Na ulicach Włoch zanikł podział na lewicę i prawicę. "Jesteśmy krok od upadku"

Wprowadzonymi obostrzeniami oburzeni są wszyscy Włosi, na ulicach zanikł klasyczny podział na zwolenników lewicy i prawicy. Lockdown może stać się gwoździem do trumny dla małych firm i dla tych największych - jak Serie A. - Jesteśmy krok od upadku - mówi szef ligi Paolo Dal Pino.

350 zgonów, niemal 30 tysięcy zakażeń dziennie. Tak źle nie było we Włoszech od maja, gdy pierwsza fala koronawirusa zbierała największe żniwa. Wówczas "New York Times" pisał o Bergamo, mieście najmocniej dotkniętym pandemią, jako o "europejskim Wuhan".

Teraz sytuacja znowu jest krytyczna, więc rząd zareagował kolejnym obostrzeniami.

Zobacz wideo Krychowiak zamknięty w podmoskiewskim lesie. "W tym miesiącu byłem 2-3 razy w domu" [SEKCJA PIŁKARSKA #70]

Na terytorium całych Włoch została wprowadzona godzina policyjna od 22 do 5 nad ranem. W ciągu dnia wychodzić z domu mogą tylko ci, którzy muszą - pracują bądź mają kłopoty ze zdrowiem i jadą do szpitala.

Wprowadzono także ograniczenia w działalności kawiarni, barów i restauracji. Mogą być one otwarte od 5 do 18. Z kolei kina, teatry, siłownie i baseny są zamknięte, a bankiety i kongresy (np. naukowe) nie mogą odbywać się w ogóle. 

Giuseppe Conte: będziemy cierpieć

Ucierpi też sport. Parki i ogrody miejskie są otwarte, więc Włosi mogą tam ćwiczyć i biegać, jeśli utrzymają bezpieczną odległość jednego metra. Sporty kontaktowe są jednak zakazane dla amatorów, dlatego m.in. ani w piłkę, ani w siatkówkę Włosi grać nie mogą. Podobnie jak jeździć na nartach, choć tutaj z zastrzeżeniem, że decydować o sobie będą same regiony.

- Będziemy cierpieć w listopadzie, ale zaciskamy zęby, żeby móc oddychać w grudniu - mówi Giuseppe Conte, premier Włoch. I dodaje: - Nie chcemy blokady całego kraju, tak jak w marcu i kwietniu, nie możemy sobie pozwolić na kolejne poważne straty gospodarcze. Naszym nadrzędnym celem jest zapanowanie nad pandemią.

Władze Serie A martwią się, że mogą być jedną z pierwszych ofiar wprowadzonych obostrzeń. - Jesteśmy blisko upadku. Obawiam się, że gospodarka drogo zapłaci za wprowadzane środki ostrożności - stwierdził szef ligi Paolo Dal Pino.

Co prawda Serie A wciąż będzie rozgrywała swoje mecze, ale za zamkniętymi drzwiami, choć do niedawna wejść na stadion mogło tysiąc kibiców. Szacuje się, że z powodu zamknięcia stadionów kluby straciły w tym roku blisko 600 mln euro.

- Oczekujemy uwagi i wrażliwości ze strony rządu. Premier powiedział, że sektory dotknięte przymusowymi zamknięciami otrzymają odpowiednią pomoc i spodziewamy się, że przemysł taki, jak nasz, który płaci ponad miliard euro podatków w ciągu roku, otrzyma to, co zapowiedziano - dodał Dal Pino.

