"Cztery miliony złotych, rok odsiedziany i do widzenia". Nowe fakty w sprawie skoku stulecia

"Sekrety skoku stulecia" - pierwsza część reportażutvn24

O skoku stulecia z 2015 roku mówiła cała Polska. Fikcyjna tożsamość, fałszywy konwojent i prawie osiem milionów złotych łupu. Złapanie i osądzenie złodziei miało być wielkim sukcesem prokuratury. Reporterzy "Superwizjera" dotarli do materiałów i nigdy nie przesłuchanych świadków, którzy rzucają jednak zupełnie inne światło na tę sprawę.

W październiku 2018 roku dziennikarze "Superwizjera" nawiązali kontakt z Grzegorzem Łuczakiem - przez śledczych nazywanym "mózgiem skoku stulecia". Wówczas od blisko roku przebywał on w ukraińskim areszcie ekstradycyjnym. Jak się okazało, miał przy sobie przemycony telefon komórkowy.

Reporterzy rozmawiali z Łuczakiem kilkukrotnie. Kontaktowali się z nim telefonicznie, a także mailowo i przez komunikatory internetowe.

W czasie rozmów przedstawił wersję zdarzeń, która znacznie różni się od tej z aktu oskarżenia.

Skok stulecia

Żeby nadać tej rozmowie tło, trzeba omówić sprawę sprzed czterech lat. 10 lipca 2015 roku pod bank w Swarzędzu w województwie wielkopolskim podjechał wyładowany pieniędzmi bankowóz. W środku było trzech konwojentów. Dwóch wzięło część pieniędzy i wyszło z samochodu, by doładować znajdujący się w środku bankomat. Gdy zniknęli za drzwiami, trzeci konwojent włączył zagłuszarkę GPS, czym zablokował sygnał z nadajnika bankowozu. Następnie odjechał z ponad ośmioma milionami złotych.

Kilka godzin później porzucony bankowóz został znaleziony w lesie między Swarzędzem a Poznaniem. W środku nie było żadnych śladów - całe wnętrze zostało dokładnie wymyte chlorem. Nie było też konwojenta i większości z transportowanych pieniędzy. Prawdopodobnie z pośpiechu w bankowozie został porzucony worek z banknotami w obcych walutach.

Pierwsze godziny śledztwa wprawiały śledczych w osłupienie. Konwojent okazał się być człowiekiem widmo. Od chwili zatrudnienia posługiwał się fałszywymi danymi - dowodem osobistym, pozwoleniem na broń i badaniami lekarskimi. Wszystko na ukradzione dane prawdziwego mężczyzny nazywającego się Mirosław Duda. W jego szafce w pracy nie znaleziono ani jednego śladu, żadnego odcisku palca. Nagrania z monitoringu zabezpieczone w poznańskiej siedzibie firmy tylko potwierdziły, że rzekomy Duda robił wszystko, by swoich śladów nigdzie nie zostawić.

Policjantom udaje się jednak wyłuskać trop. Ich uwagę zwrócił Adam K., były policjant i najbliższy przyjaciel Grzegorza Łuczaka, wiceprezesa okradzionej firmy.

- To było już półtora miesiąca, może dwa miesiące po tym skoku. Pojechałem do niego, bo już wiedziałem bardzo dużo, poukładały mi się klocki, że tak powiem, puzzle - wyjaśnia Łuczak w rozmowie z dziennikarzami "Superwizjera".

- Ja już wiedziałem, że on brał w tym udział i jest w to zamieszany. On wtedy przyznał się do tego i powiedział mi, kto w ogóle brał w tym udział. Adam K. proponował mi 250 tysięcy złotych. Ja nie wziąłem, ja go wyśmiałem wtedy. Dla mnie 250 tysięcy to nie były jakieś duże pieniądze - dodaje.

"Po tym wszystkim co się dowiedziałem, to K. to wszystko zorganizował"

Słowa Łuczaka to jego linia obrony. Pozostaje pytanie, jak wyglądał prawdziwy podział ról w planowaniu i przeprowadzeniu skoku stulecia?

- Z początku myślałem, że K. był tylko jedną z kilku osób i że nie był głową tego. Jednak po tym wszystkim, co się dowiedziałem, to K. to wszystko zorganizował i K. zarządzał - przekonuje Łuczak.

Adam K. został aresztowany dwa miesiące po zuchwałej kradzieży. Po trzech miesiącach pobytu w areszcie przyznał się, że brał udział w napadzie. Wsypał też pozostałych wspólników - w tym Krzysztofa W., niesławnego konwojenta podającego się za Mirosława Dudę. Jako pomysłodawcę i szefa grupy wskazał na Grzegorza Łuczaka.

Prokurator dał wiarę Adamowi K. i na jego wyjaśnieniach oparł akt oskarżenia. Za współpracę odwdzięczył się wnioskiem o nadzwyczajne złagodzenie kary. Zażądał dla Adama K. tylko roku więzienia, wypuścił go także z aresztu i pozwolił odpowiadać z wolnej stopy.

Wniosek prokuratora został jednak odrzucony. W wyroku sędzia napisał, że Adam K. przez wiele miesięcy zwodził prokuraturę i przekazywał tylko te informacje, które były dla niego wygodne. Jednego ze złodziei miał wręcz ochraniać i w rzeczywistości o jego udziale w skoku stulecia miał napisać dopiero Łuczak w liście do prokuratury.

