Tak Polscy lekarze diagnozują raka trzustki u młodej osoby...

PechowyCzlek
PechowyCzlek

Cześć Wykopowicze!


Ostatnio napisałem swój pierwszy wpis, szukając pomocy ze swoim rakowym problemem. Postaram się przybliżyć swoją historię i proszę abyście się z nią zapoznali.


Mam 30 lat, w lutym pojawił się u mnie silny, przeszywający ból w prawym dolnym rogu brzucha, tam gdzie znajduje się wyrostek robaczkowy, na USG nic nie wykazano (marzec), a że piasek na nerkach jest u mnie rodzinny, to zwrócono mi uwagę, że to pewnie drobny piasek mnie porysował i stąd ta sytuacja, po jakimś czasie po bólu nie było śladu, lecz w połowie kwietnia zaczął się silny ból lewej łopatki, wówczas zacząłem też wyczuwać węzły chłonne pod lewą pachą, w następnych tygodniach pojawił się ból szyi po przebudzeniu, taki że nie mogłem nią ruszać, aż pojawiły się drobne symetrycznie po obu stronach węzły chłonne szyjne, a także jeden za lewym uchem. Bóle jąder, które mi towarzyszą od dłuższego czasu naprowadziły mnie na konieczną wizytę u urologa, tam na USG i markerach krwi okazało się, że poza małą torbielą nic nie ma. Czyste RTG klatki piersiowej oraz wizyta u laryngologa wykazała podrażnienie gardła i gronkowca, więc założono że tutaj pies pochowany jeżeli idzie o węzły. Po paru dniach od wizyt u obu wspomnianych lekarzy pojawiły się dziwne luźne stolce z niestrawionym pokarmem. W dodatku problem węzłów nie ustawał, więc wizyta u lekarza POZ, który stwierdził, że węzły nie budzą podejrzeń, a takie stolce mogą być w związku z zewnątrzwydzielniczą funkcją trzustki, wówczas nawet nie wiedziałem co to w ogóle jest. Miałem czekać na USG kiedy wróci do działania, bo wirus. Po pewnym czasie leczenia Kreonem stolce poprawiły się, ale okolice węzłów dawały o sobie dalej znać w dodatku pojawiło się kilka nowych oraz lekkie sporadyczne kłucie w nadbrzuszu oraz lewym boku, dlatego bywałem na kolejnych wizytach, gdzie tak naprawdę byłem zbywany badaniami krwi, których wyniki były bardzo dobre, a jedyne odchylenia były w bilirubinie, tłumaczono to zespołem Gilberta. W końcu USG odblokowano, dostałem wizytę na koniec maja, USG brzucha w normie, węzły nie budzą podejrzeń onkologicznych. Zostałem też skierowany do lekarza, który był dyrektorem szpitala, bo ma do dyspozycji tomograf i pewnie mnie tam skieruje dla świętego spokoju, moja wizyta u niego to szybkie przejrzenie badań (cytując wyniki olimpijczyka), wymacanie brzucha i węzłów chłonnych, stwierdzenie zespołu Gilberta oraz skasowanie 150 zł, miałem się wstawić na wizytę w szpitalu ze skierowania, jak będzie coś nie tak to od razu na oddział. Moja wizyta w szpitalu odbyła się na zasadzie, że powiedziałem o swoich dolegliwościach, a resztę miałem siedzieć cicho, nic nie gadać tylko słuchać i wykonywać polecenia, ponownie badanie krwi z markerem CEA i lipazą i skierowanie na USG i gastroskopię, kiedy kilkukrotnie pytałem o trzustkę i węzły to stwierdził, że jest pewny, że to nie trzustka, a węzły macał i żebym takimi pierdołami nie zawracał głowy. Po wyproszeniu szybszej wizyty na gastroskopię, została wykonana po około dwóch tygodniach, lecz nietrwała nawet 1-2 minut, a lekarz stwierdził zapalenie przełyku GERD przez bakterię HP. Gdy zadałem pytanie lekarzowi o trzustkę to usłyszałem odwiedź, że zapraszam do gabinetu na wizytę bo on swoją pracę wykonał. Druga wizyta w szpitalu do lekarza kierującego, informacja, że gastroskopia wyszła taka i taka, a na pytanie co odpowiedział mi diagnostyk, szybko do niego zadzwonił po koleżeńsku i telefonicznie wystawiono mi receptę na refluks. Dwukrotnie badanie na bakterię HP wykazało, że jej nie ma o czym wspominałem, na informację o braku wolnych miejsc USG (szpitalne dopiero w styczniu) lekarz mnie upewnił, że to nie jest konieczny temat i że gdyby było coś nie tak, to krew by to pokazała, a USG sobie zrobić kiedy będzie, bo przecież obecne były w porządku. Zwracanie uwagi na spadek wagi, stolce i węzły chłonne kończyło się stwierdzeniem, że mam ZJD i zespół Gilberta, a także że źle żyję, że jestem zdrowszy niż oni razem wzięci i mam cieszyć się życiem. Tyle w temacie. Mój problem nie dawał mi spokoju, więc zgłosiłem się do onkologa, tutaj jakby byli zmówieni, ta sama gadka, w tym, że usłyszałem, że każdy dostał po dupie przez wirusa i stąd stres i waga, a także że bilirubina to idealny marker stresu. Węzłów onkolog nie wyczuwał. Na koniec jeszcze wizyta u profesora gastrologii, który węzłów nie wyczuwał, dał badanie na krew, na marker CA 19-9 i leki na ZJD oraz sen, które dalej nie pomagają, a marker nic nie wykazał, bilirubina spadała, jedynie związana została lekko ponad normę.


