Białoruś. Masowe zatrzymania, "leje się krew". Liczba osób w aresztach rośnie z minuty na minutę

Na Białorusi dochodzi do masowych zatrzymań demonstrantów. Z szacunków wynika, że na godzinę 22 czasu polskiego liczba osób, które trafiły do aresztów, przekroczyła 100 i "zwiększa się z minuty na minutę". Są też ranni.

W środę na Białorusi doszło do zaognienia protestów z powodu oficjalnego zaprzysiężenia Alaksandra Łukaszenki, które odbyło się za zamkniętymi drzwiami i nie było wcześniej zapowiadane. Jak relacjonuje Informacyjna Agencja Radiowa, najwięcej zatrzymań miało miejsce w Mińsku, gdzie OMON przy użyciu armatek wodnych i milicyjnych pałek rozproszył kilkutysięczną demonstrację opozycji. Protesty odbywają się w kilku miejscach w stolicy, dlatego informacje o zatrzymaniach będą spływały z opóźnieniem.

Zobacz wideo Starcia na Białorusi po sekretnym zaprzysiężeniu Łukaszenki

"Służby działają bardzo brutalnie. Leje się krew. W Mińsku media informują o strzelaniu i wybuchach. Stosowano też armatki wodne i gaz łzawiący. Obrazki jak z pierwszych dni po wyborach. Dla każdego jest oczywiste, dlaczego Łukaszenka musiał potajemnie robić swoją inaugurację" - poinformował po godzinie 21 dziennikarz Andrzej Poczobut.

Czytaj też: Białoruś. Starcia protestujących z OMON-em po oficjalnym zaprzysiężeniu Łukaszenki. "Krew na ulicach"

Białoruś. Masowe zatrzymania demonstrantów, są też ranni. "Leje się krew"

Z informacji niezależnych mediów wynika, że OMON znów postępował brutalnie, bijąc demonstrantów podczas zatrzymań. Media społecznościowe obiegły zdjęcia zakrwawionych osób, które zostały ranne podczas protestów. Do zatrzymań doszło również w Grodnie, Homlu czy Brześciu. Według szacunków agencji Interfax na ulice wyszło co najmniej 7 tys. protestujących, którym wyszły naprzeciw wzmocnione oddziały sił specjalnych.

"Lista zatrzymanych rośnie z minuty na minutę" - podała telewizja Biełsat. Jak wskazali dziennikarze, według stanu na godzinę 21 czasu polskiego do aresztów w różnych miastach na Białorusi trafiło co najmniej 90 osób, które zostały zidentyfikowane z imienia i nazwiska przez obrońców praw człowieka ze stowarzyszenia Wiasna. Poczobut niewiele później informował już o 116 zatrzymanych, którzy są znani z nazwiska. 

Do działań funkcjonariuszy OMON-u odniosła się też rzeczniczka białoruskiego MSZ Wolha Czemadanawa, która w rozmowie z agencją Interfax nazwała pokojowe protesty "nielegalnymi akcjami". - Milicjanci będą działać z uwzględnieniem zmiany sytuacji - dodała.

W ciągu dnia w Mińsku odbyła się niezapowiedziana inauguracja prezydentury Aleksandra Łukaszenki. Zaraz potem wyszli protestować najpierw studenci, a potem zwykli mieszkańcy. Protesty na Białorusi trwają od 9 sierpnia, gdy ogłoszono tam wyniki wyborów prezydenckich, w których oficjalnie zwyciężył Alaksandr Łukaszenka. Zdaniem opozycji i wielu Białorusinów wyniki zostały sfałszowane.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.