"Niewątpliwe jest, iż Adam K. dozował informacje przekazywane organom ścigania i nie ujawnił wszystkich osób biorących udział w przestępstwie. Fakt złożenia przez niego wyjaśnień, w których opisał przebieg zdarzenia i przyznał się do winy, wynikał z czystej kalkulacji procesowej i nastąpił pod ciężarem dowodów, jakimi dysponowały organy ścigania co do jego udziału w przestępstwie" - czytamy w uzasadnieniu wyroku.

Sekrety skoku stulecia. Pierwsza część dyskusji
Sekrety skoku stulecia. Pierwsza część dyskusjiSuperwizjer TVN

Prokuratura miała dowody, Adam K. zaczął mówić

Dziennikarze "Superwizjera" dotarli do materiałów z policyjnego dochodzenia. Potwierdzają one, że Adam K. zdecydował się mówić, dopiero gdy śledczy mieli zebrane kluczowe, obciążające go dowody.

Najważniejszy z nich to nagranie z monitoringu z banku w Konstantynowie Łódzkim (woj. łódzkie). Niespełna miesiąc po kradzieży weszła do niego Agnieszka K., żona Adama K. Razem z nią byli jej rodzice. W torbie, którą mieli ze sobą, było ćwierć miliona złotych pochodzących z kradzieży. Agnieszka K. wpłaciła je na swoje konto, w tytule przelewu wpisując "darowizna od ojca".

Funkcjonariusze zauważyli również, że wszystkie telefony użyte w "skoku stulecia" zostały kupione w tym samym supermarkecie. Za wszystkie płacono gotówką, jednak w czasie jednego z zakupów Adam K. nabił sobie na kartę lojalnościową sklepu punkty za dokonane zakupy. Po numerze karty ustalono kto kupował telefony.

W zabezpieczonym nagraniu z monitoringu widać, że w kolejce za Adamem K. stoi Grzegorz Łuczak. On również kupił dwa telefony.

W nocy kilka godzin przed kradzieżą pieniędzy z bankowozu Adam K. zostawił kolejny ślad. Zapłacił własną kartą kredytową za zatankowanie auta do pełna na jednej z łódzkich stacji. Następnie tuż przed kradzieżą był w Poznaniu, gdzie znowu dał się nagrać, tym razem miejskiemu monitoringowi. Tam włączył jeden z kupionych telefonów i zadzwonił do fałszywego konwojenta Krzysztofa W.

Gdy doliczyć do tego zostawienie śladów DNA na zagłuszarce i zapłacenie konwojentowi za nocleg w hotelu własną kartą kredytową, wyjdzie zastanawiająco duża liczba błędów. W dodatku popełnionych przez byłego policjanta.

Miał odsiedzieć ponad sześć lat. Prokurator sporządził apelację

Reporterzy "Superwizjera" rozmawiali z prokuratorem Michałem Smętkowskim, rzecznikiem prasowym Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Pytany przez dziennikarza stwierdził, że prokurator prowadzący nie brał pod uwagę hipotezy, że Adam K. od razu miał plan, aby zorganizować napad, instruować swojego "żołnierza", po czym wysypać kompanów, pójść na układ z prokuraturą i dostać symboliczny wyrok, zachowując skradzione pieniądze, które nigdy się nie odnajdą.

- Hipotezy można snuć w wielu zakresach, co do każdego postępowania może być ich kilka. W toku tego postępowania tej hipotezy nie braliśmy pod uwagę - powiedział rzecznik.

Mimo że prokurator chciał tylko symbolicznej kary dla Adama K., sąd skazał go na ponad sześć lat więzienia. W dniu ogłoszenia wyroku mężczyzna zniknął i zaczął się ukrywać. Adam K. zmusił w ten sposób śledczych do kolejnych wielomiesięcznych poszukiwań.

Pomimo tego, w czasie, gdy Adam K. się ukrywał, prokurator napisał apelację na korzyść przestępcy - podaje "Superwizjer". Domaga się w niej zastosowania przepisów o tak zwanym małym świadku koronnym i zmniejszenia Adamowi K. kary do roku więzienia, ignorując fakt, że o jednym z uczestników skoku stulecia Adam K. powiedział dopiero, gdy policjanci i tak znali już jego personalia.

Kto wziął pieniądze?

Czy rzeczywiście Adam K. odegrał tak kluczową dla śledztwa rolę, by radykalnie zmniejszyć mu karę? I dlaczego prokuraturze nie udało się odnaleźć większości z ukradzionych ośmiu milionów?

Zacznijmy od pieniędzy. Jak ustalono, po skoku pieniądze trafiły do garażu Adama K. gdzie nastąpił podział łupów. Według Adama K. połowę mieli wziąć fałszywy konwojent Krzysztof W. i jeden ze wspólników, drugie cztery miliony Adam K. razem z Grzegorzem Łuczakiem. Swoją i Łuczaka część łupu Adam K. miał zakopać na działce swojego sąsiada. Dwa miesiące po skoku Łuczak miał potajemnie nocą odkopać łup i zniknąć.

To bardzo wygodna wersja dla Adama K., ale też dla prokuratury - pieniądze zniknęły razem z Łuczakiem i od tego momentu w zasadzie nikt ich już nie szukał.

