Radio Szczecin 75 zaprosiło do studia dentystów, aby ci zreferowali dokąd zmierza publiczna stomatologia. Odpowiedź jest krótka: donikąd. Na kolejne pytanie: Co można zrobić w tej sytuacji? Odpowiedź jest równie krótka: trzymać kciuki. To niewiele, jeśli weźmie się pod uwagę opór, jaki Ministerstwo Zdrowia prezentuje w rozmowach o przyszłości stomatologii funkcjonującej w ramach publicznej ochrony zdrowia.

Te rozmowy to także nadinterpretacja panującej sytuacji, gdyż woli słuchania środowiska lekarzy dentystów jak efektywnie przeciwstawiać się wstydliwej epidemii próchnicy – praktycznie nie ma.

Z każdym rokiem ubywa stomatologów, podpisujących kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia. W 2018 r. na 37 tys. praktykujących stomatologów – tych związanych z NFZ było ok. 7 tys. To o 700 mniej niż rok wcześniej.

Ministerstwo Zdrowia uważa, że Polacy pogodzili się już z sytuacją, w której za wizytę u stomatologa trzeba płacić i stara się utwierdzić rodaków w takim przekonaniu.

Dentobusy i opieka stomatologiczna nad uczniami są projektami, które za fasadą frazesów niewiele wnoszą dobrego do walki o zdrowy uśmiech najmłodszych.

Dr n. med. Agnieszka Ruchała Tyszler, członek NRL, przew. Komisji Stomatologicznej ORL w Szczecinie uważa, że osoby tworzące takie programy rozbudziły olbrzymie oczekiwania, a tymczasem skala podjętych działań jest niewielka. Dentobusy nie mogą wiele zmienić na mapie białych plam usług stomatologicznych, tym bardziej, że dziecko jest pacjentem wymagającym. Nie może być mowy o skutecznym leczeniu w spartańskich warunkach gdy na swoją kolejkę czekają ustawieni w klasy uczniowie całej szkoły.

Anita Pacholec, sekretarz i członek Prezydium Komisji Stomatologicznej NRL, przewodnicząca zespołu ds. świadczeń stomatologicznych, finansowanych ze środków publicznych NRL starała się odpowiedzieć na pytanie: Jakie jest uzasadnienie trwania dentystów w toksycznym związku z NFZ skoro procedury są niedofinansowane.

Wiele procedur zostało wycenionych kilkanaście lat temu. Jeśli wówczas były logicznie skalkulowane, to już 10 lat temu tylko ich część pozostawała rentowna, kilka lat temu być może jeszcze się do nich nie dopłacało, obecnie są już deficytowe.

Nic dziwnego, że uczestnicy systemu świadczeń sygnowanych przez NFZ wykruszają się z każdym rokiem. Tych co dotychczas nie wystraszyła perspektywa coraz trudniejszego wiązania końca z końcem, odstraszają nowe i uciążliwe wymogi, niestety w głównej mierze zwiększające biurokratyzację, a w mniejszym stopniu służące poprawie jakości realizowanych usług.

Efekt jest taki, że nie ma komu leczyć osób najbardziej potrzebujących, a więc tych o niższych dochodach, mieszkających poza dużymi aglomeracjami.

Coraz częściej konkursy na świadczenia stomatologiczne są odwoływane z uwagi na brak chętnych. Szczególnie napięta sytuacja jest w doraźnej pomocy stomatologicznej. Publiczny płatnik widzi tę sytuację, a mimo to z wiarą w lepszą przyszłość tkwi przy niedoszacowanych wycenach.

- Samorząd wymusza rozmowy na Ministerstwie Zdrowia, ale nawet wówczas gdy do nich dochodzi, to odnosimy wrażenie, że przedstawiciele resortu, jeśli nawet rozmawiają, to wcale nie słuchają tego co mamy do powiedzenia – ocenia Anita Pacholec.