wilgotny chłód.

Gorzej radzi sobie jarzębina. Czy za parę lat korale z jej owoców będziemy oglądać tylko na zdjęciach?

Za parę lat to może nie, ale za kilkanaście - niewykluczone. Jarzębina chętniej występuje w górach, bo podobnie jak buki lubi większą wilgotność. Nie dziwię się zatem, że ocieplanie się klimatu może powodować jej wymieranie na nizinach, a potem także w górach.

W ostatnich latach obserwujemy także intensywne zamieranie brzóz. To pionierski gatunek, który się łatwo wysiewa. Nasionka brzozy są małe i lekkie, wiatr unosi je daleko, a one szybko kiełkują i wrastają w ziemię. Brzoza zajmuje jakieś terytorium, ale pozwala się wypierać innym drzewom, dębom czy grabom. Nie ma bowiem mechanizmów fizjologicznych pozwalających na długie trwanie i konkurowanie z długowiecznymi gatunkami drzew. Również jest mało odporna na wahania warunków środowiska, w tym powtarzające się ostatnio susze.

Odsetek drzew w każdej kategorii Czerwonej Listy w UE 28 (źródło: European Red List of Trees)

Przy nieprzewidywalnym, ocieplającym się klimacie, w ogóle coraz trudniej jest doprowadzić młode drzewo do dorosłości. Dlatego tak ważne jest, by dbać o te stare. Również z tego powodu, że stare drzewa są nieodtwarzalnymi zasobami w skali życia człowieka - rosną 100, a czasem nawet 200 lat. A gwarancji, że posadzonemu dziś drzewku uda się osiągnąć taki wiek, nie mamy żadnej. 

Nie powinniśmy też dezawuować samosiejek. Nieraz słyszałem urzędników, którzy mówili: "A, to samosiejki, to wytniemy". Te drzewa wysiały się bezkosztowo, przeszły naturalną selekcję, są zdrowe i silne. Trzeba z tego skorzystać.

Więc dlaczego ich nie doceniamy?

Bo mamy mocno zakorzenioną potrzebę kontrolowania otoczenia. Stąd przymus koszenia trawy, najlepiej na równo. Na dodatek drzewo jest duże, więc się go boimy i na ogół nie rozumiemy. Najlepiej jak będzie małe, jak klon kulisty albo tuja. Wtedy czujemy, że mamy je pod kontrolą, że nam nie zagraża. Często powodem wycinania dużych drzew jest właśnie ten nasz irracjonalny lęk.

W Polsce wciąż wycina się za dużo drzew. Statystyk nie ma, ale wiem, że w wielu miejscach robi się to kompletnie niepotrzebnie. Bo słońce zasłaniają albo zakłócają odbiór z satelity. Kilka lat temu jeden z wójtów został skazany za to, że wydał pozwolenie na wycięcie kilkuset drzew. Uzasadnił decyzję tym, że mogą stwarzać niebezpieczeństwo, bo usychają. Znalazł się jednak życzliwy sąsiad właściciela tej działki i okazało się, że drzewa były zdrowe.

Owszem, czasem z dużego drzewa odłamie się konar, co jest niebezpieczne, dlatego każde duże drzewo co dwa-trzy lata powinien oglądać inspektor drzew. Jest to zatrudniona przez właściciela drzewa - na przykład gminę - osoba wyszkolona i doświadczona w ocenianiu, czy stan drzewa nie stwarza zagrożenia dla otoczenia. Inspektor drzew potrafi też zarekomendować zabiegi, które usuną to zagrożenie i wycinka będzie zalecana na samym końcu.

Pan też potrafi zbadać drzewo, prawda?

Tak. Jak się puka w pień gumowym młotkiem, to - jeśli jest mocno wypróchniały - to słychać. Drugim moim narzędziem jest sonda arborystyczna - kawałek sprężystego drutu z uchwytem, za pomocą którego można sprawdzić, jak rozległa jest np. dziupla w pniu drzewa. A także - jeśli korzenie drzewa zostały uszkodzone podczas prac budowlanych lub kładzenia kabli - czy się nie zostały ucięte lub czy nie obumierają.

W ciele drzewa zapisuje się cała historia jego życia.

Drzewa to pańska fascynacja.

Opowiem pani, jak to się zaczęło. Jako dziecko większość wakacji spędzałem u babci na wsi. Gdy trochę podrosłem, każdego wieczoru przyprowadzałem krowy z pastwiska. Szedłem po nie pod zachodzące słońce. Na jego tle rosły wielkie topole. Zachwycały mnie, wydawały się takie piękne i tajemnicze.

W ciele drzewa zapisuje się cała historia jego życia (fot. Shutterstock)

Mam podobne wspomnienie z dzieciństwa. Mój zachwyt budziły ogromne wierzby, rosnące wzdłuż pola moich dziadków.

