Media ujawniły, że Agencja Rezerw Materiałowych wystawiła w połowie lutego na sprzedaż aż 62 tys. maseczek ochronnych. Ostatecznie sprzedano prawie 35. tys. sztuk. W tym czasie rozwijała się już na świecie pandemia koronawirusa, a Agencja Wywiadu informowała rząd o zagrożeniu epidemiologicznym. Urzędnicy Agencji tłumaczyli, że maseczki tracą już termin ważności, a ich przegląd jest zbyt drogi.
7 kwietnia posłowie Lewicy Hanna Gill-Piątek oraz Marek Rutka złożyli wniosek do Najwyższej Izby Kontroli o zbadanie tej sprawy. - Odpowiadając na wniosek z 7 kwietnia o przeprowadzenie przez Najwyższą Izbę Kontroli czynności kontrolnych w Agencji Rezerw Materiałowych we wskazanym zakresie, uprzejmie informuję, że NIK jest gotowa podjąć przygotowania do wnioskowanej kontroli - wynika z pisma, NIK, o którym informuje portal "Wirtualna Polska".
Szef NIK-u Marian Banaś dodaje, że na ten moment Izba ma ograniczoną możliwość pracy z uwagi na pandemię koronawirusa. Po zniesieniu rygorów epidemicznych kontrolerzy NIK-u będą mogli przystąpić do czynności.
Agencja Rezerw Materiałowych broni się. Przekonuje, że nie sprzedawała maseczek w czasie pandemii koronawirusa. - Celem działań prowadzonych przez Agencję było zabezpieczenie odpowiedniej ilości najwyższej jakości masek stanowiących rezerwę strategiczną. W 2019 r. ARM zakupiła nowe maski w ilości przewyższającej ilość dotychczas posiadanych masek. Były one dostarczane sukcesywnie od kwietnia do grudnia ub. roku - wynika z oświadczenia Agencji.
W Gazeta.pl chcemy być dla Was pierwszym źródłem sprawdzonych informacji, ale też wsparciem i inspiracją w tych trudnych czasach. *PRZECZYTAJ NASZĄ DEKLARACJĘ *i weź udział w badaniu >>