OnePlus Nord, czyli jak Chińczykom wystarczył rok, by wmówić nam, że 2000 zł to mało

OnePlus Nord, czyli jak Chińczykom wystarczył rok, by wmówić nam, że 2000 zł to mało

OnePlus Nord, czyli jak Chińczykom wystarczył rok, by wmówić nam, że 2000 zł to mało
Miron Nurski
28.07.2020 10:51, aktualizacja: 28.07.2020 19:00

"Najlepszy telefon ze średniej półki na świecie" - pisze recenzent o OnePlusie Nord. Fani smartfonów chyba zapomnieli, jak dobre sprzęty za tę samą cenę wypuszczano rok temu.

Rok 2019. Na rynek trafia Xiaomi Mi 9 - chiński flagowiec za 499 euro/1899 zł (w Polsce). Wyposażenie? Topowe. Ma Snapdragona 855, czyli najwydajniejszy wówczas układ Qualcomma. Ma najszybszą wówczas dostępną pamięć UFS 2.1. Ma potrójny aparat z obiektywami o różnych ogniskowych. Ma szybkie ładowanie przewodowe i ładowanie bezprzewodowe. Ma ekran AMOLED z małymi ramkami. A to wszystko zamknięte w obudowie ze szkła i metalu. Słowem - jest niemal wszystko, czego można oczekiwać od telefonu z górnej półki.

Rok później pojawia się OnePlus Nord...

Ten chiński smartfon kosztuje 399 euro/1799 zł, więc celuje w podobny segment cenowy co Xiaomi Mi 9 rok wcześniej. Co OnePlus Nord ma? Cóż, wyliczmy.

Ma Snapdragona 765G, czyli drugoligowy układ Qualcomma o wydajności jednostek z dwuletnich flagowców.

Ma nie najszybszą i nie najnowszą już pamięć UFS 2.1.

Ma aparat, który może i jest poczwórny, ale wśród soczewek zabrakło teleobiektywu, a użyteczność obiektywu makro i aparatu do wykrywania głębi jest dyskusyjna.

Ma szybkie ładowanie, ale ładowania bezprzewodowego brak.

Ma obudowę ze szkła (tył) i plastiku (ramka), która nie przeszła uznanego w branży testu wytrzymałości JerryRigEverything.

OnePlus Nord Durability Test! - Sacrifices were made...

W całym wyposażeniu brylować się zdaje jedynie ekran AMOLED 90 Hz, choć i ten parametr nie jest wyśrubowany, bo na rynku dostępne są już smartfony ze znacznie szybszymi panelami.

Tymczasem świat zdaje się być OnePlusem Nord zachwycony

Jeszcze przed startem sprzedaży pojawiły się pierwsze opinie recenzentów. CNET chwali "5G, wspaniałą specyfikację i niską cenę". "Najwyższej jakości telefon jest prawdziwą okazją za 379 funtów" - pisze Guardian. Tech Advisor twierdzi natomiast, że "OnePlus Nord to w tym momencie najlepszy telefon ze średniej półki na świecie".

Dodatkowo na indyjskim Amazonie OnePlus Nord wygenerował 4 miliony próśb o powiadomienie o starcie sprzedaży, co - według producenta - czyni z niego najbardziej oczekiwanym smartfonem w historii.

Nie ogarniam tego fenomenu

OnePlus tak skutecznie podgrzewał atmosferę, zwiastując swój powrót do średniej półki, że początkowo uwierzyłem, że firma naprawdę chce namieszać. Tak było jednak do momentu, w którym dowiedziałem się, że mocno kompromisowy Nord kosztuje niewiele mniej, niż przed rokiem kosztował flagowy Mi 9.

Obraz

By nie było, że czepiam się tylko OnePlusa - to samo dotyczy innych chińskich producentów, wliczając w to wspomniane Xiaomi. Mocno okrojony Mi 10 Lite także startował przecież z niemałego poziomu 1699 zł.

Nie jest tajemnicą, że łączność 5G podbiła ceny smartfonów. To zrozumiałe. Dziwi mnie tylko, że tak gwałtowny wzrost cen smartfonów i przeskoczenie syndromu gotującej się żaby zostało przez konsumentów powszechnie zaakceptowane.

Rok temu za mniej niż 2000 zł można było kupić chiński telefon, który w 80 proc. aspektów dorównywał dwukrotnie droższym flagowcom. Teraz mniej niż 2000 zł kosztuje telefon, który pod niemal żadnym względem nawet nie ociera się o segment premium, a świat zdaje twierdzić, że to okazja tysiąclecia.

Szybko Chińczykom poszło przekonanie nas do tego, że mając w kieszeni 2000 zł, nie można mieć wielkich wymagań.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (44)