Likwidacja OFE. Najbardziej mętnym punktem jest opłata 15 proc., ale pułapek jest więcej

Na obecnym posiedzeniu, Sejm mógł znów zająć się projektem ustawy dotyczącej przekształcenia OFE i przeniesienia stamtąd środków do IKE lub ZUS. Ostatecznie zrobi to jednak zapewne dopiero w lutym. Los projektu wydaje się jednak przesądzony, natomiast zawsze warto zwracać uwagę, że miejscami jest on - delikatnie rzecz ujmując - dziwny i kontrowersyjny.

Opłata przekształceniowa - ma sens czy nie?

Najbardziej mętnym punktem całego projektu ustawy jest oczywiście 15-procentowa opłata przekształceniowa. Przypomnę, że zostanie ona pobrana od środków zgromadzonych na OFE każdego Polaka przy ich transferze na IKE (czy raczej "nowe IKE", "IKE bis" albo "para-IKE", bo z pewnością nie można nazwać miejsca, w które trafią te pieniądze, prawdziwym IKE - ale o tym za chwilę). Słowem - np. z 10 tys. zł na OFE zrobi się 8,5 tys. na "nowym IKE". Reszta wesprze budżet państwa (formalnie - trafi do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, ale wobec tego z budżetu będzie potrzebna niższa dotacja dla FUS).

Transfer z OFE na IKE z ubytkiem 15 procent będzie domyślnym rozwiązaniem. Alternatywą będzie transfer środków z OFE na konto w ZUS. Wtedy opłata przekształceniowa nie została pobrana. Aby jednak przelać środki z OFE do ZUS i uniknąć 15-procentowej opłaty, trzeba będzie wykazać się inicjatywą i od 1 czerwca do 1 sierpnia br. w instytucji prowadzącej nasze OFE złożyć stosowną dyspozycję.

Trudno jest nadążyć za tokiem rozumowania PiS, którego przedstawiciele chętnie nazywają kradzieżą zaordynowaną przez rząd PO-PSL w 2014 r. zamianę części obligacyjnej OFE na stosowne zapisy 100 proc. ich wartości na subkoncie w ZUS, a jednocześnie znajdują podstawy, aby własnej reformy - wskutek której pobrana zostanie 15-procentowa opłata (te pieniądze bezzwrotnie znikną z rachunków emerytalnych Polaków) - nie traktować w kategoriach podbierania pieniędzy Polakom. Owszem, argumenty za opłatą są, i nawet mogą brzmieć logicznie. Problem tylko w tym, że równie logicznie brzmią kontrargumenty. Wygląda to więc tak, jakby nie próbowano zastanowić się, czy dałoby radę tej opłaty nie pobierać, ale od razu założono, że jest ona nieunikniona i starano się na wszelkie sposoby ją usprawiedliwić.

Spotkałem się z dwoma najważniejszymi argumentami za opłatą przekształceniową 15 procent przy transferze środków z OFE na "nowe IKE". Oto one:

1. Skoro emerytury z ZUS są opodatkowane, to środki, które trafią z OFE na "nowe IKE" - wcześniej niedotknięte żadnym podatkiem - też powinny zostać odpowiednio uszczuplone. Tak będzie sprawiedliwie i "spójne systemowo".

Niby coś w tym jest. Pytanie tylko, po co dzisiaj pobierać podatek (czy opłatę - jak zwał tak zwał, wychodzi na to samo; w projekcie ustawy możemy przeczytać, że opłata jest "substytutem podatku dochodowego"), który ma równoważyć PIT przy wypłacie emerytury czasem za kilkadziesiąt lat? W tym czasie wiele się może zmienić. Emerytury mogą być nieopodatkowane albo skala podatkowa inna niż obecne 17/32 proc.

Bardziej sprawiedliwe wydawałoby się opodatkowanie środków z "nowych IKE" przy wypłacie. No tylko wtedy tegoroczny budżet nie zyskałby na tym ruchu kilkunastu miliardów złotych (tak potrzebnych do zachowania braku deficytu w budżecie centralnym) - wpływy budżetowe byłyby rozłożone na wiele lat.

I tu dochodzimy do argumentu za opłatą nr 2.

2. Hola, hola! Ale przecież standardowo na tym polegają IKE, że trafiają na nie środki już opodatkowane (przecież przelewamy tam to, co wcześniej zarobiliśmy, a więc od czego już został odprowadzony PIT), za to podatku nie ma przy wypłacie! W przypadku obecnej reformy jest to samo - na "nowe IKE" powinny trafić opodatkowane pieniądze, zatem trzeba pobrać opłatę przekształceniową! Za to przy wypłacie nie powinno być już żadnego podatku.

Ten argument mógłby być słuszny, gdyby nie to, że miejsce, w które domyślnie mają trafiać środki z OFE, nie jest standardowym IKE. Jest poważną modyfikacją IKE, jest "nowym IKE" czy "para IKE".

Niby - tak jak na standardowym IKE - środki są prywatne. Tyle, że z prawdziwego IKE można je wypłacić w każdej chwili (wtedy pobierany jest podatek 19 proc. od zysków). Na "para IKE" środki, które trafią tam z OFE, będą "znaczone" i zamrożone -  nie będzie żadnej możliwości ich wypłaty przed osiągnięciem wieku 60-65 lat (kolejno dla kobiet i mężczyzn).

