Jak PiS i "ewangeliści Mateusz i Łukasz" odwoływali epidemię. "Nikt nam nie zabierze sukcesu"

"Nikt nam nie zabierze tego sukcesu, bo przeszliśmy przez pandemię suchą stopą", "Koronawirus jest w odwrocie", "Nie ma się już czego bać" - to niektóre z wypowiedzi polityków PiS i głównego inspektora sanitarnego, które padły w ciągu ostatnich miesięcy. Przypominamy je, gdy w Polsce padł kolejny rekord zakażeń - odnotowano ponad 4 tys. nowych przypadków koronawirusa, a szpitale alarmują, że lada chwilę może zabraknąć respiratorów i miejsc na oddziałach.

W czwartek polski rząd ogłosił nowe obostrzenia w związku z nagłym wzrostem zakażeń i zgonów z powodu koronawirusa. Liczby rosną lawinowo - najnowszy rekord mówi o ponad 4 tysiącach nowych zakażeń dziennie, ale prognozy pokazują, że co około trzy dni ta liczba będzie się podwajać. Szpitale alarmują, że na niektórych oddziałach już teraz brakuje łóżek, eksperci mówią też o coraz wyższym wskaźniku reprodukcji wirusa. Aktualne szacunki mówią, że jedna osoba chora zakaża średnio 1,5 inne osoby. 

Na konferencji prasowej, podczas której ogłoszono wprowadzenie tzw. żółtej strefy w całej Polsce (wiąże się to m.in. z obowiązkiem noszenia maseczek także na świeżym powietrzu), premier Mateusz Morawiecki nie krył, że sytuacja jest poważna. - Jesteśmy o kilka kroków przed brakiem łóżek i respiratorów - mówił, apelując, by seniorzy w miarę możliwości pozostali w domach. 

Czytaj też: Koronawirus w Polsce. Pytanie do Morawieckiego, czy nie powinien przeprosić Polaków. Ten pokazuje wykres

Co mówili politycy PiS i szef GIS o epidemii? "Nikt nam nie zabierze sukcesu"

Narracja polityków PiS w ostatnich miesiącach, a zwłaszcza bezpośrednio przed wyborami prezydenckimi, była jednak inna. Mówiono nawet o zwycięstwie nad pandemią i o tym, że nie trzeba się już koronawirusa bać - eksperci już wtedy alarmowali, że może to uśpić czujność społeczeństwa. 30 czerwca Morawiecki mówił: "Nie ma się już czego bać. Latem wirusy grypy i ten koronawirus są słabsze". To wtedy padły też słowa, w których premier zachęcał do "tłumnego pójścia na wybory". - Już teraz nie trzeba się go bać. Trzeba pójść na wybory tłumnie 12 lipca. Wszyscy, zwłaszcza seniorzy, nie obawiajmy się, idźmy na wybory. To jest bezpieczniejsze niż jak codziennie wychodzicie do sklepu, na pocztę, do kościoła czy wszędzie indziej. Wszyscy musimy pójść do urn wyborczych - mówił premier. 

Na konferencji prasowej 2 czerwca Morawiecki wskazywał za to: - Odważne decyzje uratowały Polskę przed kataklizmem, jaki widzieliśmy w Europie Zachodniej. Dzisiaj idziemy w lepszym kierunku, możemy kroczyć bezpieczniejszą drogą. (...) Nie słuchajcie różnych brzęczących much, które opowiadają bajki. Wiemy, jakich zagrożeń uniknęliśmy.

W podobnym tonie wypowiadał się też Andrzej Duda, który podczas przedwyborczego Q&A zaznaczył, że to, czy w Polsce pojawi się druga fala koronawirusa, to "na razie tylko spekulacje".

Mamy rzeczywiście po kilkaset nowych przypadków koronawirusa dziennie w Polsce, ale czy to jest tak dużo w porównaniu z tym, co występowało czy występuje w innych krajach Europy? No, ja uważam, że to nie jest tak bardzo dużo w skali europejskiej. A to jest też kwestia polityki, jaką żeśmy przyjęli, zarówno minister zdrowia, jak i główny inspektor sanitarny, jak i pan premier. Zastosowaliśmy taką strategię, że mieliśmy niewielu chorych jednocześnie w stosunku do tego, co było w innych krajach, ale być może przez to, że ta krzywa była bardziej płaska, to być może ten czas będzie dłużej trwał. Cały czas panowaliśmy nad epidemią koronawirusa w Polsce!

