Po raz pierwszy nowotwór dał o sobie znać pół roku temu, ale zdiagnozowany został dopiero tydzień temu. Zmiana pojawiła się na lewym przedsionku serca. Dostęp do niej był utrudniony. Krzysztof Mrozek od razu został zoperowany. Zabieg przeprowadził doświadczony kardiochirurg dr Roman Przybylski.
Wycięliśmy serce, to serce wylądowało w misce obok, po wycięciu serca uzyskaliśmy dostęp do guza, który został wycięty w całości
- powiedział reporterce "Wydarzeń" Polsatu.
Kiedy lekarze wycięli serce, zastępowało je sztuczne płuco-serce. Po godzinie wszczepiono je z powrotem. Kardiolodzy mówią, że "to było science fiction".
Jak podkreślił prof. Marek Jasiński, kardiochirurg z Centrum Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, pacjent żyje tylko i wyłącznie dzięki tej operacji - bez niej nie miałby szans, ponieważ śmiertelność leczonego zachowawczo guza tego typu wynosi 90 proc. w ciągu roku. W tym przypadku nie byłby możliwy przeszczep serca, bo leki, które chronią przed odrzuceniem obniżają odporność, co oznacza, że ryzyko nawrotu albo przerzutów jest wysokie.
Przeprowadzony zabieg jest przygotowaniem do pierwszego w tym regionie przeszczepu serca. Jak powiedział "Wydarzeniom" dr Piotr Pobrotyn, dyrektor wrocławskiego Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego, sytuacja szpitala jest na tyle dobra, że można inwestować w nowe technologie.
Teraz Krzysztofa Mrozka czeka chemioterapia.
>>> Onkolożka: witamina C nie leczy raka. Zobacz wideo: