Państwo ciągle oddaje parafiom grunty warte majątek. "Liczy się tylko ziemia. To mentalność feudalna"

Choć Komisja Majątkowa przestała działać osiem lat temu, państwo cały czas przekazuje kościołom na północy i zachodzie kraju ogromne połacie ziemi. Pozwala na to przepis mający 30 lat. Tylko w 2018 r. do parafii mogło trafić 320 hektarów gruntów, natomiast od 1992 r. do czasów obecnych Kościół dostał ponad 76 tys. hektarów, których wartość może wynosić miliardy złotych. - To przejaw mentalności feudalnej, nie liczą się ludzie, tylko areał - komentuje dr hab. Paweł Borecki, specjalista od prawa wyznaniowego.

Ogłaszamy Piątkę Gazeta.pl. Dziennikarze portalu będą codziennie opisywać inne zagadnienia – ważne dla Polaków, ale jednocześnie takie, o których politycy niekoniecznie chcą mówić przed październikowymi wyborami do Sejmu i Senatu. W poniedziałek służba zdrowia, we wtorek edukacja, w środę pieniądze, w czwartek Kościół i w piątek oczywiście ekologia – to tematy, którymi na co dzień żyją Polacy. Pokażemy ludzką stronę każdego tematu, damy głos ekspertom, przedstawimy liczbowy aspekt rozwiązywania problemów, a także sprawdzimy, co najważniejsze ugrupowania mają do zaproponowania wyborcom.

Przeczytaj wszystkie teksty z Piątki Gazeta.pl >>

Najpierw trochę historii. Maj 1989 r. Sejm PRL przyjmuje ustawę o stosunku państwa do Kościoła katolickiego, na tej podstawie rusza słynna Komisja Majątkowa rozpatrująca zwrot kościołom majątku przejętego między 1945 a 1950 r. Z opublikowanego przed paroma laty raportu ks. prof. Dariusza Walencika wynika, że Kościołowi oddano w ciągu 20 lat działania komisji ponad 65 tys. ha, 490 budynków i lokali, a do tego 140 mln zł. W raporcie podkreślono, że w skali całego kraju to jedynie 69,2 proc. majątku odebranego Kościołowi.

Działalność komisji była krytykowana m.in. ze względu na utajnienie prac czy zaniżanie wartości nieruchomości. W niektórych przypadkach jednostki kościelne - parafie czy towarzystwa zakonne - odsprzedawały ziemię niedługo po odzyskaniu - znacznie drożej, niż wyceniała komisja. Niektóre sprawy rozpatrywane przez komisję trafiły pod lupę prokuratury, ale większość śledztw umorzono z powodu przedawnienia.

Komisja przestała istnieć w 2011 r., ale peerelowska ustawa, znowelizowana w 1991 r., wciąż pozwala na przekazywanie Kościołowi ogromnego areału. Chodzi konkretnie o art. 70a, z którego wynika, że jednostki Kościelne znajdujące się na tzw. Ziemiach Odzyskanych mogą ubiegać się o grunty, które nigdy do nich nie należały. Przepis wyznacza, komu i ile państwo może dać ziemi. I tak dom zakonny może wnioskować o przyznanie 5 ha, parafia 15, natomiast diecezja i seminaria 50 ha. Dla porównania - średnia wielkość gospodarstwa rolnego w Polsce to niecałe 11 ha. 

>>Mimo zakazu, po chodniku, po pasach i koło przystanku. Samochody wjeżdżają pod kościół. "Ksiądz pewnie załatwił":

Zobacz wideo

Grunty dla kościołaGrunty dla kościoła Fot. Gazeta.pl

Założenie było takie, że Kościół dostanie dzięki ustawie nie więcej niż 30 tys. ha, co miało być rekompensatą za grunty, które pod II wojnie światowej utraciło polskie duchowieństwo.

Decyduje o tym Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa (wcześniej Agencja Nieruchomości Rolnych) wraz z odpowiednim dla miejsca wojewodą. Kościół skwapliwie z tej możliwości korzysta. Gazeta.pl opisywała w lipcu, że od 2015 do 2018 r. decyzją wojewodów i KOWR przekazano parafiom i domom zakonnym 2214 ha.

Lata 90.: Diecezja z parafiami dostaje dawny PGR

Dzięki tej furtce, zwłaszcza w latach 90., Kościół dynamicznie zwiększał swój stan posiadania. Przykład: w 1994 r. diecezja elbląska, seminarium, Caritas i 50 parafii dostała za darmo 640 ha gruntu i kupiła za milion złotych 12-hektarową działkę, należące do zlikwidowanego PGR Fiszewo. Dwa lata później pytany był o to w Sejmie Kazimierz Korona, podsekretarz stanu w Urzędzie Rady Ministrów. Jako zalety przekazania ogromnego majątku wymienił zagospodarowanie w całości zorganizowanej części mienia państwowego, utrzymanie zatrudnienia całej załogi zlikwidowanego PGR, uniknięcie rozdrobnienia gospodarstwa, oszczędności wydatków na sporządzenie dokumentacji geodezyjnej czy zaspokojenie ówczesnych potrzeb miejscowych rolników. 

