Oszuści znów NACIĄGAJĄ na garnki! Zaliczyli wpadkę, zadzwonili do... KORSO

Opublikowano:
Autor:

Oszuści znów NACIĄGAJĄ na garnki! Zaliczyli wpadkę, zadzwonili do... KORSO - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Jedna z popularniejszych restauracji w Mielcu na Podkarpaciu - udostępnia salę firmie, która organizuje "pokazy garnków" dla osób w wieku pomiędzy 40 a 80 rokiem życia. Sprawa zbulwersowała jednego z użytkowników portalu Wykop.pl, który nagłaśnia ją w Internecie. Przyjrzeliśmy się całemu procederowi.

NIE PIĘTNUJEMY RESTAURACJI I CAŁKOWICIE SIĘ TEMU SPRZECIWIAMY. UDALIŚMY SIĘ DO LOKALU ABY POPROSIĆ O KOMENTARZ W SPRAWIE I MOŻLIWOŚĆ UDOSTĘPNIENIA KONTAKTU Z FIRMĄ WYNAJMUJĄCĄ LOKAL!


Sytuacja jest o tyle kuriozalna, że dowiedzieliśmy się o starym sposobie na naciąganie z dwóch źródeł. Pierwszym, oczywiście, był Wykop (udostępniamy poniżej screenshot z tzw. Wykopaliska), natomiast do naszej mieleckiej redakcji... dzień później, czyli 30 października zadzwonili organizatorzy całego wydarzenia! Najwyraźniej nie zdawali oni sobie sprawy z tego, iż telefonują do dziennikarzy - rozmawiał z nimi redaktor naczelny naszego oddziału w Mielcu. Próbowaliśmy zadzwonić pod numer telefonu, który został udostępniony przez użytkownika Wykopu oraz z którego wykonano do nas połączenie. Na próżno - wszystko było od razu rozłączane. 

Poszukaliśmy informacji o tym numerze telefonu na jednej ze stron, na której przechowywane są opinie, co do wykonywanych połączeń. Zastaliśmy tam ponad 50 negatywnych komentarzy, użytkownicy informowali, iż dzwonili do nich oszuści. Koniec końców postanowiliśmy odwiedzić rzeczoną restaurację i poprosić ich o komentarz w sprawie. Trzeba przyznać, iż jej pracownicy chętnie z nami rozmawiali i tłumaczyli całą sytuację. 

 

My tylko udostępniamy lokal, nie bierzemy udziału w żadnych pokazach ani ich nie organizujemy. - mówi jedna z pracownic restauracji

 

Na pytanie czy wiedzą komu wynajmują swoje pomieszczenie, pracownica przeprosiła na chwilę i opuściła stanowisko, aby skontaktować się ze swoją przełożoną. Twierdziła, iż jest to kwestia czysto finansowa, po prostu udostępniają lokal osobom, które chcą go wynająć, nie odpowiadają jednak za to, co dana firma później robi. Restauracja tłumaczy się, że wszystkie inne lokale w okolicy robią podobnie. Zapytaliśmy, czy wiedzą o tym, iż sprawa jest nagłośniana w Internecie.

 

Tak, widzieliśmy to. Klienci dzwonili już do nas, aby zapytać o tę sytuację z pokazami garnków, pisali do nas wiadomości na Facebooku, wysłali nawet link do Wykopu. Jednak na wszelkie tego typu wiadomości odpowiadamy grzecznie i merytorycznie. 

Poniżej załączamy screenshot rozmowy restauracji z użytkownikiem Wykopu.

 

Staraliśmy się im wytłumaczyć, iż fakt oburzenia na organizowane w środę, 6 listopada wydarzenie może być podyktowany osobistymi doświadczeniami czy wręcz porachunkami. Na samym Wykopie przeczytaliśmy wiele komentarzy użytkowników, którzy opisywali, jak ich krewni oraz bliscy zostali naciągnięci na duże pieniądze przez podobnych oszustów. Sama restauracja początkowo mogła też nie zdawać sobie sprawy z tego, komu udostępnia swój lokal - zwracają na to uwagę także sami użytkownicy popularnego portalu. Udało nam się jednak dotrzeć do jednej z osób, która kiedyś zajmowała się podobną formą "naganiania" ludzi w starszym wieku na tego typu wydarzenia, dzięki temu poznaliśmy cały proceder od środka.

 

Rozmawiamy z byłą telemarketerką, która po niecałym miesiącu, mając wyrzuty sumienia, zrezygnowała z pracy w rzeszowskiej firmie.

Kiedy zatrudniałam się w firmie, nie do końca wiedziałam, o co tak naprawdę tam chodzi. Pierwszego dnia poszliśmy na szkolenie. Dostaliśmy skrypt, w którym po kolei opisane były wszystkie procedury, co mówić, jak prowadzić rozmowy i jak zmanipulować osobę, z którą się dyskutowało - opowiada.

Rekrutacja była ciągła. Cały czas przychodził ktoś nowy, ludzie odchodzili. W sali pracowaliśmy na dwie zmiany. Na pierwszej było może około 40 osób i wszystkie miały to samo zadanie - dzwonić do ludzi i zapraszać ich na pokazy. Na drugiej zmianie było nas tak około o połowę mniej - powiedziała.

Skąd telemarketerzy mieli bazę numerów? - Tego nie wiem, ale nie wyglądało, by było to legalne źródło. Kiedy ktoś nas przez telefon pytał o to, mieliśmy odpowiadać, że albo dał nam ten numer znajomy tej osoby albo, że brał on udział w losowaniu i został wytypowany, tak na zachętę, by człowiek poczuł się dowartościowany - słyszymy w rozmowie.

Telemarketerzy firmy działającej w Rzeszowie dzwonili do mieszkańców stolicy Podkarpacia i okolic. - Nie było oczywiście mowy o tym, że będą sprzedawane garnki, patelnie czy inne narzędzia kuchenne. Wszystko pod przykrywką pokazów kulinarnych z wykorzystaniem naczyń, które w cudowny sposób nie przypalają, nie palą, a nawet... nie brudzą się. Ewentualnie także, że będzie występować tam kabaret i znany komik. Mieliśmy zapraszać ludzi, podkreślając właśnie to. Wszystko oczywiście za darmo - zdradza nasza rozmówczyni.

Koszt jednego garnka sięgał do dwóch tysięcy złotych. I jeśli ktoś będąc pod wrażeniem cudownych właściwości naczyń, chciał je kupić, to umowa skonstruowana była tak, że nie było możliwości wycofania się, chyba że stać kogoś na zapłacenie ogromnej kary.

Często zapraszane były osoby sędziwe, bo łatwiej je zmanipulować. Kiedy ja zadzwoniłam jednego dnia do starszej kobiety i zaprosiłam ją na taki pokaz, ona podziękowała mi za telefon. Powiedziała, że już dawno nikt do niej nie dzwonił, że ma w domu tragedię - wszyscy chorzy, ona nie ma w ogóle życia. I dlatego takie wyjście będzie dla niej odskocznią, wyjdzie do ludzi, otworzy się. Chciałam jej powiedzieć, że to jedno oszustwo i żeby nie przychodziła. Takie osoby najłatwiej zmanipulować. Po tym telefonie odeszłam z tej firmy - zakończyła rozmowę nasza informatorka.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zaloguj się aby otrzymać dostęp do treści premium

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE