- Na chwilę obecną olej już nie wycieka, nad opanowaniem sytuacji cały czas pracuje 30 strażaków - mówi Gazeta.pl mł. bryg. Robert Chodkowski ze Komendy Miejskiej PSP w Ostrołęce. Strażacy rozstawili na Narwi zapory i rękawy sorpcyjne, których zadaniem jest wchłanianie spadu olejowego. Jak się dowiedzieliśmy, Energa nie poinformowała straży pożarnej, jaka ilość oleju wyciekła do Narwi. Grupa Energa wydała oświadczenie w tej sprawie. "Ze wstępnych szacunków wynika, że w wyniku wycieku z elektrowni w Ostrołęce do kanału wpływającego do Narwi przedostało się około 0,6 metrów sześciennych oleju" - poinformowała w komunikacie Grupa Energa. Oznacza to, że w wodzie znalazło się około 600 litrów substancji.
Jak informuje elektrownia, do wycieku doszło w wyniku rozszczelnienia chłodnicy oleju uszczelniającego, w konsekwencji czego olej trafił do wody wykorzystywanej do chłodzenia. Na skutek działań ratowniczych i zabezpieczających prowadzonych przez Państwową Straż Pożarną i obsługę elektrowni udało się wyłapać około 80 procent zanieczyszczeń - podkreślono w komunikacie.
Grupa Energa zapewnia, że ustawione na rzece rękawy absorbcyjne i zapory gwarantują, że zaistniała sytuacja nie wpłynie negatywnie na środowisko naturalne i nie zaszkodzi ekosystemowi Narwi.
Agnieszka Borowska, rzeczniczka Generalnego Inspektoratu Ochrony Środowiska najpierw informowała, że do Narwi wyciekł mazut, czyli ciężki olej opałowy. "3-5 ton mazutu wyciekło z zespołu Elektrowni w Ostrołęce zanieczyszczając kanał zrzutowy uchodzący do Narwi. Akcje ratowniczą prowadza jednostki PSP. Inspektorzy Delegatury WIOŚ w Ostrołęce prowadzą rozpoznanie" - napisała. W kolejnym wpisie poinformowała, że rzeka została skażona na odcinku 35 km od elektrowni i wbrew poprzednim informacjom wyciekł nie mazut, a olej turbinowy TU 32.