Polacy wyrzuceni z norweskiego samolotu: „Potraktowano nas jak pijanych, nie pozwolono udowodnić trzeźwości” [HISTORIA CZYTELNIKA]
Polacy podróżowali norweskimi liniami lotniczymi, Widerøe /zdjęcie ilustracyjne flickr.com/CC BY 2.0/Valentin Hintikka
Niestety dwóch z nas popełniło błąd, wykroczenie – zostali przyłapani na paleniu w toalecie. Wezwano policję, która po rozmowie z nami darowała im to i dała im ostatnią szansę.
Gustaw wyjaśnia, że jeden z kolegów, który bardzo dobrze zna angielski, pomógł dwóm pozostałym w wyjaśnieniu sytuacji w rozmowie ze służbami. Incydent zakończył się polubownie. A przynajmniej tak się tylko wydawało.
Proszę wysiadać
Polacy pojechali więc na komisariat, by udowodnić, że są trzeźwi, jednak i tam napotkali problem. – Pojechaliśmy tam i znów powiedziano nam, że możemy dmuchnąć w alkomat, żeby sprawdzić trzeźwość, ale żadnego potwierdzenia nie będzie. Wysłano nas do szpitala. Tam przed badaniem wyszedł doktor i powiedział, że pracownicy szpitala dzwonili na policję i że oni [funkcjonariusze – przyp.red.] nikogo do badania nie wysyłali – w takich przypadkach, jeśli policja chce, sama robi badanie.
Jak opowiada Gustaw, lekarz dodał także, że jest wielu oczekujących pacjentów, więc może pobrać Polakom krew do badania, jednak… dopiero za sześć godzin, tym bardziej, że nie jest to nagły przypadek. Mężczyźni ostatecznie poddali się.
Po ustaleniach między sobą, że to już nie ma sensu po tylu godzinach, wróciliśmy na lotnisko i kupiliśmy bilety na następny samolot. Na lotnisku widzieliśmy mnóstwo norweskich kibiców pijących alkohol i śpiewających, ale pewnie ich uznano za trzeźwych. Nas potraktowano jak ludzi pijanych, bezpodstawnie, nie rozumiem dlaczego, może szukalibyśmy jeszcze jakichś rozwiązań, ale niestety musieliśmy pojawić się następnego dnia w pracy, poza tym żadne wytłumaczenia nie docierały.
„Złamali prawo”
Biuro prasowe zapoznało się z dwoma raportami z sytuacji: wewnętrznym, sporządzonym przez kapitana lotu, a także tym dostarczonym przez kierownika ds. nadzoru obsługi naziemnej.
Pilot obecny był w strefie bramkowej z dużym wyprzedzeniem. Zauważył, że w okolicy toalet sześć osób dyskutuje z czworgiem pracowników ochrony lotniska. Część z osób, które wdały się w dyskusję z ochroną, zamknęła się w toalecie, w której paliła papierosy. Palenie w miejscu publicznym jest zabronione, dlatego też zareagowali pracownicy ochrony lotniska. Kapitan spotkał się z kierownikiem ds. nadzoru obsługi naziemnej, który radził mu, by nie wpuszczać grupy na pokład samolotu. Podczas tego lotu obsługą pasażerów zajmuje się tylko jedna stewardessa. Gdy dowiedziała się o incydencie z paleniem w toaletach, nie chciała, by wpuścić grupę na poklad, gdyż bała się, że na pokładzie również nie będzie ona przestrzegać zasad bezpieczeństwa obowiązujących podczas lotu. W razie gdyby doszło do sytuacji, w której personel pokładowy musiałby zareagować, nie miałaby nikogo innego do pomocy, a zadaniem personelu jest dbanie o bezpieczeństwo wszystkich pasażerów. Kapitan przekazał obsłudze naziemnej, że nie zezwala na wpuszczenie grupy na pokład.
Jak jednak podkreśla przedstawicielka linii lotniczych, w żadnym z raportów nie wspomniano o pasażerach będących pod wpływem alkoholu. Dlatego też nie może komentować tego faktu. W żadnym z raportów, zaznacza, nie ma także wzmianki o tym, a co opisuje nasz czytelnik, że pasażerowie musieli udać się do biura policji znajdującego się na lotnisku. Na nasze pytanie o pijanych norweskich pasażerów odpowiada, że pasażer będący pod wyraźnym wpływem alkoholu również może zostać niewpuszczony na pokład samolotu, to samo dotyczy także pasażerów, którzy nie przestrzegają prawa, czy naruszają zasady bezpieczeństwa swoim zachowaniem.
Poniżej: sytuacja miała miejsce na stołecznym lotnisku Oslo Gardermoen.
Odpowiedzialność zbiorowa
Zwróciliśmy się również do policji, by dowiedzieć się, dlaczego – mimo wielokrotnych próśb – Polakom nie pozwolono poddać się badaniu na trzeźwość. Do tej pory nie uzyskaliśmy jednak odpowiedzi.
Ponadto, jak opowiada nasz czytelnik, szef norweskiej firmy, w której Polacy pracują, skontaktował się z linią lotniczą, by wyjaśnić całe zajście. – Przełożony przekazał nam, że z Widerøe wpłynęło potwierdzenie, że byliśmy pod wpływem alkoholu. To nie była prawda – podsumowuje gorzko.
Przydarzyła Ci się historia, o której chcesz nam opowiedzieć? Napisz na redakcja@mojanorwegia.pl lub odezwij się do nas na Facebooku. Gwarantujemy anonimowość.
To może Cię zainteresować
19-01-2020 21:56
0
0
Zgłoś
19-01-2020 19:05
0
0
Zgłoś
16-01-2020 18:16
1
0
Zgłoś
15-01-2020 20:56
0
-2
Zgłoś
15-01-2020 17:27
28
0
Zgłoś
14-01-2020 18:45
29
0
Zgłoś
14-01-2020 18:25
35
0
Zgłoś
14-01-2020 18:13
0
0
Zgłoś
14-01-2020 17:06
30
0
Zgłoś
14-01-2020 07:54
0
-5
Zgłoś