Światowa produkcja stali jest dziś największa w historii, jednak coraz mniejszy udział w niej mają państwa europejskie. Wygaszanie wielkiego pieca w Nowej Hucie jest symbolem zmian zachodzących w branży hutniczej.
Im bardziej Unia Europejska zazielenia się z powodu ambitnych celów klimatycznych, tym bardziej branże takie jak hutnictwo mogą spodziewać się w najbliższych latach problemów z produkcją. Symbolem tego stanu rzeczy jest wygaszanie wielkiego pieca w Nowej Hucie zapoczątkowane 23 listopada br. Chociaż produkcja w zakładzie nadal trwa, to już nie na taką skalę jak wcześniej.
Nowa Huta to miejsce-symbol na mapie polskiego hutnictwa, także w kontekście nieuchronnych, jak się wydaje, zmian. Kraków już przygotowuje się do tchnięcia w postindustrialną przestrzeń nowego życia.
Symptomów kryzysu branży hutniczej jest więcej. Do jej gorszych wyników przyczyniła się także m.in. wojna handlowa z USA. Szansą mogą być nowe technologie wodorowe, ale to – jak na razie – perspektywa najbliższych lat, lub skorzystanie przez poszczególne kraje ze środków zarezerwowanych w Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (FST) – instrumentu nowej Komisji Europejskiej, który ma pomóc regionom najsilniej uzależnionym od przemysłu produkującego emisje CO2.
Największa produkcja w historii
Unia Europejska już dawno straciła miano największego producenta stali głównie na rzecz państw azjatyckich, a ponadto w 2018 r. poziom produkcji we Wspólnocie spadł w porównaniu z rokiem 2017. Tymczasem „nigdy na świecie nie produkowano tak dużej ilości stali. Nigdy w historii świata nie było takiego popytu na stal” – podkreśla w rozmowie z EURACTIV.pl Stefan Dzienniak prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (HIPH).
Rzeczywiście w liczbach bezwzględnych globalne hutnictwo ma się bardzo dobrze. W XXI w. podwojono produkcję i konsumpcję. Z 1,8 mld ton stali produkowanych na świecie, połowa przypada na Chiny. Dużo produkuje się także w Wietnamie, który w 2018 r. przegonił Polskę pod względem produkcji stali surowcowej. Tymczasem ostatnie miesiące są coraz trudniejsze dla europejskiego hutnictwa. Konkurencja ze wschodu, czynniki ekonomiczne i środowiskowe przyczyniają się do negatywnych trendów w branży, która w Europie zatrudnia około 330 tys. pracowników (z firmami kooperującymi to ponad 2 mln).
Nadzieje na przyszłość i brak zwolnień
O zamknięciu stalowni w krakowskiej hucie należącej do koncernu ArcelorMittal spekulowano od kilku miesięcy. Informacje te potwierdziły się w listopadzie, gdy rozpoczęto procedurę wygaszania wielkiego pieca, który zaledwie trzy lata wcześniej przeszedł gruntowną modernizację wartą 175 mln złotych. „Dlatego firmie zależy na wznowieniu produkcji, jak tylko pozwolą na to warunki rynkowe” – przekonuje Marzena Rogozik z ArcelorMittal Polska.
„W obecnej sytuacji – kontynuuje przedstawicielka krakowskiej huty – w której mamy do czynienia ze spadkiem popytu na stal, pozaeuropejską konkurencją nieponoszącą dodatkowych kosztów związanych z opłatami klimatycznymi czy z wysokimi cenami prądu, produkcja stała się nieopłacalna”. Pracownicy nie zostali jednak pozostawieni sami sobie.
„W Krakowie w pięciu naszych zakładach pracuje łącznie ok. 3,5 tys. osób. Staraliśmy się znaleźć optymalne rozwiązanie dla każdego z 800 pracowników zatrudnionych w części surowcowej (wielki piec i stalownia)”. I tak część oddelegowano do pracy w hucie w Dąbrowie Górniczej. Ponad połowa z 800 osób zatrudnionych w części surowcowej pozostanie w Krakowie, aby na bieżąco dbać o konserwację wielkiego pieca i stalowni. Pozostali pracownicy, którzy nie wykonują tymczasowo pracy, będą pobierali wynagrodzenia postojowe od 80 do 60 proc. standardowego wynagrodzenia.
Nowa Huta nie jest wyjątkiem
Ograniczenie produkcji w zakładzie ArcelorMittal w Nowej Hucie to tylko część negatywnego trendu w polskim i europejskim hutnictwie. W październiku po pół roku produkcję wznowiła Huta Częstochowa zatrudniająca 1,2 tys. osób. Przez wiele miesięcy wydawało się niemal pewne, że zakład trzeba będzie zamknąć, jednak w ostatniej chwili na zainwestowanie – póki co na próbę – zdecydowała się firma Sunningwell International Polska. Spółka podpisała umowę dzierżawy zakładu na 12 miesięcy.