Tak od pierwszej wizyty u lekarza z problemem stolców minęły trzy miesiące, każdy mnie odrzucał, a w mojej okolicy prywatne USG za każdym razem w odległym terminie, bo wirus, bo pierwsi pacjenci przełożeni na później. W końcu moja znajoma zawołała mnie na USG do niemieckiego szpitala, a tam w sobotę okazało się, że jest prawdopodobnie wolny płyn, węzły chłonne oraz niewidoczny ogon trzustki. Można powiedzieć, że rak już niemal pewny. Lekarz poświęcił mi dużo czasu i nic nie wziął ode mnie za wizytę, był w szoku kiedy opowiadałem mu jak lekarze podeszli do mnie oraz jakie cuda mi opowiadali, stwierdził, że węzły czuje i aby stwierdzić ZJD trzeba mieć już pewność, że wszystkie badania morfologiczne i obrazowe nie wskazują na żadne znane schorzenie. U mnie przypominam, każdy stwierdził to tylko po spojrzeniu i dotyku bagatelizując wspomniane objawy. W dodatku lekarz zwrócił uwagę, że gdybym był obywatelem Niemiec lub miał tamtejsze ubezpieczenie, to tomograf wykonany bym miał jeszcze tego samego dnia po przedstawieniu samych objawów.


Obecnie mam kartę DiLO, dzięki USG niemieckiego lekarza, bowiem marcowe i majowe (koniec miesiąca) USG w Polsce nic nie wykazało, prawdopodobnie już niedługo odejdę z tego świata bo około 12 tygodni czeka się na proces DiLO, a już nie mówiąc o wizycie w szpitalu bo wirus i kolejki. Lekarze w mojej okolicy to (nie wszyscy, urolog i laryngolog wykazywali się dużą wyrozumiałością i rozmową) komedia z dramatem, rentgen w oczach, zero wsłuchania się w problem, a także kwitek do leczenia psychiatrycznego. I choć zdaję sobie sprawę, że rak trzustki to wyrok, a jeżeli mam już tyle powiększonych węzłów na szyi i karku to kaplica, to choć może te trzy miesiące byłbym po zabiegu lub chociaż po tomografie, który wymaga skierowania specjalisty. Na same wizyty, badania USG i krwi oraz wyjazdy do lekarzy (50-70 km od miasta zamieszkania) wydałem około 1500 złotych. Czyli pokryłbym tomograf z rezonansem. Przecież lekarzem nie jestem i tylu lekarzy twierdzących, że to nie rak, na swój sposób mnie uspakajało, skoro zalecano mi wizyty u psychiatry i leki na ZJD. Teraz czuję już często kłucie brzucha oraz pleców, stolce pływają, a węzły dalej robią swoje.


Piszę ten post z prośbą o wykop efekt, raczej nie ze względu na zbiórkę bo ostatecznej diagnozy jeszcze nie ma, ale czuję że temat raczej jest przegrany, to może ten post uratuje komuś życie, a jeśli nie to może przyspieszy proces ratowania tego co się da, choćby tych kilku lat życia. Proszę byście nie zawierzali lekarzom konowałom na słowo i nie słuchali o tym, że internet nie leczy, bo może nie leczy ale faktyczne objawy pokrywają się z tym co w nim znajdziecie, gdybym wcześniej sugerował się internetem to bym wszystko poskładał do kupy.


Póki będę mógł, dopóty będę starał się odpowiedzieć na wasze pytania odnośnie tego jak to wygląda.