Klienci Inpostu, którzy chcieli odebrać swoje zamówienia z Paczkomatu przy Pasażu Stokłosy na Ursynowie, byli w piątek 6 grudnia świadkami nietypowej sytuacji. Z uwagi na natłok przesyłek firma poinformowała ich, że mogą odebrać swoje paczki z samochodu kuriera przy Paczkomacie. Zamiast w pojeździe, zamówienia były jednak - wedle relacji klientów - porozrzucane na chodniku, a nawet w okolicznych krzakach.
>>> Nie tylko Święty Mikołaj. Zobacz, kto rozdaje prezenty w Europie:
Sytuację opisał na jednej z facebookowych grup pan Piotr. "Kupujemy w internecie. Wybieramy odbiór w Paczkomacie... bo wygodniej. Dostajemy SMS "paczka wyjątkowo czeka w samochodzie u kuriera do godziny XX:XX" Idziemy na miejsce, a tam... Paczki na chodniku, na murku i wyżej na krzakach i ziemi oraz ludzie kręcący się obok" - napisał, zamieszczając zdjęcie, na którym widać piętrzące się przy Paczkomacie pakunki z zamówieniami.
Jak dodał, w kolejce po odbiór czekało ponad dwadzieścia osób, a paczki w żaden sposób nie były pilnowane - istniało więc ryzyko, że ktoś je ukradnie. Na Facebooku rozgorzała dyskusja, w której dominowały głosy niezadowolonych klientów. Niektórzy zaczęli się też niepokoić, że ich paczki zaginą (według regulaminu Inpost przekierowuje zamówienia z powrotem do Paczkomatów, gdy klienci nie odbiorą ich z samochodu kuriera - red.).
Masakra. Efekt Black Friday
Tam gdzieś jest moja paczka
Nie mogę w to uwierzyć. Tak na ziemi?? Ktoś to obsługuje?
- czytamy w komentarzach pod wpisem. Niektóre osoby zwracały uwagę, że nie jest to pierwszy raz, gdy kurierzy w ten sposób radzą sobie z nadmiarem przesyłek. "Już z dwa dni temu było to samo przy Lidlu na Pileckiego" - napisała jedna z komentujących.
Oficjalne stanowisko w sprawie zabrał już Inpost. Firma informuje, że kurier, który pozwolił na rozrzucenie paczek na chodniku, został już zwolniony.
Mamy zasadę "zero tolerancji dla braku bezpieczeństwa przesyłek". Kurier postąpił niezgodnie z przepisami, w związku z tym musieliśmy rozwiązać z nim umowę
- przekazał rzecznik firmy Wojciech Kądziołka w rozmowie z Wp.pl. Jak dodał, żadna paczka nie zginęła, a wszystkie zamówienia zostały zostało zinwentaryzowane przez pracowników firmy, którzy zjawili się na miejscu.