Słowa, które będą się ciągnęły za Jerzym Brzęczkiem. Minimalizm i brak ambicji

Po przegranym spotkaniu z Holandią 0:1 Jerzy Brzęczek wychodzi do dziennikarzy i mówi: "Patrząc na przeciwnika, mogę powiedzieć, że z gry, poruszania się oraz realizacji taktyki jestem zadowolony." Czy selekcjoner oglądał ten sam mecz, co my?

Trudno być specjalnie zaskoczony tym, jak przebiegał piątkowy mecz Polaków z Holendrami w Lidze Narodów. Na stadionie w Amsterdamie jedna drużyna bawiła się piłką, a druga czekała, co zrobi przeciwnik. Skończyło się 1:0. Tylko 1:0. Gdyby jakiś polski kibic nie oglądał tego meczu i spojrzał tylko na wynik, mógłby pomyśleć: "Mogło być gorzej. Minimalna porażka z Holandią na wyjeździe". W rzeczywistości minimalne to są jedynie oczekiwania, jakie nasz selekcjoner ma wobec swoich zawodników.

Zobacz wideo Potęgi chcą Sebastiana Walukiewicza. "Takich piłkarzy nie ma"

Brzęczek i Bednarek zadowoleni

Po spotkaniu, w którym rywal przewyższał nas pod każdym względem (strzały: 16-2 dla Holandii, posiadanie piłki: 65-35 dla Holandii), Jerzy Brzęczek wychodzi do dziennikarzy i mówi: "Patrząc na przeciwnika, mogę powiedzieć, że z gry, poruszania się oraz realizacji taktyki jestem zadowolony." Skoro trener jest zadowolony, to piłkarze tym bardziej. Potwierdził to Jan Bednarek, który powiedział po meczu: "W pierwszej połowie mieliśmy kilka sytuacji do strzelenia bramki. Rywal miał jedną, w której straciliśmy koncentrację i straciliśmy bramkę. Za ładną grę punktów się nie dostaje". Czy na pewno się nie dostaje? Przypadkiem na prowadzeniu w naszej grupie LN jest właśnie Holandia.

Jeśli po takim meczu piłkarze i trener są zadowoleni, to strach pomyśleć, co byłoby po efektownym zwycięstwie. Wynik nie oddaje tego, jaką przewagę mieli Holendrzy. Dawno nie widziałem, by drużyna, która tak zdominowała rywala, wygrała tylko 1:0. Nawet dwa lata temu w Chorzowie w przegranym spotkaniu Ligi Narodów z Włochami (0:1), gdy przeciwnik także miał olbrzymią przewagę, stwarzaliśmy większe zagrożenie. W piątek w drugiej połowie bramkarz gospodarzy Jasper Cillessen równie dobrze mógł zejść z boiska. Wynudził się niemiłosiernie, do czego nie jest przyzwyczajony w Valencii, która nie słynie z żelaznej defensywy.

Co czuje Robert Lewandowski

Zastanawiam się, co czuje Robert Lewandowskim. Nie po takim przebiegu spotkania, bo to było do przewidzenia, tylko po słowach, które wypowiedział selekcjoner. Lewandowski, perfekcjonista w każdym calu, na taki minimalizm jak "jestem zadowolony" raczej nie zareaguje pozytywnie. Takie słowa trudno czytać inaczej niż brak ambicji. To "jestem zadowolony" będzie się ciągnęło za Jerzym Brzęczkiem, którego kibice wciąż nie akceptują. Jedynie dobry wynik na Euro mógłby to zmienić. Ale co to znaczy "dobry"? Bo skoro po meczu z Holendrami trener jest zadowolony, to podobna porażka z Hiszpanami na mistrzostwach Europy także będzie sukcesem? Akurat Hiszpania gra w bardzo zbliżony sposób do Holandii, w tym spotkaniu także będziemy głównie biegać za piłką.

Na miejscu selekcjonera nie byłbym zadowolony z występu biało-czerwonych. Dlaczego? Przegraliśmy spotkanie w bardzo słabym stylu. Dalej nie znamy odpowiedzi na pytanie, kto mógłby zastąpić Roberta Lewandowskiego w ataku, gdyby ten wypadł na Euro lub podczas eliminacji do mundialu w Katarze. Młodzi nie zdążyli się pokazać, a najlepszy na boisku Kamil Jóźwiak zszedł już w 71. minucie. Wracamy bez punktów, a w poniedziałek gramy z Bośnią i Hercegowiną, która w piątek niespodziewanie zremisowała na wyjeździe z Włochami.

Nikt nie oczekiwał, że zepchniemy Holendrów do obrony. Mają wyższą kulturę gry, co potwierdzili. Nam jednak zabrakło jakiegokolwiek planu poza jednym, by stać i czekać, co zrobi rywal. Nie było kontrataków, prawie wszystkie akcje kończyły się na próbach. Oczywiście możemy zakładać, że na Euro to my będziemy Celtikiem Glasgow, a Hiszpanie Barceloną z 7 listopada 2012 roku, gdy w Ligi Mistrzów Szkoci wygrali 2:1, posiadając piłkę tylko przez 11 procent czasu, oddając 5 strzałów, a zespół z Katalonii 23. Problem w tym, że dlatego wciąż pamiętamy o spotkaniu Celtic - Barcelona, bo takie zwycięstwa są niezwykle rzadkie. W futbolu zwykle zwycięża ten, kto bardziej na to zasługuje. My co najwyżej możemy być zadowoleni. Zadowoleni, że choć mogliśmy przegrać 0:5, skończyło się tylko 0:1.

Przeczytaj też:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.