W sobotę jedną z kilkudziesięciu osób, które zmarły z powodu zakażenia koronawirusem był 61-letni mężczyzna z powiatu prudnickiego. W komunikacie Sanepidu była mowa o śmierci pacjenta w szpitalu w Prudniku.
Jednak portal nto.pl podaje, że mężczyzna nigdy nie trafił do szpitala. Prezes Prudnickiego Centrum Medycznego Witold Rygorowicz poinformował, że pacjent z koronawirusem nie trafił do placówki w Prudniku.
Jak powiedział Rygorowicz, 61-latek "zmarł w karetce pod nyskim SOR-em, po ponad godzinnej reanimacji, w oczekiwaniu na przyjęcie na SOR" w Nysie. Portal nto.pl podaje nieoficjalnie, że mężczyzna nie został przyjęty do nyskiego szpitala, ponieważ wszystkie łóżka z respiratorami dla pacjentów z COVID-19 były zajęte. Szpital ma też problemy z brakiem personelu. Od piątku pięciu tamtejszych lekarzy jest na kwarantannie, ponieważ ich dzieci miał w szkole kontakt z osobami zakażonymi koronawirusem.
Premier Mateusz Morawiecki wielokrotnie chwalił się na konferencjach prasowych, że w Polsce nie dochodziło do takich sytuacji jak w niektórych innych krajach, gdzie ludzie umierali na COVID-19, ponieważ brakowało wolnych respiratorów.
Wspomniał o tym także na konferencji prasowej w czwartek. - Wiemy doskonale, że w Belgii, Holandii, Francji czy Hiszpanii i Włoszech dochodziło do dramatów, gdzie szpitale nie były dostępne. Chcemy, żeby u nas do tego nie doszło - stwierdził.
W ciągu ostatniej doby potwierdzono 4178 nowych przypadków zakażenia. To mniejszy przyrost niż w sobotę, kiedy poinformowano o rekordowej liczbie 5300 potwierdzonych zakażeń
W ciągu ostatniej doby zmarły 32 osoby mające COVID-19, z tego trzy bez żadnych chorób współistniejących. Od wczoraj wyzdrowiało 1320 osób zakażonych koronawirusem.