- Biorąc pod uwagę rolę Krzysztofa W., to on był w tej sytuacji, w której musiał prosić o jałmużnę. On nawet nie jeździł sam do Wielkopolski. Był wożony, bo nie miał ani samochodu ani pieniędzy na to, żeby zatankować ten samochód - wyjaśnia Marcin Olejnik, pełnomocnik Krzysztofa W. - Nie miał na podstawowe rzeczy pieniędzy. Miał wypłacaną pensję, żeby mógł przeżyć, mieszkając w Wielkopolsce. Taka osoba, która zupełnie nie może im nic zrobić, nie może w żaden sposób tego wydać, odejść od nich nawet, ma dostać jedną czwartą łupów? - pyta.

Łuczak wypiera się brania udziału w napadzie. - Nie wziąłem pieniędzy, nie brałem w tym skoku udziału, nie mam pieniędzy z tego skoku - przekonuje. - Ja poddam się badaniu na wariografie, że nie mam ich, nie mam ich zakopanych, w banku, nie wiem, gdzieś zamurowanych. Niech Adam K. podda się badaniu na wariografie na to, co on twierdzi - mówi w rozmowie z dziennikarzami "Superwizjera". Prawdą jednak jest, że o udziale Łuczaka w skoku zeznaje tylko Adam K.

Łuczak przekazuje dziennikarzom, że powinni porozmawiać z H., który "bardzo dużo na ten temat wie".

Sekrety skoku stulecia. Druga część reportażu "Superwizjera"
Sekrety skoku stulecia. Druga część reportażu "Superwizjera"Superwizjer TVN

"Ja mniej więcej wiem, gdzie są pieniądze. I ja nie zostałem przesłuchany"

Sargis H. to Ormianin od wielu lat mieszkający w Polsce. Przed napadem był przyjacielem zarówno Adama K., jak i Grzegorza Łuczaka. W sprawie napadu nigdy nie został przesłuchany. Reporterom udało się do niego dotrzeć i porozmawiać o skoku.

- Miesiąc po napadzie, może półtora, K. na siłę zabiera mnie do Niemiec, na karuzelę. Na taką wycieczkę, do lunaparku. Z żoną i jego dzieckiem, moja żona i ja. Zabrał nas na wycieczkę, fundował - mówi H.

Dodaje, że K. opowiedział mu wszystko o napadzie. - Ja wszystko wiem doskonale. Ja wszystko wiem ze szczegółami, jak to było, jakie to były... Przecież on mi wszystko powiedział - zapewnia.

Dopytywany, co stało się ze skradzionymi pieniędzmi, odpowiada: - No właśnie, gdzie są pieniądze. Ja mniej więcej wiem, gdzie są pieniądze. I ja nie zostałem przesłuchany ani nie byłem przeszukany.

Dziennikarze "Superwizjera" chcieli zapytać prokuratora, dlaczego tak ważny świadek nie został przesłuchany i czy Adam K. nie został potraktowany zbyt łagodnie. Na sądowym korytarzu nie chciał on jednak odpowiadać na pytania.

"1100 osób musieliśmy zwolnić. Natomiast pan Adam K. doskonale się czuł na wolności, świetnie się bawił"

Ukradzione osiem milionów złotych bankowi zwraca firma ochroniarska, w której zatrudnił się konwojent. Ubezpieczyciel odmówił wypłacenia odszkodowania z polisy.

- 1100 osób musieliśmy zwolnić. Natomiast pan Adam K. doskonale się czuł na wolności, świetnie się bawił - komentuje Jarosław Kur, właściciel i prezes firmy Servo. - Przypomnijmy, że pan Adam K. został wypuszczony w 2016 roku i odpowiadał z wolnej stopy. Bawił się świetnie w kraju i za granicą. Pytanie, skąd na to posiadał środki finansowe, skoro według informacji prokuratury wszystkie oszczędności zostały zajęte - dodaje mężczyzna.

Zdaniem prezesa większość pieniędzy z napadu nadal ma Adam K. To samo mówi Sargis H. - wieloletni przyjaciel Adama K., któremu przestępca miał opowiadać o kulisach napadu.

Sargis H. twierdzi, że po tym jak złodzieje podzielili łup, "nie mieli kontaktów, nikt. Jak był tutaj, tamtemu powiedział" - przekonuje. Adam K. miał tak manipulować w rozmowach z nimi, że "w sumie nikomu nic nie dał".

Sfałszowano szereg dokumentów, nie ma zarzutów

Prokurator zignorował fakt, że to Adam K. niemal w całości przygotował skok - zaopatrzył grupę w krótkofalówki, zagłuszarkę GPS, telefony, a nawet chlor użyty do zatarcia śladów w bankowozie. To on kazał brać i kupował Encorton - silny lek sterydowy, dzięki któremu fałszywy konwojent przytył i całkowicie zmienił wygląd. To on woził konwojenta do Poznania i wynajmował mu tam mieszkanie. Co najważniejsze jednak, to on zapewnił oryginały dokumentów - pozwolenia na broń i zaświadczenia zdrowotnego - bez których fałszywy konwojent nigdy w firmie ochroniarskiej nie zostałby zatrudniony.

Jarosław Kur, prezes firmy ochroniarskiej Servo, w której zatrudniony był konwojent, mówi, że w tej sprawie nikt nie ma postawionych zarzutów za fałszerstwo.

