Mieszkaniec Warszawy, pan Paweł, który w przeszłości był instruktorem jazdy, teraz jest zawodowym kierowcą, 11 listopada spotkał się z sytuacją, której nie rozumie. A chodzi o brak interwencji straży miejskiej względem kierowcy, który według jego wiedzy, zaparkował swój samochód niezgodnie z przepisami prawa. Dlaczego straż miejska nie podjęła tej interwencji?
- Najpierw poprosiłem o interwencję policję, ale 5 metrów dalej stali strażnicy miejscy. Podszedłem do nich i powiedziałem, że tutaj na chodniku stoją nieprawidłowo zaparkowane samochody, zwłaszcza jeden, który stał prawie na pasach. Ograniczał widoczność pieszym - nie widzieli, czy na drodze jadą inne pojazdy. Strażnicy powiedzieli mi, że teraz zabezpieczają teren i odesłali mnie do żandarmerii wojskowej, bo cytuję: żandarmeria stoi bliżej. Ale żandarm interweniować nie mógł, bo widziałem, że jest sam i kieruje ruchem
- opowiedział nam pan Paweł.
- Zadzwoniłem na 986 i nagle okazało się, że strażnicy miejscy jednak mogą interweniować. Nagrałem film
- dodał mieszkaniec Warszawy, który w weekend odwiedził stolicę Podkarpacia.
ZOBACZ FILM:
Według pana Pawła, samochód nie miał prawa stać pod znakiem "Koniec parkingu płatnego", ponadto nie była zachowana odległość między autem a przejściem dla pieszych.
- W odległości 10 metrów od przejścia dla pieszych auta postawić nie można i nie musi tu być zakazującego tego znaku
- przekazał nam pan Paweł, który dodał, że strażnik miejski nie mógł podjąć interwencji, ponieważ samochód stał na chodniku, nie na jezdni.
- Mówili ludzie, że auto należy do jakiegoś urzędnika
- dodał zbulwersowany mieszkaniec Warszawy.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy rzeszowską straż miejską. Na ten moment nie mamy odpowiedzi. Przedstawimy ją niezwłocznie po jej otrzymaniu.