"Para IKE" będą miały też ściśle określoną politykę inwestycyjną, zakładającą - przynajmniej w ciągu najbliższych kilkunastu lat - utrzymywanie większości środków m.in. w akcjach z polskiej giełdy (z jednym wyjątkiem - na pięć lat przed terminem wypłaty środków zaczną one być inwestowane znacznie bezpieczniej, głównie w obligacje, aby zminimalizować ryzyko strat gdy nie będzie już czasu ich nadrabiać). Polityka inwestycyjna oparta na inwestycjach w akcje na GPW (która w ostatnich latach raczej się zwija niż rozwija) jest tłumaczona tym, że obecnie OFE mają głównie te akcje, i nie można ich masowo wyprzedać, bo to oznaczałoby poważną bessę. Nie da się jednak ukryć, że po prostu standardowe IKE mają znacznie bogatszą gamę możliwości inwestycyjnych.

Pytanie więc, czy w sytuacji, gdy środki z OFE trafią na coś, co jest jedynie pewną wariacją na temat prawdziwego IKE, uzasadnione jest kurczowe trzymanie się argumentu, że akurat w kwestii opodatkowania należy jeden do jednego bazować na mechanizmach ze standardowego IKE. Skoro środki na "nowym IKE" będą znaczone, nie byłoby problemu z ich zidentyfikowaniem i opodatkowaniem w momencie wypłaty.

>>> Co się stanie z naszymi pieniędzmi z OFE?

Zobacz wideo

Czytaj też: Likwidacja OFE już w 2020 r. Wybrać ZUS czy IKE? Podpowiadamy

Na IKE środki są dziedziczne, na koncie w ZUS nie

Muszę przyznać, że mocno mierzi mnie także częste szafowanie przez rząd argumentem, że przewagą przelewu środków z OFE do "nowego IKE" (z utratą 15 proc.) nad przelewem do ZUS będzie możliwość dziedziczenia środków w tym pierwszym przypadku. Nie, żeby było to kłamstwo. To wszystko najszczersza prawda. Jeśli zdecydujemy o transferze z OFE na "nowe IKE", te środki będą dziedziczne i w razie naszej śmierci przed 60-65. rokiem życia, zgromadzony kapitał będą mogli otrzymać bliscy. Jeśli zdecydujemy o transferze na konto w ZUS, o dziedziczeniu nie będzie mowy.

Tyle, że ZUS tak naprawdę prowadzi dla nas dwa rachunki - konto i subkonto. O ile środki (czy zapis tych środków) na koncie nie są dziedziczne, o tyle na subkoncie - są. W projekcie ustawy wyraźnie zapisano, że środki z OFE - jeśli nie na "nowym IKE" - mają być zapisane na KONCIE w ZUS. Tymczasem wystarczyło dodać trzy litery "sub", i już środki z OFE także w ZUS byłyby dziedziczne. Skoro to takie ważne dla Polaków, to dlaczego tego nie zrobiono? W uzasadnieniu ustawy nie udało mi się znaleźć wytłumaczenia - czy wynikało to np. z chęci naganiania na przelewy z OFE na "nowe IKE" dzięki argumentowi o braku dziedziczenia w ZUS, czy np. z tego, że jednak waloryzacja na koncie w ZUS jest wyższa niż na subkoncie.

Warto przy okazji zauważyć, że w ramach dotychczasowego "suwaka bezpieczeństwa", czyli sukcesywnego przekazywania środków z OFE do ZUS na 10 lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego, te środki trafiały na subkonto w ZUS. Ani przez chwilę nie traciły więc możliwości dziedziczenia - były nią objęte zarówno w OFE, jak i na subkoncie w ZUS.

Co więcej - mało kto to zauważył, ale wybór "IKE czy ZUS" będzie automatycznie pociągał za sobą także drugą decyzję. Decyzję co do tego, co będzie się działo z kolejnymi składkami emerytalnymi, gdy OFE już nie będzie. Kto wybierze IKE, tego część przyszłych składek emerytalnych (7,3 proc. wymiaru składki) będzie trafiała na "dziedziczne" subkonto w ZUS. Kto wybierze ZUS, tego całość składek emerytalnych będzie trafiała na "niedziedziczne" konto w ZUS. Dziś jest inaczej - nawet jeśli ktoś nie odkłada na OFE, to i tak zawsze część jego składek trafia na "dziedziczne" subkonto.

Przepychanie do "nowych IKE"

To wszystko - pokrętne tłumaczenia opłaty przekształceniowej czy dziwy, które dzieją się w kwestii kont i subkont w ZUS - sprawiają, że mam bardzo ograniczone zaufanie do projektu reformy zaproponowanej przez rząd.

Nie chcę rozstrzygać, czy lepszy będzie transfer z OFE na "nowe IKE" czy do ZUS. Zresztą tak naprawdę to, która decyzja byłaby lepsza, może okazać się za kilkadziesiąt lat, bo będą miały na to wpływ wiele czynników, o których dziś nie mamy pojęcia, m.in.:

  • stopy zwrotu na "nowych IKE" vs. wysokość waloryzacji na koncie w ZUS

  • ewentualnej śmierci przed osiągnięciem 60/65 lat - środki na "nowym IKE" będą dziedziczne, na koncie w ZUS przepadną

  • długości życia na emeryturze - środki na "nowym IKE" będą ograniczone i kiedyś się skończą. Emerytura z ZUS jest dożywotnia, więc jeśli ktoś będzie żył dłużej niż założy ZUS na podstawie danych statystycznych co do dalszej długości życia, otrzyma de facto więcej niż wpłacił.

Mam jednak nieodparte wrażenie, że projekt ustawy ma w sobie mechanizmy "przepychające" środki z OFE na "nowe IKE", co pozwoli rządowi m.in. zebrać grube miliardy złotych z opłaty przekształceniowej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.