- To jest jakby czarna dziura. Prokuratura nie widzi tego problemu - wskazuje Kur. - Prokuraturze jest wygodnie, żeby ten element związany z panem Adamem K., który później jest jako mały świadek koronny promowany przez prokuraturę, żeby to wszystko pasowało do układanki. Tylko że to nie pasuje do układanki - dodaje.

"Zero danych, zero wszystkiego, nic. Za to spędziłem cztery i pół miesiąca w pierdlu"

Kolejny zagadkowy trop prowadzi do Andrzeja W. przyjaciela Adama K. Obaj poznali się i pracowali w łódzkiej policji. By zrozumieć, dlaczego mężczyzna jest istotny dla tej historii, musimy cofnąć się jednak do momentu zatrudnienia fałszywego konwojenta w firmie ochroniarskiej.

Początkowo Krzysztof W. zatrudnił się do pracy w centrali firmy ochroniarskiej w Łodzi. By dokonać kradzieży, musiał jednak zacząć jeździć w konwojach transportujących gotówkę. Do takiej pracy poszukiwano ludzi w oddziale firmy w Poznaniu. O przenoszeniu pracowników z oddziału do oddziału decydował Robert L. - kolejny były policjant.

Adam K. znał Roberta L. jednak nie chcąc zostawiać żadnych śladów, poprosił o pomoc swojego przyjaciela - Andrzeja W., by to on zadzwonił do Roberta L. i załatwił przeniesienie.

- Zadzwonił kiedyś do mnie Adam K., w jednej z luźnych rozmów: "A słuchaj, Wawka, bo ty tam kogoś znasz w jakiejś firmie... Bo chcę przenieść kolegę z Łodzi do Poznania. Czy jest taka możliwość, żebyś z nim pogadał, żeby tam się umówili?" - opowiada w rozmowie z dziennikarzem "Superwizjera" Andrzej W. - Ja mówię: "Adaś, no k***a!". Proszę pana, takich telefonów... Ile pan miał takich telefonów, żeby coś komuś na przykład załatwić? Rozumie pan kontekst cały - dodaje.

- "Adaś, jasne" - kontynuuje W. - Ustaliłem sobie numer telefonu do Roberta: "Robert, mam kolegę, który chce się przenieść u was z Łodzi do Poznania. Jest taka możliwość?". "Dawaj go do mnie". Ile to trwało? Piętnaście sekund, dwadzieścia? Za dwa dni oddzwoniłem do K.: "Niech idzie, załatwiona sprawa". Znaczy, załatwiona. Niech idzie na rozmowę, niech se pogada, co i jak. Zero danych, zero wszystkiego, nic. Za dwa dni Robert do mnie oddzwania i mówi: "Andrzej, sprawa załatwiona, cześć". I za to k***a spędziłem cztery i pół miesiąca w pierdlu - podkreśla.

Sekrety skoku stulecia. Druga część dyskusji
Sekrety skoku stulecia. Druga część dyskusjiSuperwizjer TVN

Andrzej W. i Robert L. mieli dostać pieniądze za "przeniesienie do Poznania"

Łuczak w telefonicznej rozmowie z reporterami "Superwizjera" twierdzi, że Adam K. powiedział mu, iż zarówno Andrzej W., jak i Robert L. "wzięli pieniądze za ten skok, za to, że przenieśli go do Poznania".

Sąd prawomocnie oczyścił Andrzeja W. z wszelkich zarzutów dotyczących napadu.

Jednak słowa Łuczaka mogą potwierdzać, przynajmniej w części, wyjaśnienia jednego z uczestników skoku stulecia, który po tym jak został złapany, opowiedział o takiej rozmowie w trakcie dzielenia łupu.

- Chcę dodać, że jak pieniądze były policzone i sprzątaliśmy garaż, to odliczał ze swoich dwóch części kasę dla jakiegoś Chędziona. Nie wiem, czy to nie był dyspozytor, który miał powiadomić, kiedy będzie policja powiadomiona, czy kierownik, który pomagał przy zatrudnieniu, nie jestem pewien kwoty. Jak wszedłem, zażartowałem: co podbierasz? Odpowiedział, że musi odliczyć - powiedział Marek K.

"Ma cztery miliony złotych, rok odsiedziany i do widzenia"

Łuczak pytany, jaki K. miałby interes w tym, żeby go obciążać, mówi: - Odpowiedź jest bardzo prosta. Bo dzięki temu on wyszedł na to, że dostanie... Prokuratura wnioskowała o rok kary więzienia dla niego. I wychodzi po roku, bo zostało chyba sześć miesięcy i ma cztery miliony złotych, rok odsiedziany i do widzenia. I on tak naprawdę wszystkich oszukał - dodaje.

- Przestępcy się znaleźli, samochód się znalazł, ale pieniądze się nie znalazły - wskazuje prezes firmy ochroniarskiej Servo.

Prokurator Smętkowski, rzecznik prasowy poznańskiej prokuratury zaznacza, że nieodnalezionych pieniędzy "nie traktowałby w formie porażki, jakiejś gry". - Po prostu w toku postępowania nie udało się tego ustalić - mówi.

Co naprawdę stało się z pieniędzmi ze skoku stulecia? Czy śledczy na pewno prawidłowo przypisali złodziejom role, jakie odegrali przy organizacji napadu? Dlaczego Adam K. nigdy nie usłyszał zarzutów w sprawie fałszerstwa? Czy oparcie się wyłącznie na zeznaniach Adama K. nie było dla prokuratury pójściem na skróty?

