XVI Europejski Kongres Gospodarczy

Transform today, change tomorrow. Transformacja dla przyszłości.

7-9 MAJA 2024 • MIĘDZYNARODOWE CENTRUM KONGRESOWE W KATOWICACH

  • 18 dni
  • 21 godz
  • 12 min
  • 31 sek

Woda dobrem luksusowym. Eksperci alarmują: miasta wysychają

- Listopad zwykle był miesiącem obfitych opadów, rok temu ich nie było, latem deszcz też padał rzadko. Jeżeli zima będzie bezśnieżna, to to te zasoby wód podskórnych nie uzupełnią się, a poziom luster wody będzie się obniżał i w całkiem nieodległej przyszłości woda może stać się dobrem luksusowym - mówi Jacek Pełka. prezes Zakład Wodociągów i Kanalizacji w Skierniewicach.

  • Warszawa, Kraków, a teraz Sosnowiec. Kolejne miasta zachęcają mieszkańców nie tylko do oszczędzania, ale i do magazynowania wody.  Eksperci alarmują: zasoby wodne na świecie kurczą się i Polska nie jest wyjątkiem, którego ten problem nie dotyczy. 
  • Jeżeli nie zaczniemy oszczędzać wody, a władze nie zaczną racjonalnie podchodzić do kwestii planowania przestrzennego, to sytuacje podobne do tej ze Skierniewic, gdy w mieście brakło wody, mogą się powtarzać. 
  • - Trzeba rozszczelnić miasta i uświadomić sobie, że wodę należy gromadzić i nie można się jej tak łatwo pozbywać - mówi dr Andrzej Woźnica, dyrektor Śląskiego Centrum Wody Uniwersytetu Śląskiego.

Nawet 4 tys. zł dotacji mogą otrzymać mieszkańcy Sosnowca, którzy zdecydują się na gromadzenie deszczówki. Dotacja będzie udzielana jednorazowo na nowy system do zatrzymywania i wykorzystywania wód opadowych i roztopowych lub remont istniejącego systemu. Ma wynosić 80 proc. poniesionych kosztów kwalifikowanych, ale nie więcej niż 4 000 zł na jeden lokal mieszkalny lub nieruchomość.

Wrocław, Warszawa czy Kraków też zachęcają do "łapania" deszczówki. Wrocławski magistrat swój program rozpoczął 2 sierpnia. Zainteresowanie było tak duże, że w trzy tygodnie udało się zrealizować tegoroczny budżet przewidziany na realizację programu. Po kilku dniach jego trwania zdecydowano o zwiększeniu puli środków z początkowych 80 do 250 tysięcy złotych. Dzięki temu zostanie zrealizowanych ponad 80 wniosków.

Czytaj też: Sosnowiec planuje dotacje do 4 tys. zł na zbieranie deszczówki

W Warszawie na budowę przydomowego zbiornika deszczówki lub studni chłonnej można dostać aż 10 tys. zł. Wsparcie jest udzielane na budowę urządzeń retencyjno-rozsączających (instalacje zakopywane w grunt, umożliwiające gromadzenie wód opadowych oraz rozsączanie ich do ziemi, np. skrzynki rozsączające, studnie chłonne) i zbiorników retencyjnych (szczelne zbiorniki do gromadzenia wód opadowych, poprzez które woda nie przesiąka do ziemi, ale z których można pobierać wodę do ponownego wykorzystania, montowane na sieci kanalizacyjnej lub w formie oczek wodnych).

Przydomowy zbiornik deszczówki pozwala gromadzić wodę opadową i wykorzystać ja np. do nawadniania ogródka (fot. FB/UMW)
Przydomowy zbiornik deszczówki pozwala gromadzić wodę opadową i wykorzystać ja np. do nawadniania ogródka (fot. FB/UMW)

O dotację mogą ubiegać się zarówno osoby fizyczne, jak i podmioty prawne, np. wspólnoty mieszkaniowe. W przypadku tych pierwszych dotacja ma pokryć do 80 proc. rzeczywistych kosztów realizacji inwestycji, a maksymalna kwota dotacji wyniesie 4 tys. złotych. Pułap wsparcia dla podmiotów prawnych (niezaliczonych do sektora finansów publicznych) wyniesie maksymalnie 10 tys. zł. Również w tym przypadku miasto sfinansuje do 80 proc. rzeczywistych kosztów inwestycji.

