Dzięki Wykopowi zagrałem na Woodstocku.

Weles11
Weles11

Znamy się. To dzięki Wam zrealizowałem swoje marzenie. Nikt pewnie nie zapyta "ale jak to?", niemniej i tak Wam opowiem. Historia z cyklu wykopek poznał wykopka i razem postanowili r******ć system. Będzie trochę tekstu, możesz mieć w******e i olać. Dla mnie to coś czym od dawna chciałem się podzielić, bo pokazuje to tylko, że warto marzyć, oraz że Wykop Efekt działa :D 


Dla mnie wszystko zaczęło się na Wykopie. Pół życia pisałem muzykę do szuflady i niechętnie pokazywałem komukolwiek, nawet znajomym. W 2016 r. przyszedł moment, w którym moi bliscy stwierdzili, że powinienem coś z tym zrobić, bo dłubanie dla samego siebie nie ma większego sensu. Nie zastanawiałem się jakoś dłużej nad wyborem miejsca i wrzuciłem jedną z kompozycji właśnie tutaj.


595831776151414442783878_16027657638wHfL8bB4LTtwozeapzI6y.jpg

Wasza reakcja wysadziła mnie z butów. Masę wyświetleń, bardzo miłych komentarzy, słowa zachęty do dalszego działania. W jednym z komentarzy pewien wykopek napisał do mnie skąd jestem i czy nie szukam kapeli. Long story short okazało się, że typ ma kapelę, grają lokalnie, sporo koncertują po norach i szukają kogoś, kto zrobi im elektronikę. Żeby było śmieszniej okazało się, że wokalista kapeli mieszka w bloku obok i zapewne spotkaliśmy się dotychczas nieraz robiąc zakupy w januszowym sklepie na osiedlu.

Posłuchałem materiału wysłanego mailem i stwierdziłem, że w sumie one kozie dead i wbijam na próbę. W międzyczasie typ z wykopu założył grupę na messengerze gdzie zaczęły się sypać chamskie i tłuste żarty. Wiedziałem już, że może być spoko. Z pierwszej próby nie pamiętam wiele, po prostu jazgot, jakiś w******l i lekki stres, no bo ludzi widzę pierwszy raz w życiu, a zasypują mnie pytaniami i obserwują jak hieny promki z gazetki z Biedry. 


Kupili mnie czymś innym niż muzyką. Wykopek stwierdził, że dla nich kapela to relacje przede wszystkim. Nie musisz być zajebistym muzykiem, ważne żebyś się dobrze z nami czuł, bo jak masz ruszyć w 8h trasy i się w*****ć to nie ma to sensu - powiedział. Pomyślałem, że to kosmita, ale srać to, spróbuję. Akurat złożyło się tak, że wkrótce mieli grać sztukę w Mrowisku w Gliwicach. Zanim podjąłem ostateczną decyzję wpadłem na ten koncert. I co? I mnie k***a zmiotło.

Dostałem dwa tygodnie na zrobienie czegokolwiek do istniejącego materiału, bo zbliżał się koncert urodzinowy zespołu. Zdążyłem z połową i w sumie fajnie się złożyło, bo wykopek zapowiedział mnie jako niespodziankę i wjechałem na scenę w połowie sztuki. Może nie w dymie i na białym koniu, ale w oparach potu i browara też było super. Stres w c**j, trzęsące się łapy, ale za to podjarka, bo gram na scenie z kapelą i ludzie biją brawo.


595831776151414442783878_160276580479lQYy0ZLUmcKqgS4u3a1P.jpg


Tak wiem byłem spaślakiem, w sumie było nas więcej spaślaków, ale to się z czasem zmieniło :)

Potem zaczęła się ciężka praca. Okazało się, że granie w kapeli to nie to co myślałem dotychczas, a więc próby na których przy piwku sobie brzdękamy i gramy raz na jakiś czas w norze dla pijanych 5 znajomych. Każdy w zespole miał swoją rolę, nie tylko jako muzyk. Ty odpowiadasz za media społecznościowe, ty za prowadzenie finansów, ty dogrywasz sztuki, ty logistykę itd. Też dostałem swoją brochę. Przez cały rok pracowaliśmy jak p******i, próby, koncerty, działania promocyjne, przeglądy. Jak nas nie chcieli drzwiami to ładowaliśmy się oknem. Floty na to szło w opór, ale widziałem w tym sens. Bo przecież chociażby waha na dojazdy na koncerty za darmo nie jest. I w tym całym pięknym śnie nagle j***o.

Również long story short. Okazało się, że żona, która tak ochoczo mnie namawiała do grania równie ochoczo robiła mi rogi. Finalnie poszła do typa, którego miałem za dobrego kumpla i w sumie zrobiła to za namową połowy znajomych, w tym ludzi, których uważałem za przyjaciół, bo długo z nimi już gada i każdy jej kibicuje. Któż nie kibicowałby romantycznej miłości... Coś poszło po prostu nie tak, nie chodzi o roztaczanie wizji człowieka poszkodowanego, bo wina zawsze w takich sprawach jest po obu stronach. Problemem było to, że w tamtym czasie borykałem się ze zdrowiem, brakiem pracy i odejście kogoś z kim spędziło się trochę życia mnie jebło. Znajomych trzeba było odsiać, w sumie poleciało sporo głów. Bo kto chciałby mieć kontakt z ludźmi, którzy sprzedali mu kosę.