Wątpliwości w sprawie jednego z najgłośniejszych przestępstw ostatnich lat jest bardzo wiele. I wiele wątków wymaga jeszcze wyjaśnienia. Blisko cztery lata po skoku stulecia wciąż pewne jest tylko to, co było wiadomo już kilka minut po kradzieży - zniknęło osiem milionów złotych.

Autor: ads//now / Źródło: Superwizjer TVN

Źródło zdjęcia głównego: tvn24

Pozostałe wiadomości

Protest w Sulejówku. Uczniowie liceum i ich rodzice nie zgadzają się z odwołaniem dyrektorki placówki. Gdy zjawił się tam burmistrz z wypowiedzeniem, uniemożliwili mu odjazd sprzed budynku. Wcześniej w tłumie ktoś prawdopodobnie rozpylił gaz pieprzowy.

Rozpylony gaz i awantura. Burmistrz zwolnił dyrektorkę, otoczyli go uczniowie liceum

Rozpylony gaz i awantura. Burmistrz zwolnił dyrektorkę, otoczyli go uczniowie liceum

Źródło:
tvnwarszawa.pl

35-letnia matka i 39-letni ojczym dziewczynki zostali dziś doprowadzeni do prokuratury w Gnieźnie. Śledczy chcą, by oboje odpowiedzieli za fizyczne i psychiczne znęcanie się nad dzieckiem. Lekarze, którzy badali dziewczynkę, nie mają wątpliwości, że była ona maltretowana. Pięciolatka jest pod stałą opieką psychologiczną.

Pięciolatka była bita "pięścią, trzonkiem i paskiem". W szpitalu przepraszała, że się tam znalazła

Pięciolatka była bita "pięścią, trzonkiem i paskiem". W szpitalu przepraszała, że się tam znalazła

Aktualizacja:
Źródło:
TVN24

Siły rosyjskie rozstrzelały w obwodzie donieckim sześciu ukraińskich żołnierzy, którzy zostali wzięci do niewoli - przekazała w czwartek ukraińska prokuratura. Wszczęto dochodzenie w tej sprawie. Ukraiński rzecznik praw człowieka Dmytro Łubinec ocenił, że brak odpowiedzialności sprawił, że takie zbrodnie "nabrały charakteru systemowego".

"Zarejestrowali własną zbrodnię". Ukraińcy o nagraniu z jeńcami

"Zarejestrowali własną zbrodnię". Ukraińcy o nagraniu z jeńcami

Źródło:
PAP

Do komendy policji w Gdańsku zgłosił się 44-latek. Miał ze sobą torbę podróżną i oświadczył, że jest poszukiwany listem gończym do odbycia 18 dni kary więzienia. Specjalnie na tę okoliczność wziął miesięczny urlop w pracy. W więzieniu spędzi jednak aż 14 miesięcy.

Wziął urlop w pracy, by odsiedzieć wyrok. O jednym nie wiedział

Wziął urlop w pracy, by odsiedzieć wyrok. O jednym nie wiedział

Źródło:
PAP/TVN24

Nie ma żadnego konkretnego projektu ustawy - powiedziała ministra rodziny Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, odnosząc się do propozycji, by świadczenie 800 wypłacać tylko tym migrantom, którzy mieszkają, pracują i płacą podatki w Polsce. Zaznaczyła, że 800 plus powinno służyć dzieciom.

Zmiany w 800 plus. Ministra zabrała głos

Zmiany w 800 plus. Ministra zabrała głos

Źródło:
tvn24.pl, PAP

Oscary 2025. Amerykańska Akademia Filmowa ogłosiła w czwartek listę nominowanych do 97. edycji Nagród Akademii Filmowej. Wśród nominowanych znalazł się duński kandydat do Oscara "Dziewczyna z igłą" w reżyserii szwedzko-polskiego reżysera Magnusa von Horna. Najwięcej nominacji - 13 - zdobyło dzieło Jacquesa Audiarda "Emilia Pérez", a grająca tytułową rolę Karla Sofía Gascón przeszła do historii.

Oscary 2025. "Dziewczyna z igłą" wśród nominowanych

Oscary 2025. "Dziewczyna z igłą" wśród nominowanych

Źródło:
tvn24.pl

Kobieta uznana przez francuskie sądy za winną rozwodu, ponieważ nie uprawiała seksu z mężem, wygrała z Francją w Europejskim Trybunale Praw Człowieka. "Sądy w końcu przestaną interpretować francuskie prawo przez pryzmat prawa kanonicznego i nakładać na kobiety obowiązek odbywania stosunków seksualnych w ramach małżeństwa" - skomentowała prawniczka kobiety.

Nie chciała seksu, sąd uznał ją winną rozwodu. Przełomowe orzeczenie

Nie chciała seksu, sąd uznał ją winną rozwodu. Przełomowe orzeczenie

Źródło:
Reuters, France24

Wiceminister obrony Cezary Tomczyk poinformował w Sejmie, że w związku ze sprawą zagubionych w ubiegłym roku ponad 200 min przeciwpancernych wyciągnięto "surowe konsekwencje". Przekazał, że miny były transportowane w stanie nieuzbrojonym. - Od samego początku w każdej z tych spraw był informowany Zwierzchnik Sił Zbrojnych, czyli pan prezydent Andrzej Duda - podkreślił.

