MF przyznaje: podatki wzrosną

Jarosław KrólakJarosław Królak
opublikowano: 2017-10-12 22:00
zaktualizowano: 2017-10-12 19:53

Mieli rację eksperci twierdzący, że rząd tylnymi drzwiami podniesie obciążenia dla firm. Przyznał to wiceminister finansów.

W środę wieczorem odbyło się w Sejmie pierwsze czytanie obszernego projektu zmian w ustawach o podatkach dochodowych CIT i PIT. Ministerstwo Finansów (MF), autor projektu, do tej pory przekonywało, że celem proponowanych zmian jest przede wszystkim uszczelnienie systemu podatkowego przez uniemożliwienie tzw. agresywnej optymalizacji podatkowej. W Sejmie posłowie przycisnęli przedstawiciela rządu.

28 mld zł - takie dodatkowe koszty podatkowe, zdaniem MF, mają ponieść firmy w ciągu 10 lat. Na zdjęciu Mateusz Morawiecki

— Ten projekt tak naprawdę nie zmierza w stronę uszczelnienia systemu podatkowego, ale ma na celu podniesienie podatków. Bo jak nazwać pomysł nałożenia nowego podatku na nieruchomości komercyjne dużej wartości czy podniesienia opodatkowania najmu mieszkań? W efekcie takich działań wzrosną ceny towarów i usług i spadnie atrakcyjność Polski dla inwestorów — stwierdził Jakub Kulesza, poseł Kukiz ’15. Mirosław Pampuch, poseł Nowoczesnej, zarzucił rządowi ukrywanie prawdy.

— Premier Beata Szydło oraz wicepremier Mateusz Morawiecki wielokrotnie zapewniali, że rząd PiS nie podnosi podatków. A tymczasem projekt zmian w ustawach o CIT oraz PIT je podnosi. Jako przykład można wskazać nowy podatek od galerii handlowych o wartości powyżej 10 mln zł — mówił Mirosław Pampuch.

Janusz Cichoń, poseł PO, wyraził troskę o zagranicznych inwestorów.

— Duża część proponowanych regulacji piętnuje inwestorów zagranicznych. Spowoduje to ich odpływ do Czech, Rumunii czy Bułgarii — uważa Janusz Cichoń. Przyciśnięty przez posłów opozycji Paweł Gruza, wiceminister finansów, poszerzył dotychczasową retorykę o… cele fiskalne projektu, czyli zwiększenie wpływów do budżetu państwa.

— Ta ustawa realnie zmienia przepływy finansowe na korzyść budżetu państwa. Faktycznie, pewne sposoby prowadzenia biznesu w Polsce będą ponosiły większe koszty podatkowe. W pewnym sensie to jest też celem tej ustawy — przyznał Paweł Gruza.

W przyszłym roku budżet miałby zyskać dodatkowy 1 mld zł. Na łamach „PB” eksperci podatkowi ostrzegali, że wiele pomysłów MF zawartych w projekcie zmierza do wzrostu opodatkowania nie poprzez podniesienie stawek podatkowych, lecz w efekcie ograniczenia możliwości wrzucania wydatków w koszty uzyskania przychodów. Im mniejsze koszty, tym wyższa podstawa opodatkowania, a tym samym większy podatek.

Koronnym przykładem zwiększania fiskalizmu wobec firm jest podatek, który miałby obciążyć nieruchomości komercyjne (galerie handlowe, biurowce, sklepy) o wartości powyżej 10 mln zł. To danina nie od dochodu czy przychodu, ale od… wartości nieruchomości, czyli quasi-podatek katastralny, nieistniejący w Polsce. Podatek ma wynieść 0,035 proc. wartości nieruchomości miesięcznie (rocznie 0,4 proc.). Polska Rada Centrów Handlowych ostrzegała, że nowe obciążenie spowoduje ucieczkę kapitału inwestycyjnego z Polski. Propozycję tego podatku ostro skrytykowali rządowi prawnicy. MF jednak nie odpuściło. Innym przykładem podnoszenia podatku jest nałożenie 12,5 proc. daniny na przekraczające 100 tys. zł rocznie przychodyosób fizycznych z najmu mieszkań (obecnie 8,5 proc. bez limitu). Krytykowane jest też ograniczenie kosztów uzyskania przychodów w przypadku niektórych usług niematerialnych (np. doradczych). Posłowie nie ograniczyli się do krytyki. Przyznali, że projekt zawiera również regulacje korzystne dla firm, szczególnie małych i średnich. Jako przykłady wskazali podniesienie z 3,5 do 10 tys. zł wartości środków trwałych jednorazowo wliczanych do kosztów uzyskania przychodów oraz dwukrotne podniesienie ryczałtowych kosztów dla twórców i artystów. Sejm zapewne tę ustawę uchwali szybko, ponieważ aby weszła w życie 1 stycznia 2018 r., musi znaleźć się w Dzienniku Ustaw do końca listopada.