Od soboty cała Polska jest jedną wielką strefą czerwoną. Na najbliższe dwa tygodnie zamknięte zostają lokale gastronomiczne. Uczniowie od IV klasy w górę przechodzą na naukę zdalną aż do odwołania. Ponadto dzieci w wieku do lat 16 mają zakaz wychodzenie z domu w godzinach od 8:00 do 16:00, bez towarzystwa osoby dorosłej. Także ludzie starsi, powyżej 70. roku życia proszeni są, żeby pozostali w domach. Rząd zamyka sanatoria i wprowadza zakaz spotkań, zebrań większej liczby niż pięciu osób.

Rząd wprowadził kolejne restrykcje i obostrzenia, które mają doprowadzić do wyhamowania przyrostu zakażeń koronawirusem w PolsceJak przewiduje Ministerstwo Zdrowia, w najbliższych dniach należy się spodziewać, że każdej doby przybędzie zakażeń na poziomie 15 tysięcy. Jeśli epidemia koronawirusa nie zwolni, w kolejnych tygodniach może to być 20-25 tys. chorych więcej każdego dnia. To z kolei może w konsekwencji doprowadzić do zapaści służby zdrowia.

Aktualną sytuację epidemiczną w kraju i na świecie przedstawiamy w naszym raporcie dnia. Informacje w nim są aktualizowane na bieżąco. 

Cała Polska znajdzie się od północy w strefie czerwonej - to podstawa obostrzeń związanych z epidemią koronawirusa, jakie wprowadził rząd Mateusza Morawieckiego. "Wszystkie te zasady, do których przyzwyczaili się ci mieszkańcy, którzy w strefie czerwonej żyją, mieszkają, pracują, uczą się, obowiązują na terytorium całej Rzeczpospolitej" - podkreślił na konferencji prasowej premier.

  • I tak od soboty noszenie maseczek w przestrzeni publicznej będzie obowiązkowe w całej Polsce.

  • Zgodnie z restrykcjami w strefie czerwonej liczba osób w placówkach handlowych uzależniona jest od wielkości sklepu: dla sklepów o powierzchni do 100 mkw. - 5 osób na kasę, a dla sklepów powyżej 100 m kw. powierzchni - 1 osoba na 15 m kw.

  • W sklepach nadal obowiązywać będą godziny dla seniorów. Między godziną 10:00 a 12:00 obsługiwane będą tylko osoby powyżej 60. roku życia. 

  • Ponadto rząd "mocno rekomenduje" osobom powyżej 70. roku życie niewychodzenie z domu, chyba że jest to konieczne.

  • Wprowadza także zakaz spotkań, zebrań większej liczby niż pięciu osób. Wyjątkiem są tu osoby mieszkające razem i przebywające w grupach w celu zawodowym.

  • Ograniczenia i restrykcje dotyczą też nabożeństw. W kościele może przebywać jedna osoba na 7 metrów kwadratowych. Obowiązują też maseczki i zachowanie 1,5-metrowego dystansu pomiędzy uczestnikami mszy.

  • Rząd wprowadził zakaz organizacji imprez okolicznościowych m.in. wesel i konsolacji.

  • Zamknięte zostają restauracje i bary. Dozwolona będzie tylko sprzedaż na wynos i w dostawie. Obostrzenie to ma obowiązywać przez dwa najbliższe tygodnie, z zastrzeżeniem, że może zostać przedłużone, "jeśli pod koniec drugiego tygodnia nie zauważymy zmiany w liczbie zakażeń lub co gorsza, jeśli ta liczba będzie rosła".

    Zdaniem specjalistów, (...) w pomieszczeniach gastronomicznych znajduje się bardzo dużo osób na niewielkiej powierzchni. W związku z tym dochodzi do częstych zakażeń, a maseczka nie jest tam używana; te pomieszczenia są słabo wietrzone
    - zaznaczył Morawiecki.
  • Zamknięte pozostają siłownie, fitnessy i baseny. 