Minister sportu obiecuje pomoc

Z pomocą dla ligi pospieszył minister do spraw sportu i młodzieży Vincenzo Spadafora. - Zaangażowanie i odpowiedzialność menedżerów siłowni i basenów były w ostatnich miesiącach wzorowe. Wiem dobrze, ile zainwestowali z własnych środków, aby ratować sytuację, pomimo faktu, że znacznie mniej osób zaczęło kupować karnety i chodzić na zajęcia. Chcemy im pomóc. Przygotowujemy odszkodowanie w wysokości 800 mln euro za listopad. Mam nadzieję, że sport niedługo wróci do życia, bo oprócz sfery ekonomicznej ma on fundamentalne znaczenia dla dobrego samopoczucia milionów Włochów - zadeklarował Spadafora.

"Jeśli pomoc nie będzie wystarczała, to będą protesty w całym kraju"

- Rząd źle ocenia sytuację. Jeśli nie będzie natychmiastowej pomocy w wysokości trzech miliardów euro, to przewiduję protesty w całym kraju. Nie podoba mi się ten dekret. Dlaczego restauracje i bary są otwarte do 18., a siłownie i baseny są zamykane na cały dzień? To nie ma sensu! - denerwuje się Paolo Barelli, prezes Federnuoto, włoskiego związku pływackiego, i członek partii Forza Italia.

- Decyzje rządzących są niepokojące. Metody, jakimi posługuje się rząd, aby przeciwstawić się drugiej fali COVID-19 nie są dobre. Jestem przeciwny masowemu zamykaniu siłowni i basenów, ale także teatrów czy kin. Decyzja o zamknięciu nie jest poparta żadnymi danymi dotyczącymi szczególnymi infekcjami w tych miejscach - złości się Simone Valente, włoski polityk.

Rozporządzenie Conte i Spadafory krytykuje także UISP ("Włoska Unia Sportu Dla Wszystkich"), czyli krajowa organizacja promująca powszechny sport, która twierdzi, że sport amatorski jest w tarapatach.

Tyle statystyk, głosów polityków i działaczy. A co ze zwykłymi obywatelami?

Tuż po ogłoszeniu pierwszych obostrzeń, czyli 27 października, tysiące ludzi wyszło na ulice, by wyrazić swój sprzeciw. Demonstrowali głównie przeciwko rozporządzeniu, które nakazuje zamykanie lokali o 18. Zamieszki były wszędzie. W Neapolu oburzona młodzież zaatakowała dziennikarza telewizji, zaś w Turynie zdewastowano sklepy ekskluzywnych marek. Oburzeni byli wszyscy, zanikł klasyczny podział na prawicę i lewicę. Widać było i anarchistów, i neofaszystów, a obu tych grup na Półwyspie Apenińskim nie brakuje. Demonstrowali właściciele sklepów i barów, ale także ich bywalcy. Demonstrowali ci, którzy pracowali w sektorze usług, ale i ludzie z branży turystycznej, hotelarskiej, które najbardziej zostały dotknięte. Swój gniew wyrazili także kibice, rozgoryczeni faktem, że zamknięto stadiony. Było też dużo studentów i tych, którzy pracują na śmieciówkach. Wielu ludzi już dziś, po lockdownie z wiosny, jest w bardzo trudnej sytuacji gospodarczej. Kolejnego całkowitego lockdownu już, by nie wytrzymali. W ostatnich dniach zrobiło się już spokojniej.

- Mieszkam w Mediolanie i widać strach na twarzy ludzi. Społeczeństwo boi się COVID-19. Na szczęście większość z nich już wie, że ograniczenia są dobre dla ludzi. Jednak społeczeństwo też wie, że kraj będzie w kryzysie, a ludzi czekają problemy finansowe, które szybko nie miną. Przypuszczam, że 90 procent społeczeństwa będzie przestrzegało nowych obostrzeń, ale zawsze znajdą się ci, którzy będą się buntowali - mówi Sport.pl Simone Togna, włoski dziennikarz. 

Za dwa tygodnie rząd powie: sprawdzam. 

***

Pisząc tekst korzystałem z tekstów z "La Gazzetta Dello Sport", "Corriere dello Sport", a także stron ansa.it i repubblica.it, oraz agencji Reuters.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.