[adrotate group="2"]

Polski Związek Piłki Nożnej sprzedawał wejściówki na mecz z Izraelem po dwa razy wyższej cenie niż widniała na biletach. Fani Biało-czerwonych natychmiast zareagowali, a związek przyznał się do błędu i zapowiedział zwrot pieniędzy. Problem w tym, że od zgłoszenia problemu minęły już ponad dwa tygodnie, a większość kibiców wciąż nie otrzymało ani złotówki.

Polski Związek Piłki Nożnej tradycyjnie już zajmował się dystrybucją biletów na wyjazdowe spotkanie Biało-czerwonych w Jerozolimie. Tym razem coś poszło jednak nie tak, ponieważ fani za możliwość wejścia na trybuny musieli zapłacić po 120 zł. Tymczasem na biletach widniała cena dwa razy niższa, dodatkowo podana w szeklach. Część kibiców natychmiast zgłosiła problem do PZPN.

„Pojawiały się głosy oburzenia. Ludzie pisali maile, dzwonili do związku, komentowali sprawę w mediach społecznościowych i po trzech dniach od otrzymania przez kibiców biletu PZPN, przez swój system sms-owy, rozesłał wiadomości do każdego wplątanego w tę sprawę, że przeprasza za zaistniałą sytuację i wszystko związane jest z błędem niezależnym od związku, a niedługo przyjdzie mail z szerszymi wyjaśnieniami” – mówił jeden z kibiców w rozmowie z weszło.com.

„Mijały kolejne dni i nic. Żadnego zwrotu. Dopiero teraz okazało się, że ludzie pieniądze dostaną dopiero pod koniec miesiąca, choć cała sprawa zaczęła się 5 listopada, bo wtedy otrzymaliśmy pierwszego smsa od PZPN. Te bilety zakupiło 1800 kibiców, mam nadzieję, że każdy w końcu dostał tę informację, jeśli nie przez systemy PZPN, to chociaż z mediów społecznościowych. Dla mnie kuriozalny jest czas, który minął od początku nagłośnienia sprawy. PZPN powinien wziąć za to odpowiedzialność, przeprosić i pokajać się, a nie tłumaczyć się jakimś niezależnym błędem. Przecież to brzmi absurdalnie! Nie mogło być przecież tak, że w momencie przeliczania tej ceny na złotówki, kurs się wahał w jakichś nieprawdopodobnych przedziałach”

„PZPN zawalił i nie powinien zrzucać tej winy na nikogo innego. Ktoś w PZPN mógł to przeliczyć, te bilety były przecież przeglądane przez wysłaniem. I teraz pytanie: nikt tego nie sprawdził czy celowo pominięto ten proces? Najbardziej przerażałaby mnie druga opcja. Sytuacja, w której PZPN sprawdziłby zgodność ceny na biletach i uznał, że wszystko jest w porządku na zasadzie: „kurczę, ale dużo doliczyliśmy, ale niech będzie”, to coś absolutnie niedopuszczalnego. Jeśli cena wynosiłaby siedemdziesiąt pięć złotych, to nikt nie miałby pretensji, bo piętnaście złotych bezpieczeństwa kursowego jest jeszcze zrozumiałe, choć to i tak za dużo. Już w przeszłości zdarzały się podobne sytuacje, ale dopiero teraz, kiedy cenę pomnożono razy dwa, to nie można było tego zaakceptować. Ludzie mniej oburzaliby się, gdyby nie chodziło o takie pieniądze” – zakończył wyraźnie poddenerwowany fan.

Ostatnia wiadomość PZPN-u do kibiców była związana ze zwrotem nadwyżki ceny, ale i tu pojawiły się kolejne komplikacje. Jak informuje związek wszystkie transakcje mają zostać sfinalizowane do końca miesiąca. Jest to o tyle bulwersujące, że w przypadku zakupu wejściówki przelewu należy dokonać najpóźniej dwa dni po rezerwacji.

„Potrzebujemy czasu. Nie dostaliśmy jeszcze wszystkich informacji zwrotnych. Do końca miesiąca planujemy wszystko oddać. Pierwsi ludzie zwrot dostali parę dni temu, kolejni dostaną na dniach, a ostatecznie rozliczymy się do ostatniego dnia listopada. Nikt nie będzie stratny i poszkodowany. Każdy zapłaci cenę faktyczną” – zapowiedział rzecznik PZPN – Jakub Kwiatkowski.

Wywiad z kibicem, źródło: weszlo.com