  • Nowością jest zamknięcie sanatoriów. Zostaną one zamknięte po zakończeniu trwających obecnie turnusów.

  • Lekcje w szkołach podstawowych dla klas IV-VIII będą zdalne. Uczniowie z klas I-III nadal będą się uczyć stacjonarnie.

  • Czynne pozostają przedszkola i żłobki.

  • Będzie natomiast zakaz wychodzenia na ulicę dzieci do 16. roku życia, chyba że będą pod opieką dorosłego. Ten zakaz będzie obowiązywał od 8:00 do 16:00 w dni powszednie, czyli od poniedziałku do piątku. Chodzi o to, żeby dzieci rzeczywiście były w domach i się uczyły zdalnie.

  • Nauka zdalna już obowiązuje w szkołach średnich oraz na wyższych uczelniach i to pozostaje w mocy.

  • Podróż transportem publicznym również będzie ograniczona do 50 proc. miejsc siedzących oraz 30 proc. liczby wszystkich miejsc.

Morawiecki: Jeśli będzie konieczny głęboki lockdown, trzeba będzie się na taki krok zdecydować

Premier Morawiecki zapowiedział, że gdyby wprowadzane obecnie obostrzenia nie zadziałały, "jeśli będzie konieczny głęboki lockdown, trzeba będzie się na ten krok zdecydować". Mówił w tym kontekście o "głębszym zamknięciu poszczególnych dziedzin życia społecznego, kulturalnego i gospodarczego".

Jeśli będą potrzebne dalsze drastyczne kroki - jak zamknięcie granic jak było wiosną czy różne zakazy przemieszczania się albo głęboki lockdown, zamknięcie bardzo wielu dziedzin życia gospodarczego - to trzeba będzie się na taki krok zdecydować, o ile nie nastąpi wypłaszczenie, zahamowanie przyrostu zakażeń" - powiedział.

Jak mówił premier, efekty nowych ograniczeń mogą przyjść po 10, 14 dniach. 

Cytat

Nie zamykamy zakładów produkcyjnych, zakładów usługowych, ale apelujemy: wszędzie tam powinny obowiązywać ścisłe, bezwzględne zasady sanitarne. One muszą obowiązywać po to, żeby te zakłady mogły funkcjonować za tydzień, za dwa, w dalszej perspektywie, żeby obostrzenia nie były jeszcze poważniejsze
- mówił Morawiecki.

Dr Agnieszka Szarowska: Efektów nowych obostrzeń spodziewamy się najwcześniej po 3-4 tygodniach. Teraz mamy piekło

"(Nowe obostrzenia) pomogą szpitalom, tym, którzy muszą trafić do szpitala, tym, którzy będą wymagali leczenia respiratorem. (...) Jeżeli wprowadzamy obostrzenia, efektów spodziewamy się najwcześniej po 3-4 tygodniach" - mówiła w Porannej rozmowie w RMF FM dr Agnieszka Szarowska, lekarz zakaźnik i pełnomocnik dyrektora Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA ds. Covid-19.

Jak zaznaczyła: "Gdybyśmy wszystkie te obostrzenia wprowadzili w sierpniu, kiedy było najmniej zakażeń, (...) wtedy byłaby szansa na to, że nie byłoby tego gwałtownego wzrostu (zakażeń). (...) A teraz mamy piekło".

Podkreśliła, że skuteczność restrykcji zależy od ich powszechnego przestrzegania.

"Ludzie faktycznie chodzą w maskach, ale nadal nie widzę efektów, jeżeli chodzi o zgromadzenia publiczne, różnego rodzaju imprezy - to nadal jest, może przeniosło się z barów, z restauracji(...) Doprowadzamy do tego, że te wszystkie obostrzenia, to, że ludzie tracą pracę, bankrutują firmy, nie przeniesie żadnego efektu" - alarmowała dr Agnieszka Szarowska.