Premier Ukrainy Denys Szmyhal poinformował, że z własności państwowej zniknęło 5 mln ha gruntów rolnych, czyli ok. 8 proc. terytorium kraju i nieco więcej niż całe terytorium Słowacji - podaje Ośrodek Studiów Wschodnich (OSW). Nielegalna prywatyzacja miała trwać przez co najmniej kilkanaście lat i polegała na przekazywaniu w prywatne ręce niewielkich działek.
Z wyliczeń Państwowej Służby Ukrainy ds. Geodezji, Kartografii i Katastru (PSK) wynika, że "po przekazaniu samorządom w wyniku reformy decentralizacji w latach 2018–2020 ok. 4 mln ha ziemi, zamiast deklarowanych 6,4 mln ha ziemi rolnej, w rękach państwa znajduje się zaledwie 750 tys. ha" - pisze OSW. Urzędnicy przekazali organom ścigania dokumenty o naruszeniach w ponad 300 sprawach. Zapowiedzieli również opracowanie procedur prawnych umożliwiających przywrócenie nielegalnie nabytej ziemi własności państwowej.
"W ramach tzw. bezpłatnej prywatyzacji przewidzianej przez kodeks ziemski z 2001 r. (ustawę regulującą prawo własności gruntów rolnych) teoretycznie każdy obywatel Ukrainy ma prawo do uzyskania sześciu działek o różnym przeznaczeniu i o łącznym obszarze około 6 ha. W praktyce proces ich przyznawania był całkowicie nietransparentny i zależał od decyzji urzędników PSK na szczeblu centralnym oraz w jej oddziałach regionalnych." - informuje OSW.
"Brak działającego systemu weryfikacji beneficjentów kodeksu powodował, że jedna osoba mogła nabywać wiele działek, kwitł także proceder przekazywania ziemi podstawionym osobom" - dodaje.
Szef PSK podaje liczne przykłady: "80 tys. ha ziemi w obwodzie winnickim trafiło do przedstawicieli pięciu powiązanych ze sobą rodzin. Prywatyzowano też ziemie mające korzystną lokalizację, np. wokół Kijowa czy w pasie nadmorskim obwodu odeskiego, a potem zmieniano ich przeznaczenie z rolnego na budowlane. Dotyczyło to także obszarów, na których znajdują się surowce naturalne (np. gaz, rudy tytanu czy bursztyn)".
Jak podaje OSW, w latach 2013–2020 miano w ten sposób przekazać obywatelom 700 tys. ha, co znajduje potwierdzenie w dokumentacji (choć w tysiącach przypadków miały miejsca nadużycia), natomiast w rejestrze brakuje informacji o ponad 5 mln ha sprywatyzowanych przed 2013 r. Do momentu przeprowadzenia cyfryzacji papierowych dokumentów z tego okresu nie można stwierdzić, w czyje ręce trafiły".
Zaskakiwać może, że informacje nie wywołały większej burzy politycznej. "Może to świadczyć o tym, że w proceder prywatyzacji ziemi była zamieszana większość ukraińskiego establishmentu politycznego, w tym przedstawiciele większości partii opozycyjnych (w szczególności Europejskiej Solidarności i Opozycyjnej Platformy – Za Życie). Biorąc pod uwagę niewydolność i stopień skorumpowania tamtejszego wymiaru sprawiedliwości, można mieć poważne wątpliwości, czy osoby uczestniczące w nielegalnej prywatyzacji zostaną pociągnięte do odpowiedzialności" - komentuje Sławomir Matuszak, główny specjalista w zespole Ukrainy, Białorusi i Mołdawii w Ośrodku Studiów Wschodnich.
MKa