Tym samym podmiotom kościelnym decyzją ówczesnego wojewody oddano 214 ha PGR-u Rejsyty. 362 ha byłego PGR-u w Sztumskiej Wsi przekazano natomiast innym 26 jednostkom kościelnym z województwa warmińsko-mazurskiego, kolejny prezent to 162 ha przedsiębiorstwa Krupin. "Przepisy były dość mętne, co proboszczowie skrzętnie wykorzystywali. Na przykład na Dolnym Śląsku niektóre parafie dorabiały sobie na obrocie ziemią, wielokrotnie występując o przyznanie im ustawowych 15 ha. Gdy je otrzymywały, sprzedawały i ponownie upominały się o swoje" - pisał w 2010 r. na łamach "Polityki" Cezary Łazarewicz.

- Tylko w przypadku Kościoła katolickiego na Ziemiach Północnych i Zachodnich przewidziano tak pokaźne możliwości przydziału ziemi z Państwowego Funduszu Przydziału Ziemi i z Zasobów Własności Rolnej Skarbu Państwa. Jeżeli chodzi o inne kościoły, w tym największe kościoły mniejszościowe, to tylko niektóre z nich - na przykład Kościół prawosławny, Kościół polskokatolicki - uzyskały możliwość otrzymywania do 15 hektarów gruntów rolnych dla parafii, ale już nie dla innych jednostek - domów zakonnych czy seminariów - mówi Gazeta.pl dr hab. Paweł Borecki z Zakładu Prawa Wyznaniowego UW. - To ewidentne uprzywilejowanie jednego wyznania. Niektóre związki wyznaniowe, które w Polsce mają bardzo długą tradycję, porównywalną z tradycją katolicyzmu, jak choćby judaizm, w ogóle zostały zignorowane w kwestii przydziału gruntów rolnych. Przecież to ewidentnie niezgodne z zasadą równouprawnienia związków wyznaniowych - podkreśla specjalista.

Kościół dostał 76 tys. ha

Jeśli chodzi o nowsze dzieje - w 2015 r. parafia św. Jakuba Apostoła w Wąbrzeźnie (także Warmia i Mazury) dostała od państwa pięć działek o łącznej powierzchni 100 ha. Niespełna 180 ha uzyskało natomiast 12 parafii w Zachodniopomorskiem.

Stowarzyszenie SOISH zapytało KOWR, ile nieruchomości w trybie art. 70a przekazano Kościołowi. Z odpowiedzi wynika, że od stycznia 1992 r. do 30 czerwca 2019 r. oddany majątek liczy ponad 76 tys. ha. SOISH w raporcie na temat uwłaszczenia Kościoła przyjmuje średnią cenę za hektar według GUS z 2019 r. co daje nam wartość 3 mld 587 tys. zł za wszystkie nieruchomości. Dla zobrazowania: powierzchnia Warszawy to ok. 52 tys. hektarów

To uprzywilejowanie cały czas trwa. Nowe parafie czy nawet diecezje mogą wystąpić o przyznanie gruntów rolnych z zasobów Skarbu Państwa. Za zupełny skandal uważam możliwość sprzedawania uzyskanej od państwa ziemi, a następnie ubiegania się o kolejne hektary. Przeczy to wprost idei przyświecającej temu przepisowi, zgodnie z którą nadanie odbywa się jednorazowo


- podkreśla prof. Borecki.

Tyle hektarów otrzymał Kościół po 1991 r.Tyle hektarów otrzymał Kościół po 1991 r. Fot. Gazeta.pl

SOISH zwróciło się też do wojewodów o informacje na temat przekazanej ziemi w 2018 r. Z danych wynika, że wydano 22 decyzje o oddaniu gruntów. Przyjmując, że są to maksymalne kwoty (15 ha), parafie mogły dostać 320 ha o wartości od 9 do 13 mln zł.

Temat przeszedł poniżej radaru

Media donoszą o pojedynczych przypadkach przekazywanych kościołom ziem, sprawa jednak nie rozgrzewa opinii tak jak nieistniejąca już Komisja Majątkowa. - W naszej ocenie to przykład uprzywilejowania Kościoła, który przeszedł trochę poniżej radaru. Stało się tak, bo mówimy o mniejszych areałach, działkach, które w przypadku parafii mają maksymalnie 15 hektarów. Ponadto są to nieruchomości przekazywane w trybie administracyjnym - mówi Gazeta.pl Agnieszka Filak ze Stowarzyszenia SOISH, współautorka analizy. - Inaczej wyglądały postępowania przed komisją majątkową, gdzie mówiliśmy o działkach w centrach miast, wartych miliony bądź dziesiątki milionów - dodaje.