W Sejmie o minach, które jeździły po Polsce. Tomczyk: wyciągnęliśmy surowe konsekwencje

W Sejmie o minach, które jeździły po Polsce. Tomczyk: wyciągnęliśmy surowe konsekwencje

Źródło:
PAP

Tragedia w Szpitalu Wojewódzkim w Piotrkowie Trybunalskim (Łódzkie). 32-letnia kobieta zmarła po tym, jak pielęgniarka SOR odmówiła jej pomocy. Rzecznik lecznicy przekazał, że "doszło do naruszenia procedury obsługi pacjenta, to jest nieprzeprowadzenia obowiązkowego triage'u przez pielęgniarkę". Pracownica została ukarana naganą. Śledztwo, w sprawie podejrzenia narażenia 32-latki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz doprowadzenia do jej zgonu, wszczęła prokuratura.

Tragedia w szpitalu. Nie żyje 32-latka, ukarana pielęgniarka, śledztwo prokuratury

Tragedia w szpitalu. Nie żyje 32-latka, ukarana pielęgniarka, śledztwo prokuratury

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl

Dwa dni i dwa poważne wykroczenia w ruchu drogowym popełnione przez łódzkich policjantów. W jednym przypadku pojechali pod prąd ulicą jednokierunkową bez włączonych sygnałów świetlnych. W drugim z kolei wjechali na skrzyżowanie na żółtym świetle, nie upewniając się, że będą mogli je bezpiecznie opuścić.

Wykroczenia policjantów i zapowiedź surowych konsekwencji. "Powinniśmy świecić przykładem"

Wykroczenia policjantów i zapowiedź surowych konsekwencji. "Powinniśmy świecić przykładem"

Źródło:
tvn24.pl

W czwartek podczas prac rozbiórkowych doszło do zawalenia stropodachu. Gruz przysypał jednego z robotników. Jak przekazała stołeczna straż pożarna, mężczyzny nie udało się uratować.

Nie żyje robotnik, na którego zawalił się strop budynku

Nie żyje robotnik, na którego zawalił się strop budynku

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pogoda w najbliższych dniach będzie daleka od zimowej. Spodziewane są przejaśnienia, rozpogodzenia, a także wzrost temperatury do nawet 12 stopni Celsjusza. Opady będą występowały lokalnie. Szansa na śnieg pojawi się tylko w górach.

Temperatura mocno poszybuje. Ile stopni będzie

Temperatura mocno poszybuje. Ile stopni będzie

Źródło:
tvnmeteo.pl

W czwartek na pewien czas przestało działać jedno z najpopularniejszych narzędzi AI - ChatGPT. Awaria wystąpiła również w Polsce. Firma OpenAI poinformowała o wdrożeniu odpowiedniego rozwiązania, które ma naprawić błąd.

Awaria usługi ChatGPT

Awaria usługi ChatGPT

Źródło:
tvn24.pl, Independent

"Propozycja Prezydenta Rafała Trzaskowskiego, aby wypłacać 800+ tylko tym migrantom, również Ukraińcom, którzy rzeczywiście mieszkają, pracują i płacą podatki w naszym kraju, zostanie pilnie rozpatrzona przez rząd" - napisał w mediach społecznościowych premier Donald Tusk. Dodał, że sam jest "na tak".

800 plus z ograniczeniami. Jest jasne stanowisko premiera

800 plus z ograniczeniami. Jest jasne stanowisko premiera

Źródło:
tvn24.pl, PAP

Zagraniczne media piszą o wystąpieniu Donalda Tuska w Parlamencie Europejskim, zwracając uwagę przede wszystkim na poruszenie przez niego kwestii dotyczących bezpieczeństwa Europy i Zielonego Ładu. W kontekście obronności w kolejnych tekstach wraca nazwisko Donalda Trumpa.

Światowe media o wystąpieniu Donalda Tuska w Parlamencie Europejskim

Światowe media o wystąpieniu Donalda Tuska w Parlamencie Europejskim

Źródło:
Politico, Reuters, El Pais, The Guardian, Deutsche Welle, tvn24.pl

Zacznę od podziękowań dla wszystkich, którzy w ostatnich tygodniach przekazali nam wsparcie. Było ono potrzebne, gdy wokół nas rozpętał się wielki, wręcz niewyobrażalny hejt - napisał w liście Jerzy Owsiak odczytanym w czwartek na konferencji prasowej przed rozpoczęciem 33. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ze względu na stan zdrowia Owsiak nie mógł w niej uczestniczyć osobiście.

Konferencja bez Jurka Owsiaka. Napisał list

Konferencja bez Jurka Owsiaka. Napisał list

Źródło:
TVN24

Zakład Ubezpieczeń Społecznych rozpoczął wysyłkę około 10,4 milionów deklaracji podatkowych PIT za 2024 rok. Formularze trafią do wszystkich, którzy w ubiegłym roku pobierali świadczenia z ZUS. Deklaracje będą wysyłane do końca lutego.

ZUS ruszył z wysyłką kilku milionów listów

ZUS ruszył z wysyłką kilku milionów listów

Źródło:
PAP

Zespół Koalicji Obywatelskiej do spraw rozliczenia Prawa i Sprawiedliwości składa zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Karola Nawrockiego - poinformował Roman Giertych. Chodzi o korzystanie przez Nawrockiego z apartamentu w kompleksie hotelowym Muzeum II Wojny Światowej, gdy był dyrektorem tej instytucji. - Nie traktuję go na dzień dzisiejszy zupełnie poważnie - skomentował zapowiedź Giertycha kandydat PiS.