Pomogli mi się pozbierać (już wtedy) przyjaciele z zespołu i muzyka, a szło momentami na grubo, bo miałem jakieś tam ciągoty do okna albo sznura. Chłopaki chyba nie zdają sobie z tego sprawy, ale ich wsparcie i muzyka były jedynym co trzymało mnie wtedy przy życiu. Skupiłem się dzięki temu na pracy z kapelą, mimo, że sporo osób z otoczenia pukało się palcem w głowę, kiedy opowiadałem im o naszych (już naszych) marzeniach i celach jakie chcemy zrealizować.

Deptaliśmy, deptaliśmy i wydeptaliśmy na początek managera, którego poznaliśmy przy okazji supportu z jednym z bardziej znanych zespołów. Jawił nam się na początku jak oficer gestapo. Praca zaczęła się od stwierdzenia, że nie możemy być spaślakami, potrzebujemy spójny wizerunek i mamy zacząć pracę nad długogrającą płytą. Mniej więcej w takiej kolejności to zrealizowaliśmy, przynajmniej ja. Dieta keto, aeroby i można było wyrzucić stanik, bo klata zaczęła wyglądać jak u faceta. Potem debata na temat wizerunku. Temat padł foty, gdzie świrowaliśmy coś z farbami uv. Menago stwierdził “tak zagrajcie”. Do końca tego nie kupowałem, ale jak weszliśmy na kolejny koncert świecąc w ciemności i usłyszałem sprzed sceny z tłumu “o k***a!” i wiedziałem, że to jednak będzie działać.


595831776151414442783878_1602765834M85YxTUFPgIesGB2uT6RAT.jpg


Zaczęła się jeszcze cięższa praca (nie wiedziałem, że to możliwe wtedy) bo trzeba było zrobić materiał na debiutancki album. Generalnie łaziłem jak we śnie, bo wszystko, łącznie z życiem było odrealnione. Przyszedł moment, że poznałem w końcu moją obecną partnerkę, która stała się dla mnie muzą. Uruchomiła martwego klamota w moje piersi, którego jedyną od pewnego czasu rolą było tylko pompowanie krwi. Jej ciepło, miłość, troska dodały mi skrzydeł. Wiem, wiem… Rzygacie tęczą… Wróciłem do żywych w idealnym momencie, bo trzeba było zacząć pracę w studiu.


Jeśli jest ktoś, kto wie czym jest prawdziwe poświęcenie, to na pewno jest nim nasz basista. W studiach spędziliśmy łącznie ponad 4 tygodnie i typ wyjechał z domu na drugi koniec Polski kłaść album, mimo że rodziła mu się właśnie córeczka. Nie wiem co się czuje, kiedy rodzi Ci się dziecko i nie możesz przy tym być, bo z 4 innymi typami wbijasz instrumenty w Białymstoku, ale jestem mu wdzięczny dozgonnie za to poświęcenie. W międzyczasie nagrywek płyty trafił nam się epizod w reżimowej telewizji. 


Uważam to za dobre doświadczenie, żeby zmierzyć się z kamerą i faktem, że ogląda cię w ciul ludzi. To jest ta chwila, w której z pełnymi spodniami grasz i wiesz, że jak dasz radę to już nic cię nie pokona. Udało się. Adrenalina zrobiła swoje.


595831776151414442783878_1602765881MWiECVACdqwDC8TOtn8ZLY.jpg


W końcu wyszła płyta, zaczęły się duże sztuki, coraz większe i większe. Wszystko zaczęło nabierać wściekłego tempa. Coraz lepsze koncerty z zajebistymi kapelami. A ja w tym wszystkim czułem się nadal jak ten sam gość, który siedział niedawno na kanapie i z niedowierzaniem patrzył, jak reagujecie na wypociny, które opublikowałem. Przyszedł moment, w którym poznaliśmy gościa, który robił klip do Pokahontaz ft. Kaliber 44 - 404. Zrobił nam jeden klip, który pozamiatał. Myślałem “No nie… No to nie może być prawdą…” i gapiłem się w ekran koma patrząc jak moja morda pojawia się to znika na obrazku.


595831776151414442783878_1602765919HJNg78UaMuVdrcYzrwyrGv.jpg

Przyszedł czas, w którym poznaliśmy Huntera i Jelonka. Ruszyliśmy z nimi w jesienną trasę. To co się działo na sztukach to jakieś czary. Z resztą zobaczcie sami.


595831776151414442783878_1602765955KVssQlTKBLKAu4Qr9N85HN.jpg


No i co? No i Pol’and’Rock. Nie ma sensu mówić czegokolwiek więcej :) widać wszystko na zdjęciach. Do tego Jelonek zgodził się zagrać z nami na tej sztuce. Mózg rozmontowany.


595831776151414442783878_1602765979D3tkPfF8WxIoTohvVtHpEn.jpg


Nagraliśmy z Jeleniem wspólnie numer, co też było zajebiste w opór. A teraz? Teraz szykujemy się na drugą płytę. Właśnie wychodzi kolejny singiel. Gościu od 404 zrobił nam znowu klip. I jak? I znowu zbieram japę z ziemi, bo to co się tam wydarza jest absolutnym sztosem.


Mam wobec Was dług wdzięczności, którego nigdy nie spłacę. Za te dobre słowa, za to, że nie zakopaliście tego posta z 2016 roku. Dziękuję Wam wszystkim. Dziękuję, że spełniliście moje marzenia.


Wąski