Czytaj też: "Deszczówka jest super" - Warszawa dopłaci do urządzeń retencji wody

Od kilku lat deszczówkę zbierają mieszkańcy Krakowa. W latach 2014-2018 na dotacje w ramach programu mającego na celu gromadzenie deszczówki miasto przeznaczyło kwotę blisko 2,4 mln, a pula udzielonego wsparcia wyniosła ponad 1,8 mln zł. Pozwoliło to na wykonanie 384 instalacji do gromadzenia i wykorzystania wód deszczowych. W 2019 r. na realizację zadania przeznaczono 500 tys. zł. 

- W obliczu zmniejszających się zasobów wodnych, kwestia gospodarowania opadami czy magazynowania wody jest niezwykle ważna. Dzięki temu programowi nie doprowadzamy do sytuacji, że woda jest bezproduktywnie odprowadzana do jakichś zbiorników czy nawet do kanalizacji, ale wykorzystujemy ją powtórnie. Po drugie, oszczędzamy też wodę z wodociągów, która jest przeznaczona do picia - jest odpowiednio oczyszczona i uzdatniona. Jej oszczędzanie jest również niezwykle cenne - mówi Ewa Olszowska-Dej, zastępca dyrektora Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Kraków.

Budować świadomość i działać

Eksperci podejmowane przez miasta działania chwalą, ale podkreślają też, że bez systemowego rozwiązania, polskie miasta będą wysychać. Zbieranie deszczówki to wprawdzie kropla w morzu potrzeb, lecz kropla przecież drąży skałę. 

- Tego typu działania, jak w Sosnowcu, Warszawie czy Krakowie, są godne naśladowania. Może nie będzie to skutkowało stworzeniem wielkiego zasobu wodnego, natomiast to jest to doskonałe narzędzie edukacyjne, które wskaże, że mamy problem z wodą w miastach. Tutaj bowiem pojawia się kwestia tworzenia tzw. błękitno-zielonej infrastruktury, czyli przywrócenie miastom wody. Jakiś czas temu zapomnieliśmy, że woda w mieście jest niezbędna i robiliśmy wszystko, żeby tej wody w mieście nie było. Mamy zabetonowane potężne powierzchnie, mamy szybkie odprowadzanie wody do kolektorów, a potem do rzeki i tej wody jest coraz mniej. Ona nie wsiąka w glebę, nie zasila wód podziemnych i w efekcie zaczynają się pojawiać niedobory wody i miasta wysychają, bo praktycznie to, co spadnie, błyskawicznie odprowadzamy do rzek - mówi dr Andrzej Woźnica, dyrektor Śląskiego Centrum Wody Uniwersytetu Śląskiego.

Czytaj też: Miasta zmieniają się w betonowe patelnie. Refleksja przyszła za późno?

Jako przyczynę "topniejących" zasobów wodnych wskazuje się też władze, pozwalające na działania, których efektem jest betonowanie miast.

- Widzimy, co się dzieje w miastach w ciągu lata. Wydaje się, że wody jest dość, ale tych opadów jest stosunkowo niewiele, zasoby wód podziemnych są jakie są, praktycznie ich nie zasilamy, one są odcięte, mamy wszystko zabetonowane i to zaczyna być poważny problem. Większość zielonych i błękitnych terenów w miastach jest zasypywanych. W miejsca skwerów ze stawikami powstają budynki, wysuszamy te tereny, pozbawiamy zieleni i tej przestrzeni jest coraz mniej. Na Śląsku w 1800 r. było ponad 4,5 proc. gruntów pokrytych wodami, obecnie jest to 2,5, a to i tak dużo w skali kraju - mówi Woźnica. 