Więc doskonale pani rozumie, o co w tej fascynacji chodzi.

Po latach, gdy pojechałem w tamte okolice, to było koło Grójca, po topolach nie było już ani śladu. Poczułem, że ścinając je, ktoś zniszczył moje piękne wspomnienia.

U babci na wsi był też cmentarz zarośnięty gęstym lasem. Nawet w największy upał panował tam przyjemny chłód. Tych drzew też już nie ma, a cmentarz latem przypomina patelnię.

I uświadomił pan sobie, że drzewa trzeba chronić?

Tak, w szkole średniej wiedziałem już, że będę studiował leśnictwo. I że poświęcę się ratowaniu drzew.

Od czasu moich studiów, zwłaszcza w ostatnim ćwierćwieczu, nasza wiedza o drzewach diametralnie się zmieniła. Arystoteles twierdził, że w hierarchii stworzeń, drzewa stoją niżej niż zwierzęta. Dziś już wiemy, że drzewa, podobnie jak zwierzęta czy my, ludzie, potrafią się dostosowywać do najróżniejszych warunków. Mają odpowiedniki wzroku czy słuchu, o czym nie mieliśmy pojęcia. Są równie dobrze jak my dostosowane do swojego trybu życia.

Które z tych odkryć są najciekawsze?

Na przykład, że korzonki roślin emitują dźwięki i na nie reagują. Dzięki temu koordynują kierunek wzrostu tak, by sobie wzajemnie nie wchodzić w drogę. Mogą również orientować się na szum wody - badania dowiodły, że korzenie rosły w stronę szumiącego rurociągu.

W puszczy tropikalnej w Ameryce Południowej jest takie pnącze, które dostosowuje kształt swoich liści do liści drzewa, na którym rośnie. Nie wyjaśni się tego inaczej, jak istnieniem zmysłu wzroku. Rzeczywiście, na skórkach niektórych roślin wykryto twory przypominające soczewkę.

Jest też cała masa badań dowodzących o porozumiewaniu się drzew i wzajemnym ostrzeganiu się przed nalotem owadów zjadających liście. Drzewa, które zostały zaatakowane, wysyłają sygnały biochemiczne. Odbierają je drzewa rosnące dalej i mają czas, żeby się przygotować - produkują wtedy substancje ochronne, które odpierają np. inwazję korników.

To szalenie interesujące.

Tak, a w czasach gdy studiowałem, nie mieściłoby się nam w głowie! Wiadomo też, że drzewa się wzajemnie wspierają. Stary buk dożywia młode buczki, które rosną w cieniu korony, a którym nie starczyłoby słońca, żeby utrzymać się przy życiu. Przez korzenie oraz sieci grzybowe drzewo matka przekazuje drzewom dzieciom pożywienie. Gdy drzewo matczyne obumiera, młode drzewka zajmują jego miejsce.

Rośliny wzajemnie się od siebie uczą. Mimozę, która dotykana opuszcza liście w obronie przed roślinożercami, można nauczyć, by tego nie robiła, kiedy za dotknięciem nie idzie zagrożenie. Bo takie ruchy to dla niej spory wydatek energetyczny.

Od czasu moich studiów, zwłaszcza w ostatnim ćwierćwieczu, nasza wiedza o drzewach diametralnie się zmieniła (fot. Aleksandra Koroleve)

A co wiemy dziś o emocjach drzew?

Mają wewnętrzny mechanizm komunikowania o uszkodzeniach. W przypadku zwierząt sprawa jest prosta - gdy pojawia się zagrożenie, instynkt im mówi: uciekać albo walczyć. Roślina nigdzie się nie ruszy. Drzewa są przyzwyczajone do tego, że ktoś je zjada lub niszczy, więc sygnał o tym może powodować dyskomfort, żeby skłonić je do reakcji. Ale nie sądzę, żeby to były ból lub strach porównywalne z tymi u zwierząt. To są jednak tylko moje przypuszczenia, bo póki co słabo znamy język drzew.

Drzewo w mieście, rosnące w małym kwadracie wykrojonym z chodnika, ogromnym wysiłkiem pozyskuje wodę z ubitej kołami samochodów alkalicznej ziemi. Zwłaszcza w takich miastach jak Warszawa czy Wrocław, które zostały zbudowane na gruzach. Wyobrażam sobie, że życie takiego drzewa jest ciężkim zmaganiem. Walczy o przetrwanie. Pewnie wiąże się z jakimś rodzajem cierpienia czy napięcia. Do tego owo drzewo rośnie zupełnie samotnie. Nie jest połączone korzeniami z innymi, jak drzewa w lesie.

Drzewa w lesie wzajemnie się dożywiają, np. brzoza z daglezją. Zimą, gdy brzoza jest pozbawiona liści, daglezja ją wspiera. A latem jest odwrotnie. Naukowcy nie wykluczają, że za tę symbiozę odpowiada grzyb mikoryzowy, który łączy oba te gatunki. I zależy mu, by podtrzymać przy życiu i brzozę, i daglezję.