Nawrocki, apartament i zapowiedź Giertycha. "Różne tweety ten człowiek pisze"

Nawrocki, apartament i zapowiedź Giertycha. "Różne tweety ten człowiek pisze"

Źródło:
tvn24.pl, PAP

Mężczyzna w Wielkiej Brytanii został "popchnięty" na ruchomych schodach w metrze w Londynie, a kilka tygodni później został znaleziony martwy we własnym domu. Policja metropolitalna apeluje o pomoc w "połączeniu wydarzeń w całość".

Został "popchnięty" na ruchomych schodach, wkrótce nie żył. Apel o pomoc w "połączeniu wydarzeń"

Został "popchnięty" na ruchomych schodach, wkrótce nie żył. Apel o pomoc w "połączeniu wydarzeń"

Źródło:
MET

To wyglądało bardzo groźnie. Na jedno z rond w Lublinie wjechał 35-letni kierowca busa, który nie ustąpił pierwszeństwa i zderzył się z innym busem. Doszło do dachowania. Dwie osoby trafiły do szpitala.

Dachowanie po zderzeniu na rondzie. Nagranie

Dachowanie po zderzeniu na rondzie. Nagranie

Źródło:
tvn24.pl

Kijowski sąd aresztował na dwa miesiące naczelnego psychiatrę sił zbrojnych Ukrainy podejrzanego o nielegalne wzbogacenie się na kwotę ponad miliona dolarów. W trakcie przeszukania mężczyzna doznał udaru mózgu. Do sądu został przewieziony karetką, był podłączony pod kroplówkę - podał portal telewizji 1+1, powołując się na jego obrońcę.

Dywan z banknotów. Naczelny psychiatra armii zatrzymany

Dywan z banknotów. Naczelny psychiatra armii zatrzymany

Źródło:
Suspilne, TSN, Kanał 24, tvn24.pl, PAP

Czwartkowe posiedzenie sejmowej Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki dotyczyło sytuacji w Polskim Komitecie Olimpijskim. Nie pojawił się na nim prezes tej organizacji Radosław Piesiewicz. Wątpliwości dotyczą między innymi nieprawidłowości podejmowania decyzji o wynagrodzeniach członków zarządu PKOl. - Pan prezes Piesiewicz nie ma innego wyjścia, tylko na gruncie polskiego prawa musi zwrócić wszystkie pieniądze, które pobrał z Polskiego Komitetu Olimpijskiego - mówił minister sportu Sławomir Nitras.

Prezes nie przyszedł. Nitras: Nie ma wyjścia. Musi zwrócić wszystkie pieniądze

Prezes nie przyszedł. Nitras: Nie ma wyjścia. Musi zwrócić wszystkie pieniądze

Aktualizacja:
Źródło:
TVN24, PAP

Irlandia przygotowuje się na nadejście niezwykle silnej burzy Eowyn. Żywioł, który zmierza w kierunku Wysp Brytyjskich, według prognoz przyniesie ekstremalne wichury o prędkości przekraczającej lokalnie 160 km/h. Niemal w całym kraju obowiązują najwyższe czerwone alerty pogodowe.

Spodziewają się wiatru, jaki nie wiał od kilkunastu lat. Zniszczenia mogą być rozległe

Spodziewają się wiatru, jaki nie wiał od kilkunastu lat. Zniszczenia mogą być rozległe

Źródło:
Met Office, Irish Independent, Sieć Obserwatorów Burz, Met Eireann

Kanclerz Uniwersytetu Szczecińskiego, Andrzej Jakubowski, napisał w swoich mediach społecznościowych: "Kobieta to kobieta, mężczyzna to mężczyzna, nareszcie!!!". Nawiązał tym samym do wypowiedzi prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. Post wywołał spore kontrowersje. Sytuację skomentowała uczelnia.

"Kobieta to kobieta, mężczyzna to mężczyzna". To wpis kanclerza Uniwersytetu Szczecińskiego 

"Kobieta to kobieta, mężczyzna to mężczyzna". To wpis kanclerza Uniwersytetu Szczecińskiego 

Źródło:
Gazeta Wyborcza/TVN24
Jesse Eisenberg dla tvn24.pl: postanowiłem w pewien sposób powrócić do polskości

Jesse Eisenberg dla tvn24.pl: postanowiłem w pewien sposób powrócić do polskości

Źródło:
tvn24.pl
Premium

W jednej z popularnych sieciowych restauracji policjant zostawił służbową broń. Do tej sytuacji doszło w Kole (woj. wielkopolskie). Broń zabezpieczyła miejscowa policja.

Policjant zostawił broń w restauracji. "Przez nieuwagę"

Policjant zostawił broń w restauracji. "Przez nieuwagę"

Źródło:
TVN24

Wśród pierwszych decyzji prezydenta Stanów Zjednoczonych rzekomo była ta, o wstrzymaniu pomocy dla Ukrainy - twierdzą tak liczni internauci. Wyjaśniamy, co podpisał Donald Trump i jak to się ma do wspierania Ukrainy, także militarnego.