Produkcję z powodu bankructwa przerwano jednak w Hucie Pokój w Rudzie Śląskiej, a jeszcze przed wakacjami wyłączono trzy piece w Hucie Łaziska. To rzeczywisty koniec produkcji w tym zakładzie w obecnej formule, a wyliczankę można kontynuować, ponieważ samo wygaszanie wielkiego pieca w Krakowie wpłynie negatywnie na pracę kilku współpracujących zakładów, np. koksowni w Zdzieszowicach. Na początku grudnia br. globalny potentat indyjski Tata Steel zapowiedział zwolnienie 3 tys. osób w swoich europejskich zakładach. Holenderskie media informowały pod koniec listopada, że cięcia w spółce w najbliższych latach mają sięgnąć nawet 800 mln euro.
Polityka klimatyczna UE i wojna handlowa
Kłopoty branży, to – jak zwykle w takich sytuacjach – splot niekorzystnych okoliczności. Przedstawiciele zamykanych polskich hut zwracają uwagę na politykę klimatyczną UE, a przez to na rosnące koszty emisji CO2. „Uprawnienia do emisji CO2 wciąż drożeją. W lipcu br. za 1 tonę trzeba było zapłacić blisko 30 euro podczas, gdy jeszcze rok temu było to czterokrotnie mniej” – podkreśla Marzena Rogozik. Wysokie ceny uprawnień wpływają także na ceny energii. Polski miks energetyczny w aż 80 proc. opiera się na węglu. Tymczasem szacuje się, że ceny energii elektrycznej stanowią od 8 do 25-30 proc. kosztów produkcji.
„Na unijnym systemie handlu emisjami (UE ETS) zyskuje klimat, ale coraz trudniejsza jest sytuacja europejskiego hutnictwa. Korzysta na tym przemysł azjatycki, gdzie nie ma takich obostrzeń”, dodaje Stefan Dzienniak. W ubiegłym roku europejskie hutnictwo zakupiło uprawnienia do emisji 1 mln ton CO2. Wprawdzie od nowego roku w Polsce będzie można uzyskać rekompensaty dla branż energochłonnych, ale takie ułatwienia wiele krajów UE wprowadziło już kilka lat temu, dodaje Rogozik.
Nie bez znaczenia dla branży jest wojna handlowa zapoczątkowana w marcu 2018 r. przez Donalda Trumpa. „Jej skutki uwidoczniły się z kilkumiesięcznym opóźnieniem, dopiero pod koniec 2018 r.” – twierdzi Stefan Dzienniak. Prezydent USA podwyższył cła na wyroby stalowe i aluminiowe wchodzące na amerykański rynek. Decyzja ta spowodowała, że 3,5 mln ton stali, które nie wjechały do USA pozostało w Europie.
Z obliczeń wynika, że w I połowie br. produkcja unijnego hutnictwa spadła o 2,5 proc. rok do roku. W Polsce to aż 8 proc., a wstępne szacunki mówią, że na koniec 2019 r. może to być już 18 proc. „Silna presja na wyroby stalowe przy stałych cenach surowców i spadku cen produktów spowodowały zbliżenie marż do granicy opłacalności. W efekcie z rynku wypadają ci, którzy mieli największe koszty” – analizuje prezes HIPH.
Mikrohistoria Nowej Huty
Każdy z zamykanych zakładów to nie tylko historia miejsca, ale także pracujących w nim ludzi. Zakłady hutnicze to mniej lub bardziej bezpośredni kontynuatorzy Hut uruchamianych za czasów PRL. Zakład ArcelorMittal w Krakowie to niegdysiejsza Huta im. Lenina przekształcona w latach 90 XX w. w Hutę im. Sendzimira.
Wygaszanie wielkiego pieca w Krakowie ma więc także inne znaczenie niż tylko gospodarczo-ekonomiczne. „W 2019 r. mija 70 lat od rozpoczęcia budowy Nowej Huty, jednak produkcja spadała regularnie od 30-40 lat. To zdecydowanie dłuższy proces, a współczesna koniunktura oraz kwestie klimatyczne tylko przyspieszyły jego finalizację”, mówi w rozmowie z EURACTIV.pl Maria Wąchała-Skindzier, historyk i kierownik Muzeum Dziejów Nowej Huty, oddziału Muzeum Historycznego Miasta Krakowa (MK).
„Decyzja o budowie kombinatu zdeterminowała powstanie Nowej Huty. Na miejsce budowy ściągali ludzie z całej Polski, nie tylko z okolic Krakowa. To stanowiło o odrębności tego miejsca i budowało swoistą tożsamość nowohucian i nowohucianek. To miejsce do dzisiaj nic nie straciło ze swojej siły przyciągania. Zmienił się jednak kontekst społeczno-kulturowo-zawodowy” – dodaje przedstawicielka MK.
