Morele - tym razem zabierają pieniądze i straszą sądem

Witam. Specjalnie założyłem konto, bo to co wyprawia Morele to już nadaje się do prokuratury. Widziałem, że ludzie chętnie opisują swoje historie to i ja dorzucę trzy grosze.



W październiku(?) 2016 oddałem im dysk SSD firmy Plextor na gwarancji. Wszystko elegancko, napisali, że dysku nie da się naprawić, że zwrócą mi pieniądze. Pieniądze zwrócili po tygodniu. Minęło kilka miesięcy, postanowiłem kupić sobie nowy dysk SSD do laptopa. Niestety mój wybór padł na Morele. Złożyłem zamówienie, zapłaciłem, zamówienie przyjęte, gotowe do wysyłki. Nagle po 3 dniach dostaje wiadomość, że mam im dopłacić 50 zł, bo inaczej mi tego dysku nie wyślą i jak mi się nie podoba to mogę anulować zamówienie i wtedy zwrócą mi pieniądze w ciągu 14 dni. Zamówienie oczywiście anulowałem. Kontaktowałem się z biurem obsługi klienta w sprawie co oni odwalają. Przepraszano mnie wielokrotnie, mówiono, że przekażą moją sytuacje dalej. 



Teraz przejdźmy do lutego 2017. Dostaję paczkę z Morele. Pierwsze co pomyślałem, że po prawie pół roku postanowili mi odesłać niedziałający dysk. W środku był jednak nowy, najtańszy dysk SSD firmy ADATA. W pudełku nie było nic oprócz tego dysku. Żadnego dokumentu. Na moim profilu na stronie też zero informacji o przesyłce. Byłem święcie przekonany, że przysłali mi to badziewie w ramach przeprosin za to, że próbowali oszukać mnie na pieniądze. Dysk warty jak na tamte czasy około 200 zł (teraz pewnie ze 120-150 zł). Uznałem, że to miły gest.



Grudzień 2017. Dostaje pocztą PRZEDSĄDOWE WEZWANIE DO ZAPŁATY FAKTURY od Morele. Kwota znajoma. Ponad 500 zł które zwrócili mi za dysk oddany na gwarancji. Dzwoniłem, dowiadywałem się. Nikt nic nie wie. Zabawa w głuchy telefon. Ten powie tamtemu, tamten powie mi i tak w kółko. Dowiedziałem się tylko, że faktura jest serwisowa i ma taki a taki numer. Za co faktura, skąd ta faktura, nikt nie był w stanie powiedzieć. Mimo prośby wysłania mi tej faktury, nie otrzymałem jej (do dziś). Dostałem przeprosiny i zapewnienie, że sprawa została przekazana gdzie trzeba. Zero odzewu od Morele. Sprawa ucichła. 



Jak mówi serialowe porzekadło: "mijają dni, mijają lata". Czerwiec 2019. Zepsuł mi się zasilacz do komputera. Kupiony dawno temu w Morele. Gwarancja 5 lat. Odesłałem, reklamacja przyjęta, "proszę podać numer konta, zwrócimy środki". Mamy teraz lipiec 2019. Pieniędzy wciąż nie otrzymałem. Dzwonię do Morele dowiedzieć się, co z moim zwrotem pieniędzy, bo minęły już 2 tygodnie. Kolejna zabawa w głuchy telefon, bo Pani w obsłudze klienta nic nie wiem. Poprosiłem żeby przełączyła mnie do kogoś kompetentnego, bo taki sposób prowadzenia rozmowy jest bez sensu. Pani po drugiej stronie telefonu stwierdziła, że "nie ma u nich nikogo kompetentnego" do kogo mogłaby mnie przełączyć. Okazało się, że kwotę która mieli mi zwrócić wzięli na poczet tej zaległej faktury serwisowej, i że mam im jeszcze dopłacić 80 zł. Gdybym do nich nie zadzwonił, to bym się nawet nie dowiedział, że takie coś miało miejsce. Po prostu zabrali sobie pieniądze bez żadnej informacji. O fakturze nie dowiedziałem się nic poza tym, co powiedzieli mi 2,5 roku temu. Po jakimś czasie Pani oddzwoniła i poinformowała, że przez pomyłkę wysłali mi i pieniądze, i nowy dysk na wymianę (ten wcześniej wspomniany ADATA, który był wolniejszy, miał mniejszą pojemność i był ponad 2 razy tańszy). Poprosiłem o wskazanie, gdzie mogę zobaczyć wspomnianą fakturę, o przesłanie mi jej lub chociażby powiedzenie co fizycznie na tej fakturze jest napisane. Pani kierowała mnie w miejsca na profilu, w których faktury nie było. Prośba o przesłanie faktury została po raz kolejny zignorowana. Dostałem jedynie informację, że to oni decydują w jaki sposób rozpatrują reklamacje i klienci nie mają nic do gadania. Na żadnym etapie reklamacji nie był o mowy o wymianie dysku na nowy, gorszy. Nigdy nikt nie wspomniał, że dysk został wysłany przez pomyłkę (przypomnę - wysłany prawie pół roku po przyjęciu reklamacji i zwróceniu pieniędzy). Powiedziałem, że jak chcą ten dysk to mogą wezwać kuriera i sobie wziąć. Pani powiedziała, że jest już za późno i "mogłem myśleć o tym wcześniej". Zażądałem zwrotu pieniędzy za zasilacz i powiedziałem, że jak chcą, to mogą mnie pozywać do sądu o tą fakturę tak jak obiecywali 2,5 roku temu. Pani powiedziała, że przekaże informację jak tak chcę to rozwiązać, rzuciła "do widzenia" i rozłączyła się. Od tego czasu dzwoniłem do nich 5 razy i za każdym razem obiecują, że dostanę odpowiedź od działu prawnego w ciągu kilku dni. Minęły już prawie 2 tygodnie.



Nigdy w życiu nie róbcie zakupów w tym sklepie. Obciążają klienta swoimi własnymi błędami i jeszcze próbują na nich zarobić. Chyba jestem zmuszony zgłosić sprawę do Rzecznika Praw Konsumenta.