Były już szef gabinetu prezesa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych miał pobrać bezprawnie dane ponad 45 tys. płatników składek. Nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. W sądzie pracy wygrał sprawę o zwolnienie dyscyplinarne - podaje w czwartek "Dziennik Gazeta Prawna".

Jak informuje dziennik, były dyrektor gabinetu prezesa ZUS jest oskarżony o przesyłanie wrażliwych danych Zakładu ze służbowej skrzynki na prywatny adres e-mail.

Miał to robić, kiedy był już w okresie wypowiedzenia, które sam złożył. Wśród informacji miały być dane ponad 45 tys. podmiotów, które płacą składki na ubezpieczenie społeczne. Według ZUS żaden pracownik nie jest upoważniony do posiadania danych o takiej wadze. Dowodem jest kontrola poczty, która wykazała, że w ciągu dwóch tygodni dyrektor przesyłał różne informacje 47 razy - napisano w artykule.

Według gazety Antoni K. nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że oskarżenia są bezpodstawne, nikomu nie udostępniał żadnych danych, a jedynie wykorzystywał je w pracy naukowej, na co miał zgodę prezes Zakładu. K. został zwolniony dyscyplinarnie, ale wygrał w tej sprawie z pracodawcą w sądzie. Jego zdaniem zawiadomienie do prokuratury to kolejny przejaw mobbingu - podaje "DGP".

"DGP" przypomina, że o skierowaniu sprawy do prokuratury informował już "Fakt". Udało nam się ustalić, że pod koniec marca ubiegłego roku śledczy skierowali w tej sprawie akt oskarżenia. Z informacji, jakie uzyskaliśmy w Sądzie Rejonowym Warszawa-Żoliborz, wynika, że odbyły się dwie rozprawy. Oskarżenie dotyczy przestępstwa nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego w związku z ustawą o ochronie danych osobowych - czytamy.