- mówił w czerwcu prezydent. - Nie było ani jednej takiej sytuacji, żeby brakowało miejsc w szpitalach, czy żeby dla kogokolwiek brakło środków ratujących życie - wskazywał.

Z kolei w sierpniu, już po wygranych wyborach, Andrzej Duda stwierdził: - Ja nie lubię chodzić w maseczce. Ani to nie ułatwia życia, ani nie jest przyjemne.

Łukasz Szumowski, który pełnił wówczas funkcję ministra zdrowia, w lipcu także był pytany, czy "osoby starsze mogą iść do wyborów i nie ma się czego obawiać".  

Akurat do wyborów na pewno mogą pójść bezpieczniej niż do sklepów. Patrząc na to, co się dzieje w sklepach, jak ostatnio byłem: brak maseczek jest powszechny. W lokalach wyborczych, jak widzieliśmy, reżim sanitarny był rygorystycznie przestrzegany, nie było tłumów. (...). Pójście do wyborów jest bezpieczniejsze w tej chwili niż pójście na zakupy

- mówił w rozmowie z "Rzeczpospolitą". W rozmowach z mediami wielokrotnie podkreślał zresztą, że Polska bardzo dobrze radzi sobie z pandemią - także w porównaniu do innych krajów w Europie. -- Niemcy, bogaty nasz sąsiad, 6 tysięcy 933 przypadki zakażenia - wymieniał.

Walkę rządzących z epidemią chwalili też duchowni. W czerwcu media obiegło nagranie Apelu Jasnogórskiego, podczas którego biskup Antoni Długosz porównał Mateusza Morawieckiego i Łukasza Szumowskiego do ewangelistów - Mateusza i Łukasza. - Ewangelista Mateusz - Premier Morawiecki pochyla się nad egzystencją naszego narodu, by żyło się lepiej. Z kolei ewangelista Łukasz - prof. Szumowski jest przedłużeniem czynów Jezusa, troszcząc się o nasze życie i zdrowie - można było usłyszeć.

O sukcesie mówił też Główny Inspektor Sanitarny, Jarosław Pinkas. 

Nikt nam nie zabierze tego sukcesu. To sukces, bo rzeczywiście przeszliśmy przez tę pandemię suchą stopą

- mówił 2 czerwca na obradach komisji zdrowia. - Ktoś powie: mieli szczęście, Polacy mieli szczęście. Ale, proszę państwa, szczęście sprzyja dobrym, a kto jest dobry? Dobry jest ten, kto się potrafi do tego przygotować! - podkreślał. Do politycznego kanonu przeszła też jego wypowiedź, której udzielił pod koniec lutego podczas wywiadu dla "Dziennika Gazety Prawnej". - Wielu polityków, którzy posługują się straszeniem koronawirusem jako elementem gry politycznej, powinno sobie włożyć lód do majtek. Są rzeczy, których się nie robi - stwierdził Pinkas.

Pod koniec sierpnia - mimo wciąż rosnącej liczby zakażeń - ministerstwo zdrowia podjęło decyzję o otwarciu szkół, które dziś uznawane są za jedno z większych źródeł zakażeń koronawirusem (otwarcie mówią o tym lekarze). Nie wprowadzono przy tym limitów osób, ani obowiązku noszenia maseczek. Każda ze szkół może przejść na nauczanie zdalne dopiero po wydaniu takiej decyzji przez sanepid. Minister edukacji Dariusz Piontkowski (nie ma go już w nowym rządzie po rekonstrukcji), mówił:

Nie ma powodu, by szkoły były zamknięte, bo same szkoły nie zarażają
Kiedy okazało się, że jesteśmy w stanie zahamować gwałtowny rozmiar epidemii, to jako polski rząd zaczęliśmy je [obostrzenia - red.] zmniejszać. To dotyczy także szkół, bo skoro w innych dziedzinach życia możemy w miarę normalnie funkcjonować, to nie ma powodu, by szkoły były zamknięte
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.