Prawie zatłukł go na śmierć. Teraz chce kasacji wyroku - rozmawiamy z ofiarą [FOTO FILM]

Opublikowano:
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Krzysztof Z., ps. "Cyklop" brutalnie pobił Michała w Jarosławiu. Policja poszukiwała go przez dwa lata, okazało się, że oprawca uciekł do Wielkiej Brytanii - tam znalazł go detektyw Rutkowski i doprowadził przed obliczę sprawiedliwości. Wyrok zapadł - cztery lata więzienia, niecałe 54 tys. złotych odszkodowania dla ofiary. Cyklop chce jednak kasacji wyroku.

Krzysztof Z., ps. "Cyklop" dopadł Michała Juchę (pokrzywdzony wyraził zgodę na upublicznienie wizerunku) w nocy z 12 na 13 sierpnia 2016 roku pod barem z zapiekankami i tam brutalnie go pobił.

Ja prawie zmarłem.  

- mówi Michał Jucha, którego obrażenia były naprawdę przerażające. Pęknięta w kilku miejscach czaszka, połamane żebra i ręka, rozległy obrzęk pourazowy mózgu oraz krwiak przymózgowy. Michał Jucha do dziś pozostaje na rencie, jego życie całkowicie się zmieniło. 

Policja nie mogła ustalić miejsca pobytu Cyklopa. Poszukiwania trwały dwa lata - w tym czasie Michał Jucha postanowił współpracować z mediami, aby nagłośnić swoją sprawę. Udało mu się dotrzeć nawet do Sprawy dla reportera, gdzie opowiedział swoją historię. Krzysztofa Z. pomógł odnaleźć detektyw Krzysztof Rutkowski. Jak twierdzi pokrzywdzony, po niecałych dwóch tygodniach od publikacji materiału w TVP, Cyklop został ujęty. Krzysztof Z. miał się tłumaczyć, iż chciał przyznać się do zarzucanego mu czynu, jednak skoro faktycznie tak było, to dlaczego przez dwa lata ukrywał się na terenie Wielkiej Brytanii?

Zobacz materiał Sprawy dla reportera

  

Cyklop nie był sam, było pięciu ludzi. To jednak głównie on szukał zaczepki. Nie byłem pierwszą osobą przez niego pokrzywdzoną. Jednak dopiero dzięki mediom, z którymi się skontaktowałem, sprawa ruszyła do przodu, a on [Cyklop - przypis red.] został złapany w Wielkiej Brytanii, w hrabstwie Kent, po dwóch latach. Jestem wdzięczny detektywowi Rutkowskiemu za pomoc, to dzięki niemu udało się odnaleźć mojego oprawcę, to jego umiejętności i inicjatywa doprowadziły do tego. Nic innego nie przyniosło skutku. Jednak sprawa w sądzie ciągnęła się ponad rok. Wstępnie udało mi się uzyskać odszkodowanie, ale to w wyniku działań moich adwokatów, ale jeśli chodzi o to, co orzekł sąd, to nie dostałem nic, zero. Dopiero sprawa cywilna będzie wchodzić w grę. - opowiada nam Michał Jucha

Pokrzywdzony na pytanie o to dlaczego doszło do pobicia twierdzi, że nie ma pojęcia. Krzysztof Z. miał po prostu szukać powodu, żeby kogoś skrzywdzić. 

Wyrok jest już prawomocny od 5 września 2019 roku, ale teraz wypłynął wniosek o jego kasację. Na 99% sąd główny w Warszawie odrzuci to, ale nie jestem tego pewien. Po prostu kwestia czekania, czekania i czekania - tak to niestety w naszym kraju wygląda. Niemniej, wniosek o kasację przyszedł za późno, od zapadnięcia wyroku minęły cztery miesiące, a obrończyni Cyklopa miała na jego złożenie 30 dni. Dopiero w czwartek, 16 stycznia porozmawiam ze swoją firmą adwokacką i zobaczymy, co z tego wyniknie.  - mówi pokrzywdzony

Jaka jest podstawa do kasacji wyroku Cyklopa? W skrócie, obrończyni Krzysztofa Z. powołuje się na rażące naruszenie prawa procesowego, a także twierdzi, iż według oceny zgromadzonego materiału dowodowego, Cyklop nie miał zamiaru spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Michała Juchy, a czynu miał dopuścić się nieumyślnie. Co więcej, Krzysztof Z. miał według obrończyni, uderzyć pokrzywdzonego tylko raz, a ten z powodu upadku na twarde podłoże, miał doznać tak poważnych obrażeń głowy.

Michał Jucha nie ma lekko, jak pisaliśmy wcześniej - przysługuje mu renta, ta jednak nie pozwala na normalną egzystencję. Z powodu swojego uszczerbku na zdrowiu, również wielu pracodawców nie chce zatrudnić pokrzywdzonego. 

Przebywam na rencie, ona jest żałośnie niska - mam niecałe 1100 złotych miesięcznie na przeżycie. Próbuję znaleźć pracę, jednak po wysłaniu miliarda CV do przeróżnych miejsc, nadal nie mogę jej otrzymać. To nie wynika z braku miejsc, tylko podejścia potencjalnego pracodawcy do mnie. Wiele razy ja czy moi znajomi, usłyszeliśmy, że ludzie boją się, że mi podczas pracy coś może się stać. Ja oczywiście to rozumiem, ale mi się nic nie stanie. Jednak w porządku - niech tak myślą, powoli wyjdę na prostą, tylko muszę "swoje odczekać".  Jednak gdzie tylko mogę to próbuję sam sobie pomóc. Co zrobiłem, to zrobiłem, nic więcej jednak nie jestem w stanie zdziałać. Cały czas wszystko jest do tyłu. Niestety, sąd najwyraźniej uważa, że z takiej renty mogę wyżyć - chętnie zamieniłbym się z nim miejscami. Co prawda mogę sobie dorobić, na przykład na umowie-zlecenie, ale znaleźć miejsce, w którym mogę podjąć pracę nie jest łatwo. Tak naprawdę tkwię dalej w tym, co było. - mówi Michał Jucha

Michała Juchę można wesprzeć finansowo na zorganizowanej przez niego zbiórce Internetowej. Zobacz:

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zaloguj się aby otrzymać dostęp do treści premium

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE