Co z zakazem używania dmuchaw do liści?
- Spalinowa dmuchawa do liści powoduje hałas ok. 100 decybeli.
- Skargi na hałas powodowany przez dmuchawy trafiają do urzędów wielu miast.
- Niektóre miasta wydają zakazy stosowania dmuchaw, ale z ich respektowaniem jest źle.
Dmuchawy to nie tylko hałas przyczyniający się do podwyższenia jego poziomu, i tak już wysokiego, zwłaszcza w centrach miast. Równie istotny jest ich niekorzystny wpływ na stan czystości powietrza. Szkodliwe pyły emitowane przez kominy i samochody, które osiadają na chodnikach, dmuchawy znów wprowadzają do atmosfery.
- Ciężkie liście szybko opadają, ale pyły unoszą się w powietrzu kilka godzin czy też w sprzyjających warunkach nawet kilka dni - mówi dr Zbigniew Głuszczak z katedry Gospodarki Regionalnej i Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego dla Dziennika Łódzkiego.
Jak podkreśla, używanie dmuchaw w sytuacji, gdy walczymy ze smogiem, to bezmyślne działanie. Z punktu widzenia środowiska lepsze byłyby zwykłe grabie i miotła - dodaje.
Urzędnicy reagują albo nie. W Łodzi komunalne firmy dostały zalecenie, aby ograniczyć korzystanie z tych urządzeń do niezbędnego minimum.
Szkodliwe dmuchawy
Dmuchawy najczęściej napędzane są dwusuwowymi silniczkami spalinowymi. Dwusuw to prosta i odporna konstrukcja, ale mało ekologiczna, bo spala paliwo zmieszane z olejem.
Jak wyliczyła Kalifornijska stanowa Agencja Ochrony Środowiska (CalEPA) (a w USA używanie dmuchaw to poważny problem), komercyjne dmuchawy do liści emitują tyle samo zanieczyszczeń po zaledwie godzinie użytkowania, jak jazda samochodem na dystansie 1100 mil.
Dmuchawy wzbijają w powietrze nie tylko liście, ale wszystko, co się na ziemi znajduje, łącznie z piaskiem, kurzem i resztkami psich kup. Do tego dochodzi hałas sięgający 100 decybeli.
Pierwsze było Opole
Już pięć lat temu zakaz stosowania dmuchaw uchwalił sejmik województwa opolskiego. Spory o dmuchawy trwają jednak nieustannie, niektóre przypadki opierały się o prokuraturę, bo mimo zakazu dmuchawy nie zniknęły z opolskich ulic.
Jak informuje magistrat, firmy stosujące takie urządzenia należy zgłaszać wojewódzkiemu inspektorowi ochrony środowiska, bo to on może karać za to wykroczenie na podstawie rozporządzenia w sprawie nadania inspektorom inspekcji ochrony środowiska uprawnień do nakładania grzywien w drodze mandatu karnego.
Maksymalna grzywna, jaką może nałożyć inspektor, to 500 zł.
Dmuchawy „potępiają” też w Krakowie. Jak przypomina tamtejszy magistrat, prawo obliguje właścicieli posesji do usuwania liści z chodników publicznych, bezpośrednio sąsiadujących z działką – podobnie jak śniegu. Nie wolno ich spalać, idealnym wyjście jest ich kompostowanie.
- Nasi koledzy z działu Konserwacji Zieleni oraz wszystkie firmy podwykonawcze mają zakaz używania dmuchaw do liści - poinformował zaś krakowski Zarząd Zieleni Miejskiej.
Jak podają urzędnicy, liście z trawników są grabione, a z alejek sprzątane przy użyciu myjek ciśnieniowych.
- Przy używaniu dmuchaw wzbijają się nieczystości, które mogą wpływać niekorzystnie na stan jakości powietrza oraz powodują duży hałas - podkreśla Zarząd Zieleni Miejskiej.
Z dniem 1 stycznia 2018 w Warszawie weszły w życie przepisy zakazujące używania dmuchaw do sprzątania liści. Prawo nie dotyczy zarządców spółdzielni i właścicieli nieruchomości.
- Wszedł w życie nowy Program Ochrony Powietrza dla aglomeracji warszawskiej, a wraz z nim "całkowity zakaz używania dmuchaw do sprzątania liści z chodników i trawników będących w zarządach dróg, gmin i województwa" – cieszyło się półtora roku temu Miasto Jest Nasze.
A jak jest dzisiaj? Łukasz Porębski, radny Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze na warszawskim Żoliborzu, który walczył z tym problemem, spytany, czy sytuacja się poprawiła, przyznaje szczerze:
- Nie, jest wręcz gorzej.
Jak mówi, marszałek województwa wydał zakaz w ramach programu ochrony powietrza. Ale po pierwsze zakaz obejmuje tylko tereny zarządzane przez jednostki miejskie, po drugie zapisano w nim, że dotyczy konkretnie liści.
- No i od tego wychodząc, służby i różne instytucje doprowadziły do sytuacji, że takie dmuchawy można stosować, sprzątając np. pokos trawy – podkreśla radny.
Jak dodaje, ostatnio Zarząd Zieleni w Warszawie wprowadził interpretację, w myśl której liście czy pokos zalegający na drogach rowerowych i ciągach transportowych stanowią zagrożenie.
- W związku z tym trzeba usuwać je jak najszybciej, więc dają zgodę na uprzątanie tych miejsc za pomocą dmuchaw. Nawet ostatnio spotkałem pana, który zupełnie legalnie szedł z dmuchawą i sprzątał trzy liście na krzyż – opowiada Porębski.
Radny dodaje, że dochodzą do tego wspólnoty i spółdzielnie oraz coraz częściej osoby prywatne i trudno mówić o ograniczeniu stosowania dmuchaw.
- Na moją prośbę burmistrz na Żoliborzu wysłał taką prośbę o nieużywanie tych dmuchaw do wszelkich jednostek, które to robią, ale efekt jest mizerny – przyznaje radny. – „Furtek” jest zbyt wiele, np. to, że pani sprzątająca ma 60 lat i nie ma siły sprzątać terenu, za który odpowiada. Odstępstw od zakazu jest tyle, że trudno mówić, iż coś się poprawiło – podkreśla.
Dmuchawy działają, choć ocena ich stosowania przez mieszkańców jest zdecydowanie negatywna – wystarczy zerknąć na jakiekolwiek fora dotyczące tego problemu.
- W społeczeństwie odbiór dmuchaw jest bardzo negatywny – mówi Łukasz Porębski. - Ludzie zdają sobie sprawę, że to jest bardzo duży hałas, wiedzą, że to generuje z dwusuwowego silnika spaliny, wiedzą o wzbijaniu pyłów i często o tym mówią i piszą. Natomiast potem znajduje się wiele argumentów za stosowaniem dmuchaw - bo jest szybciej, taniej, łatwiej. Nie widać nawet tendencji do poprawy.
Zdaniem Porębskiego samorządy nie chcą ryzykować i wydają „ułomne” zakazy. – Marszałek mazowiecki zakazał stosowania dmuchaw na terenach publicznych, nie zaryzykował całkowitego zakazu, obawiając się sporów prawnych. W ten sposób daleko nie zajdziemy.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
KOMENTARZE (24)