Zdaniem naukowca, dopóki pieniądz będzie wygrywał ze zdrowym rozsądkiem, dopóty nie ma mowy o zatrzymaniu wysychania miast. 

- Jeżeli miasto ma do wyboru pozyskanie terenów od dewelopera i zyski z wykupu gruntu, to wiadomo, że tym wszystkim rządzi pieniądz, a co za tym idzie - wiadomo co władza wybierze. Dopóki nie zaczniemy patrzeć przez pryzmat zysków, ale takich ludzkich, czyli dobrego miejsca do mieszkania, przyjaznego środowiska, to nic się nie zmieni. Będziemy dalej zabudowywać tereny, które były kiedyś miejscami rekreacji - mówi Woźnica. 

Z parków kieszonkowych korzystają krakowianie. Miasto zainwestowało już w kilka takich miejsc (fot. Bogusław Świerzowski/krakow.pl)
Z parków kieszonkowych korzystają krakowianie. Miasto zainwestowało już w kilka takich miejsc (fot. Bogusław Świerzowski/krakow.pl)

I apeluje: trzeba rozszczelnić miasta. - Przykładowo, brukuje się chodniki bardzo gęstą siatką kostki. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest kostka ażurowa. Może mniej wygodnym w przypadku obuwia na wysokim obcasie, ale niezwykle praktycznym, bo powoduje przenikanie wód opadowych do gruntu. Kolejna rzecz to tworzenie tej błękitno-niebieskiej infrastruktury. Są takie narzędzia. Fundacja Sędzimira, która przoduje w tej tematyce, proponuje tworzenie parków kieszonkowych, czyli praktycznie zielonych podwórek - wymienia dyrektor Śląskiego Centrum Wody Uniwersytetu Śląskiego.

Czytaj też: Branża wypracuje standardy, które pomogą uporządkować zarządzanie deszczówką

Instytucja, którą zarządza, ma jeszcze inny pomysł. - My, jako Śląskie Centrum Wody, będziemy promować na festiwalu nauki rozwiązania, które stosowano w średniowieczu - a to była bardzo ciepła, słoneczna epoka - czyli stawy paciorkowe. To był system, który funkcjonował do końca XIX w., a polegał na tym, że każda dolina była poprzecinana dużą liczbą stawów ułożonych w sznur paciorków. Ten układ pełnił rolę małej retencji i kumulował wodę, zapewniając gospodarowanie wodą w okresach suszy - wyjaśnia Woźnica. - Podstawową rzeczą jest jednak świadomość, która przekłada się na działanie. Jeśli zaczniemy gromadzić deszczówkę i używać jej do podlewania ogródków, to zaczniemy wykorzystywać mniej wody z wodociągów, co z kolei przyniesie stosunkowo duże oszczędności. Musimy sobie uświadomić, że wodę trzeba gromadzić i nie możemy się jej tak łatwo pozbywać - podkreśla. 

Wody może zabraknąć

O tym, że woda nie jest dobrem danym raz na zawsze, całkiem niedawno przekonało się kilka polskich miast. Na początku lipca problemy z wodą pojawiły się w Zakopanem. Przyczyną nie była susza i upały, ale turyści. Wzmożony ruch turystyczny sprawia, że miejska sieć wodociągowa jest po prostu niewydolna. Sytuację ma poprawić budowa zbiornika, która ruszy dopiero za 2-3 lata.

Problemy z wodą pojawiły się także w kilku podradomskich gminach, których włodarze apelowali o racjonalne korzystanie z wody. "Pamiętajmy, że nie jesteśmy sami - pobieraniem wody na takie cele, jak podlewanie ogródka bądź napełnianie basenu, możemy przyczynić się do tego, że zabraknie jej tam, gdzie ona będzie w danym momencie niezbędna" - przekonywali. 

W związku z tegorocznymi upałami w niektórych gminach w Polsce zapotrzebowanie na wodę wzrosło nawet o 100 proc., a w kilku wody brakło. Czarną serię zainicjowały Skierniewice. Sytuacja w mieście była na tyle poważna, że prezydent miasta powołał sztab kryzysowy. Kłopoty były spowodowane upałem i większym niż zwykle poborem wody przez mieszkańców.

Czytaj też: Brak czystej wody w sezonie? To wina turystów i braku inwestycji

Miasto ograniczyło także dostawy wody do miejscowości w gminie Skierniewice. Wstrzymano przepływ wody do wszystkich ogródków działkowych i apelowano, aby nie podlewać trawników, nie myć samochodów i nie napełniać przydomowych basenów, a zużycie wody ograniczyć tylko do celów spożywczo-sanitarnych.

- Ograniczenia w dostępie do wody w mieście stały się przyczyną dyskusji o racjonalnym jej wykorzystywaniu. Ta trudna sytuacja niestety w bardzo namacalny sposób pokazała, że wody nie należy traktować jako dobra, którego zasoby są niewyczerpywalne. Trudny dla nas przykład stał się pretekstem do dyskusji, która tak naprawdę przetoczyła się przez cały kraj. I choć codziennych przyzwyczajeń pewnie nie da się zmienić w przeciągu jednego roku, świadomość w tym temacie na pewno się zwiększyła - mówi Przemysław Rybicki, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Skierniewice.

(fot. pixabay)
(fot. pixabay)

W praktyce czerwcowa sytuacja była dla skierniewickiego samorządu okazją do dyskusji o utrzymaniu infrastruktury wodociągowej. Dopiero ostatnie lata - dzięki pozyskaniu dużych środków przez Zakład Wodociągów i Kanalizacji oraz realizację konkretnych prac - dały szansę na realną poprawę sytuacji w mieście. 

- Tak naprawdę Zakład Wodociągów i Kanalizacji od momentu przejęcia kierownictwa przez obecnego prezesa Jacka Pełkę uruchomił szereg działań, prowadzących do poprawy sytuacji. Kluczowa jest tu praca związana z pozyskiwaniem zewnętrznych środków na realizację kolejnych etapów porządkowania gospodarki wodno-kanalizacyjnej w mieście. W ramach dwóch projektów ZWiK pozyskał blisko 95 mln zł. Wśród realizowanych zadań znalazła się m.in. budowa nowej studni. Ujęcie wody utworzone przy ulicy Waryńskiego to najgłębsza, 645-metrowa studnia w mieście, która może tłoczyć nawet 150 m sześc. wody na godzinę. Uruchomienie jej pozwala z większym spokojem patrzeć w przyszłość. Zakład Wodociągów i Kanalizacji pracuje także nad kolejnymi ujęciami wody oraz regeneracją już istniejących studni - mówi Rybicki.

Czytaj też: Odnawialne zasoby słodkiej wody w państwach Unii Europejskiej. Polska daleko w tyle

ZWiK liczy, że problem kurczących się zasobów wodnych dostrzeże Unia Europejska i w efekcie uruchomi środki na retencję. Jednak, jak zaznacza prezes skierniewickich wodociągów, bez względu na podejmowane przez rządzących działania, należy uruchomić wyobraźnię i zacząć racjonalnie dozować wodę - w przeciwnym razie sytuacje z minionego lata będą się powtarzać. 

- Listopad zwykle był miesiącem obfitych opadów, rok temu ich nie było, latem deszcz też padał rzadko. Jeżeli zima będzie bezśnieżna, to to te zasoby wód podskórnych nie uzupełnią się, a poziom luster wody będzie się obniżał i w całkiem nieodległej przyszłości woda może stać się dobrem luksusowym - mówi Pełka.

Nie przegap najważniejszych wiadomościObserwuj nas w Google NewsObserwuj nas w Google News

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!