Trump "wstrzymał wszelką pomoc dla Ukrainy"? Nie

Trump "wstrzymał wszelką pomoc dla Ukrainy"? Nie

Źródło:
Konkret24
"To wyglądało, jakby oskarżony polował samochodem"

"To wyglądało, jakby oskarżony polował samochodem"

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Sodalicja Życia Chrześcijańskiego (SCV), wpływowa katolicka grupa z Peru, decyzją papieża Franciszka została rozwiązana. Dochodzenie, jakie wcześniej przeprowadzono w szeregach ruchu, ujawniło serię nadużyć jego kierownictwa, w tym dopuszczanie się przemocy seksualnej, fizycznej i psychologicznej. Ofiarom grupy wypłacono już milion dolarów odszkodowań.  

Wpływowa organizacja katolicka rozwiązana za "sadystyczne nadużycia"

Wpływowa organizacja katolicka rozwiązana za "sadystyczne nadużycia"

Źródło:
The Guardian, CNN, tvn24.pl

Prawomocny wyrok w sprawie znanej piosenkarki i jej byłego męża

Źródło:
PAP

Kto i po co osłupkowuje gotowe miejsca parkingowe? Takie pytanie zadała lokalnej grupie w mediach społecznościowych mieszkanka Saskiej Kępy. Za wprowadzeniem zmian w organizacji ruchu stoją stołeczni drogowcy, którzy wyjaśnili, jaki jest ich powód.

Stanęły słupki, parkować nie można. Drogowcy podali powód

Stanęły słupki, parkować nie można. Drogowcy podali powód

Źródło:
tvnwarszawa.pl
Zbrodnia VAT-owska w PKOl? Skarbówka zawiadamia prokuraturę

Zbrodnia VAT-owska w PKOl? Skarbówka zawiadamia prokuraturę

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Sześć nominacji do Złotych Malin dla "Megalopolis" Francisa Forda Coppoli, w tym za najgorszy film i reżyserię to zapewne cios dla zdobywcy pięciu Oscarów. Na liście nominowanych do wstydliwych wyróżnień znalazł się także między innymi "Joker: Folie à Deux" Todda Phillipsa, "Madame Web" S.J. Clarkson oraz kuriozalny "Reagan" Seana McNamary. Tradycyjnie nominacje do anty-Oscarów poznaliśmy przed ogłoszeniem tych oscarowych. Lista nominacji jest dziwna i wydaje się, że przyznającemu je gremium bliżej już po prostu do chęci wywoływania szumu niż do tego, co stało u podstaw Złotych Malin ponad 40 lat temu, kiedy je ufundowano.

Są nominacje do Złotych Malin. Chodzi już tylko o szum?

Są nominacje do Złotych Malin. Chodzi już tylko o szum?

Źródło:
"Variety", "The Hollywood Reporter", tvn24.pl

Tegoroczny Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy już 26 stycznia. Zgromadzone podczas niego środki wesprą onkologię i hematologię dziecięcą. Do udziału w akcji włączyli się dziennikarze i dziennikarki TVN i TVN24. Monika Olejnik oferuje ręcznie malowaną chustę góralską i śniadanie.

"W Hotelu Bristol albo w barze mlecznym". Wyjątkowa aukcja Moniki Olejnik dla WOŚP

"W Hotelu Bristol albo w barze mlecznym". Wyjątkowa aukcja Moniki Olejnik dla WOŚP

Źródło:
TVN24

Zdjęcie "Czas Apokalipsy" Chrisa Niedenthala zapisało się w historii Polski i Europy. Teraz fotografia trafia na aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Legendarny fotoreporter wspólnie z czteroletnimi bliźniętami Leną i Filipem Sosnowskimi przekazali na nią odbitkę numer 9. Niedenthal w rozmowie z rodzicami małych darczyńców - Natalią Szewczak (Business Insider Polska) i Mateuszem Sosnowskim (TVN24) - opowiedział o niesamowitej historii zdjęcia i o tym, jak niemal cudem, dzięki pomocy nieznajomego, udało się je wywieźć z Polski i pokazać światu.

To, że wydostało się z Polski, to niemal cud. Legendarne zdjęcie do wylicytowania

To, że wydostało się z Polski, to niemal cud. Legendarne zdjęcie do wylicytowania

Źródło:
tvn24.pl

W najbliższą niedzielę mamy największe wydarzenie filantropijne w Polsce, czyli finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. To ogromna ogólnonarodowa, znana dzisiaj na całym świecie akcja, którą produkujemy i relacjonujemy na żywo, dzięki czemu pomagamy w zbiórce pieniędzy - powiedziała Kasia Kieli, president & managing director Warner Bros. Discovery w Polsce oraz CEO TVN, w trakcie dyskusji o dobroczynności w biznesie w ramach Polish Business Hub w Davos.

Kasia Kieli o dobroczynności: chodziło o to, by mieć wpływ na to, co się dzieje, i pomagać

Kasia Kieli o dobroczynności: chodziło o to, by mieć wpływ na to, co się dzieje, i pomagać

Źródło:
tvn24.pl

Premiera nowych odcinków "You Can Dance - Po prostu tańcz!" zbliża się wielkimi krokami. Poza utalentowanymi tancerzami i tancerkami na ekranie zobaczymy nowego prowadzącego i jurorów. Kiedy premiera nowego sezonu?

"You Can Dance - Po prostu tańcz!" w nowej odsłonie. Kiedy premiera?

"You Can Dance - Po prostu tańcz!" w nowej odsłonie. Kiedy premiera?

Źródło:
tvn24.pl