Jest też tak, że drzewa ze sobą walczą czy rywalizują. Podobnie jak zwierzęta, czy my, ludzie. Widać to zwłaszcza w gęsto zasadzonych lasach gospodarczych.      

Oprócz tego, że są elementem krajobrazu i dają cień - dlaczego jeszcze drzewa są dla nas ważne? Co nam dają?

Domykają działanie ekosystemu, którego jesteśmy częścią. Chłodzą nas przy upałach, aktywnie obniżając temperaturę powietrza, odparowując wodę z liści. Działają niczym klimatyzatory - jedno duże drzewo chłodzi jak cztery takie urządzenia.

Przy dużych opadach część wody zatrzymuje się na liściach i korze. Pozostała część wsiąka w glebę. Owszem, drzewa produkują też tlen, ale tego akurat w atmosferze nie brakuje. Więc nie jest to aż tak ważny argument w ich obronie. Gdybyśmy się pozbyli wszystkich drzew z Warszawy, wiatr nawiałby tlen z innych okolic. Ale letniego dnia w Warszawie nie dałoby się przeżyć bez drzew.

Ważne jest to, że drzewa wiążą dwutlenek węgla, ale rozmiary emisji COo2 do atmosfery są tak duże, że sadzeniem drzew nie da się już tego ograniczyć. Konieczne jest więc przejście na inne, mniej emisyjne źródła energii niż paliwa kopalne.

Drzewa domykają działanie ekosystemu, którego jesteśmy częścią (fot. Shutterstock)

Co niby wiemy już od wielu lat.

Tak jak to, że drzewa są dla nas ważne. Generał Dezydery Chłapowski już w XIX wieku, w swoim majątku koło Kościana, obsadził pola szpalerami drzew. Do dziś są one przedmiotem badań, z których wynika chociażby, że w Wielkopolsce, gdzie ziemia ma skłonności do stepowienia, drzewa chronią plony przed wysuszaniem. A glebę przed wywiewaniem. W ogóle drzewa chronią nasze rolnictwo przed nieprzyjaznym klimatem. Co przy powtarzających się suszach ma ogromne znaczenie. Zwłaszcza w takich częściach Polski jak Wielkopolska, Kujawy czy ziemia łódzka.

A do tego drzewa leczą. Niedawne badania wykazały, że chorzy, którzy leżeli w szpitalach o oknach wychodzących na parki, szybciej dochodzili do zdrowia. Drzewa obniżają też poziom agresji, ludzie po spacerze w parku są wobec siebie przyjaźniejsi, i w ogóle spokojniejsi.

Poza tym drzewa, według starych wierzeń, są filarami nieba. Powinniśmy o nie dbać, bo bez nich, niebo może nam się zawalić na głowę. Trochę mnie poniosło, prawda?

Piotr Tyszko-Chmielowiec. Dendrolog, przyrodnik, pasjonat drzew. Inicjator i lider krajowego programu ochrony drzew przydrożnych "Drogi dla Natury", redaktor i współautor podręczników, m.in. ""Drzewa w krajobrazie"". Szef Instytutu Drzewa Współpracownik oraz wrocławskiej Fundacji EkoRozwoju. Absolwent wydziałów leśnych SGGW w Warszawie i Virginia Tech w Blacksburgu w USA.

Angelika Swoboda. Dziennikarka Weekend.Gazeta.pl. Zaczynała jako reporterka kryminalna w "Gazecie Wyborczej", pracowała też w "Super Expressie" i "Fakcie". Pasjonatka słoni, mądrych ludzi, z którymi rozmawia też w podcaście "Miłość i Swoboda", kawy i klasycznych samochodów.

Piątka Weekendu: co zrobić, by chronić drzewa?

1. Zwróć uwagę zarządcy, że twoje ulubione drzewo jest chciane i kochane. W miarę możliwości zgłoś do ochrony jako pomnik przyrody. Do urzędników najczęściej piszą i dzwonią ci, którzy chcą wyciąć drzewo, zmieńmy to. 2. Interweniuj, kiedy niepokoi cię sposób prowadzenia prac budowlanych w sąsiedztwie drzew. Najwięcej szkody miejskim drzewom wyrządzają nieumiejętnie lub nonszalancko prowadzone inwestycje. 3. Zostaw korzeniom drzew wolną ziemię, nie depcz i nie parkuj pod koronami. Pokryj ściółką grunt pod ulubionym drzewem i ogrodź. 4. Podlewaj młode drzewka w czasie suszy (lepiej rzadziej, a więcej - np. kubeł wody co kilka dni). 5. I oczywiście sadź i domagaj się sadzenia drzew przez służby komunalne.