Czy w polskim prawie istnieją inne “furtki”, które pozwalają na przekazywanie kościołom nieruchomości?

- Według naszej wiedzy nie. Komisja Majątkowa zakończyła działalność, jedyne, co zostało w obiegu prawnym, to artykuł 70a. Ustawa, co warto zaznaczyć, nie jest ograniczona czasowo, w naszej ocenie niesłusznie - odpowiada Filak.

Według Pawła Boreckiego politycy mogą w ogóle nie wiedzieć, że od 30 lat kościoły dostają od państwa działki, które nigdy do nich nie należały. - Uważam, że to efekt ograniczonej świadomości prawnej naszych polityków. Sądzę, że wielu z nich po prostu nie wie o istnieniu takiego prawa. Jest to też kwestia ograniczonej wrażliwości na potrzeby innych wyznań - tłumaczy. - Ze względów oportunistycznych polityków interesuje wyłącznie Kościół katolicki, to jest siła polityczna i propagandowa, z którą ludzie zarówno Prawa i Sprawiedliwości, jak i Platformy Obywatelskiej od zawsze bardzo się liczyli. To samo zresztą było z Sojuszem Lewicy Demokratycznej pod wodzą Leszka Millera - dodaje.

Po uchwaleniu w 1997 r. konstytucji gwarantującej równouprawnienie wszystkich związków wyznaniowych również inne kościoły mogły ubiegać się o grunty. Problem w tym, że wspólnoty już istniejące musiały złożyć wnioski do końca 1998 r. Te, które dopiero powstawały, w ogóle nie miały tej możliwości.

"Wydawać by się mogło, że skoro ustawodawca, realizując konstytucyjną zasadę równouprawnienia kościołów i innych związków wyznaniowych, zdecydował się podjąć trud legislacyjny zmiany ustaw
wyznaniowych, który przeprowadzony powinien był być w specjalnej procedurze legislacyjnej,
mógł dokonać pełnego zrównania praw wszystkich kościołów w obszarze otrzymywania ziemi
rolnej na wskazanych terenach. Tak się jednak nie stało" - czytamy w raporcie SOISH. 

TK: To zgodne z konstytucją

W 2009 r. grupa posłów SLD zwróciła się do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o stwierdzenie niezgodności szeregu przepisów ustawy z konstytucją - głównie tych dotyczących Komisji Majątkowej, ale też art. 70a. W dużym skrócie - TK orzekł, że "zasada równouprawnienia kościołów i związków wyznaniowych nie zakłada identycznego traktowania wszystkich związków wyznaniowych". W komunikacie dotyczącym rozpoznanego wniosku czytamy ponadto: "Odmienności w procedurach i kryteriach przyznawania tych nieruchomości wynikają ze specyfiki danego kościoła lub innego związku wyznaniowego. Takie zróżnicowanie mieści się w zakresie art. 25 konstytucji". - Ja mogę jeszcze zrozumieć optykę polityków, najbardziej ubolewam, że Trybunał Konstytucyjny, także przed rokiem 2016, legitymizował wszystkie etapy nadawania Polsce znamion państwa wyznaniowego poprzez pokrętną wykładnię zasady równouprawnienia związków wyznaniowych. Można było to zatrzymać, ale Trybunał pod wodzą Rzeplińskiego nie chciał tego zrobić. Przykładem jest art. 70a z katolickiej ustawy. Można oczywiście tłumaczyć to tak, że większemu należy się więcej, ale jaki w takim razie jest sens zasady równouprawnienia? - zauważa Borecki.

"Nie liczą się ludzie, liczy się ziemia, areał, majątek"

Paweł Borecki tłumaczy, że Sejm kontraktowy był bardzo łaskawy dla Kościoła, czego przykładem jest korzystny dla duchowieństwa przepis. Dlaczego? Ekspert wyjaśnia: - To dowód na to, że ustawodawca, a później Trybunał Konstytucyjny, powielały stereotyp Kościoła jako rozsadnika polskości. W myśl tego narodowo-wyznaniowego stereotypu na przykład prawosławny to - przepraszam za sformułowanie -  “rusek”, a wyznawca judaizmu jest Żydem, czyli nie naszym człowiekiem. Najlepszą gwarancją polskości - nadal podążając tym tokiem myślenia - jest Kościół katolicki i w imię umacniania tej polskości temu kościołowi dajemy najwięcej - mówi nasz rozmówca.

Z drugiej strony zaś nadania ziemi to wynik naszej mentalności feudalnej, przejaw myślenia na zasadzie: Kościołowi trzeba dać zgodnie z tradycją, bo tak kiedyś było. Nie liczą się ludzie, liczy się ziemia, areał, majątek. Tej mentalności feudalnej uległ nasz ustawodawca w latach 90., a nasza administracja ulega nadal

- ocenia prawnik.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.