„W PRL kombinat dominował w życiu dzielnicy. Obecnie, wraz z transformacją ustrojową i spadkiem produkcji oraz zatrudnienia zakład jest jeszcze obecny w pamięci mieszkańców, ale mniej w życiu codziennym. Pracuje tu ciągle 3,5 tys. osób, jednak to ponad 10-krotnie mniej niż w latach świetności” – kontynuuje Maria Wąchała-Skindzier.
Dziś Nowa Huta przechodzi zmiany podobne do tych, które można zauważyć w innych postindustrialnych przestrzeniach. „Nowa Huta od dawna nie przyciąga już dzięki pracy w kombinacie, lecz ze względu na inne walory. Stała się modną dzielnicą, atrakcyjną dla młodych ludzi, którzy wybierają to miejsce ze względu na dobrą infrastrukturę, zieleń, komunikację z centrum miasta, ale także z powodu oferty kulturalnej. Nowa Huta to przede wszystkim jednak dobrze zaprojektowane miejsce, przyjazne dla mieszkańców i dla rodzin” – dodaje kulturoznawca Jarosław Klaś z Ośrodka Kultury im. C.K. Norwida w Krakowie.
Frontem ku przyszłości
Nowa Huta to nie tylko zakład produkcyjny, ale także ogromne założenie architektoniczne, w które zaangażowani byli najlepsi przedwojenni specjaliści, przypomina Maria Wąchała-Skindzier. „Zrealizowali oni założenie samowystarczalnego miasta ogrodu w obowiązującym wówczas stylu socrealistycznym. To unikatowe nawet w skali światowej założenie urbanistyczne, które ma szansę – w odniesieniu do najstarszych budynków dzielnicy – trafić na listę światowego dziedzictwa UNESCO” – podkreśla Jarosław Klaś.
Tymczasem niedawno radni Krakowa podjęli uchwałę o powstaniu, drugiego w stolicy Małopolski po Starym Mieście, parku kulturowego. Ma on uchronić przed zniszczeniem zabytkową architekturę dzielnicy oraz uporządkować chaos wizualny, przede wszystkim w odniesieniu do reklam i billboardów. „Park Kulturowy Nowa Huta to narzędzie dla ochrony dla przyszłych pokoleń tego unikatowego dziedzictwa”, konkluduje Jarosław Klaś.
Ponadto pięć lat temu Kraków powołał spółkę Nowa Huta Przyszłości (NHP). Ma ona na wschodnie tereny miasta ściągnąć wielki biznes i pomóc stworzyć tysiące miejsc pracy. W lipcu br. spółka otrzymała dofinansowanie unijne w wysokości 59 mln zł na przygotowanie terenów pod inwestycje. Na 40 poprzemysłowych hektarach znajdą się m.in. miejsca dla firm z sektora małych i średnich przedsiębiorstw działających głównie w branży IT, biotechnologii, przemysłu kreatywnego i innych.
„Tworzenie specjalnej strefy aktywności gospodarczej przy ogromnych nakładach finansowych jest pewnego rodzaju wstępem do przekształcania Nowej Huty. Chcemy, by stała się ona miejscem aktywnym gospodarczo i odpowiadającym na wyzwania przyszłości” – mówił w lipcu Jerzy Muzyk, zastępca prezydenta ds. zrównoważonego rozwoju.
Szansą Nowy Zielony Ład?
Nowa Huta to tylko jeden z przykładów przenikania się tradycyjnego przemysłu z nowymi tendencjami, które zdominują europejską gospodarkę w przyszłości. W dłuższej perspektywie miejsca pracy w takich branżach, jak hutnictwo czy górnictwo będą ograniczane, niezależnie od tego, czy węgla w Polsce wystarczy na 200 lat czy nawet dłużej. To efekt z jednej strony podjęcia przez Komisję Europejską decyzji o realizacji ambitnych celów klimatycznych, a z drugiej rosnących cen energii elektrycznej wytwarzanej z węgla.
Szansą na dokonanie transformacji może być Fundusz Sprawiedliwej Transformacji. Wiadomo już, że instrument nowej Komisji będzie przede wszystkim wspierał obywateli regionów, którzy najsilniej odczują skutki transformacji. Zadaniem FST będzie pozwolenie na zdobywanie nowych kwalifikacji czy tworzenie miejsc pracy w innych, bardziej ekologicznych sektorach gospodarki.
Wciąż nie wiadomo, jak podzielone zostaną środki. Komisja przewidziała ok 5 mld euro w ciągu najbliższych pięciu lat na ten cel z puli 100 mld euro, które Ursula von der Leyen zapowiedziała zmobilizować wspólnie z Europejskim Bankiem Centralnym (EBI) na potrzeby transformacji energetycznej, tj. odchodzenia od nieekologicznych źródeł energii przy jednoczesnym minimalizowaniu kosztów i strat gospodarczych. Czy Polska wykorzysta tę szansę?