Prof. Flisiak: Twierdzę, że nie ma już kontroli nad epidemią. Oddziały mogą zacząć wkrótce padać

- Pierwsze oddziały zakaźne mogą zacząć padać już wkrótce - mówi w rozmowie z Onetem profesor Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. - Więc jeśli system opieki zdrowotnej ma problem z wchłonięciem 2 tys. przypadków dziennie, to po co robić tyle testów? Jest pewne, że jeśli pojawi się więcej niż 2-3 tys. przypadków przez kilka dni, to system padnie - dodaje.

Profesor Robert Flisiak, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku i prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, w rozmowie z Onetem skomentował sytuację epidemiczną w Polsce i nagły wzrost liczby zakażeń oraz zgonów. Przypomnijmy: tylko w środę 7 października poinformowano o ponad 3 tysiącach nowych przypadków koronawirusa i o aż 75 ofiarach śmiertelnych. Lekarze i eksperci alarmują, że na oddziałach zakaźnych może wkrótce zabraknąć łóżek.

Zobacz wideo Sośnierz: Trzeba powołać pełnomocnika rządu do walki z epidemią

Czytaj więcej: Epidemia powoli odsłania największą lukę w ochronie zdrowia. "Jesteśmy w ogonie Europy"

Prof. Flisiak o wzroście zakażeń koronawirusem. "Szpitale wkrótce zaczną padać"

Flisiak podkreśla, że już teraz wielu ludziom w Polsce nie zapewnia się optymalnej opieki medycznej, a sytuacja może być coraz gorsza. - Oni umierają często dlatego, bo mają przyczepioną łatkę pacjentów covidowych. W tej chwili Ministerstwo Zdrowia chciało zrobić namiastkę tego rozwiązania: sale izolacyjne. Ale sala izolacyjna przy SORze w każdym szpitalu to fikcja. Oczywiście szpitale stworzyły takie sale, ale głównie na papierze. A nawet jeśli powstały naprawdę: czym są dwa łóżka, dwie izolatki w szpitalu, który ma kilkuset chorych? - mówi Onetowi.

Jak dodaje, był dotychczas zwolennikiem podejścia, by wykonywać jak najwięcej testów na koronawirusa, jak tylko jest to możliwe.

Tyle że testowanie wymaga potem ogarnięcia tłumu osób, które mają pozytywny wynik. Więc jeśli system opieki zdrowotnej ma problem z wchłonięciem 2 tys. przypadków dziennie, to po co robić tyle testów? Jest pewne, że jeśli pojawi się więcej niż 2-3 tys. przypadków przez kilka dni, to system padnie

- podkreśla, dodając, że dochodzi m.in. do sytuacji, gdy pacjenci z innymi schorzeniami (np. nieprzytomni, z chorobami serca) wymagającymi pilnej interwencji trafiają na oddziały zakaźne tylko dlatego, że mają też stwierdzony COVID. Często w ich przypadku jest niezbędna interwencja lekarska, która nie ma z koronawirusem nic wspólnego. System się jednak "blokuje", co sprawia że udzielenie im pomocy staje się niemożliwe.

Idea tworzenia miejsc buforowych była taka, że tam pacjent poczeka na wynik, a jeśli będzie on dodatni - zostanie przeniesiony na oddział zakaźny. Więc pytam: nawet jeśli ma zawał, położymy go na oddziale zakaźnym? To bezsens
To powinien być oddział, w którym pacjent z zawałem dostanie leczenie, bo w jego pobliżu są specjaliści kardiolodzy, niezależnie od tego, że ma też COVID-19. Szpitale jednoimienne spełniały tę funkcję

- mówi Onetowi Filsiak, krytykując pomysł ministerstwa na zlikwidowanie szpitali jednoimiennych. - Twierdzę, że nie ma już kontroli nad epidemią. Każdy, kto miał styczność z opieką zdrowotną w obecnym stanie, potwierdzi moje słowa. (...) Pierwsze oddziały mogą zacząć padać już wkrótce - zaznacza. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.