20 listopada 1921 r., cztery miesiące po wybraniu go na stanowisko przywódcy NSDAP, Adolf Hitler opublikował list wewnętrzny dla członków partii, zatytułowany „Krótki szkic o mojej osobie". Pismo to było naszpikowane kłamstwami i półprawdami jak dobra kasza skwarkami. A jednak przez następne 94 lata wielu biografów Hitlera, w tym nawet sam sir Allan Bullock, autor klasycznej już biografii „Hitler. Studium tyranii", czerpał z niego pełnymi garściami rzekome „fakty". Historycy, publicyści i zwykli ludzie dali się nabrać na legendę, jaką stworzył wokół siebie austriacki mitoman.
„Już w wieku 17 lat zostałem osierocony przez matkę i ojca, którzy nie pozostawili mi żadnego majątku. Udając się do Wiednia, miałem zaledwie 80 koron i byłem zmuszony do podjęcia pracy jako zwykły robotnik, aby zarabiać na chleb" – napisał Hitler. Jest to jedno z wielu kłamstw, jakie powielał do końca swojego nieszczęsnego żywota. Także w swojej autobiograficznej diatrybie „Mein Kampf" podkreślał wielokrotnie, że jego ojciec był nieudacznikiem – słabo nagradzanym urzędnikiem pocztowym niskiego szczebla, naiwnie wierzącym w porządek imperium Habsburgów – i z tego powodu nie pozostawił po sobie nawet jednego grajcara majątku. To kolejne łgarstwo tworzyło efektowną legendę o biednym chłopaku z austriackiej prowincji, który bez pomocy rodziny i szkoły sam wspiął się na szczyt władzy.
W rzeczywistości jednak ojciec Adolfa – Alois Hitler – nie tylko był poważanym urzędnikiem, ale zarabiał aż 2600 koron rocznie, czyli trzy razy więcej niż początkujący nauczyciel wiedeńskiej szkoły średniej lub prawnik zatrudniony w sądzie. Dzięki zachowanym dokumentom Sądu Okręgowego w Linzu wiemy, że już w 1908 r. 19-letni Adolf odziedziczył po ciotce Joannie Pölzl 1304 korony, a dodatkowo otrzymywał 58 koron z przypadającej mu części spadku po ojcu i 25 koron zasiłku sierocego, którego zrzekł się dopiero po trzech latach na rzecz swojej siostry Pauli. Mając takie dochody miesięczne, Adolf nie musiał walczyć w pocie czoła o przetrwanie. W latach 1908–1913 dysponował zwolnioną z podatku kwotą 6023 koron, co odpowiada sile nabywczej 28 428 dolarów amerykańskich z 2013 r. Do 95 koron miesięcznie doliczyć należy także nieopodatkowane prowizje ze sprzedaży obrazów. Za dnia często bywał w kawiarniach, a wieczory spędzał głównie w operze lub teatrze.
Wielu biografów wspomina w swoich pracach o jego skłonnościach do zmiennych nastrojów i o wybuchach skrajnych emocji. W czarnych barwach odmalował postać młodego choleryka niejaki Reinhold Hanisch, wspólnik Hitlera z okresu wiedeńskiego, zajmujący się sprzedażą jego obrazów. To właśnie na jego wspomnieniach Allan Bullock oparł swój portret psychologiczny młodego Adolfa. Ale czy rzeczywiście można zaufać informacjom Hanischa? Twierdził on na przykład, że Hitler utrzymywał się wyłącznie ze sprzedaży obrazów, które określał jako bardzo słabe malarsko. „Kiedy już udało mu się zarobić parę koron, to w ciągu najbliższych dni nie chciało mu się malować. Chodził wtedy do kawiarni na ciasto z bitą śmietaną i czytał gazety" – podkreślał Hanisch. Wspomnienia Hanischa stoją jednak w sprzeczności z tym, co wiemy obecnie o rzeczywistej sytuacji finansowej Hitlera opisanej wcześniej. Poza tym Hanish, którego po wojnie cytowało na ślepo wielu historyków zachodnich jako wiarygodne źródło informacji o życiu młodego Adolfa, sam był zwykłym oszustem. Od 1913 r., kiedy Hitler wyjechał do Monachium, Hanisch fałszował jego obrazy i pocztówki. „Dzieła" te trafiały pod dachy domów kolekcjonerskich i w rezultacie malarz Adolf Hitler uchodził w Wiedniu za całkiem dobrego artystę.
Fakt ten uderza w upowszechniony po wojnie stereotyp Hitlera jako odrzuconego przez środowisko artystyczne dyletanta i amatora, któremu marzy się sława, ale nie ma talentu. W rzeczywistości wcale nie był próżniakiem ani nie czuł się odrzucony. Pochłaniał ogromne ilości książek, w tym te dotyczące bardzo specjalistycznych zagadnień z różnych dziedzin nauki i techniki. Rozmówcy podkreślali jego fenomenalną pamięć i smykałkę do różnych gatunków sztuki. Mało znany jest fakt, że grał całkiem nieźle na fortepianie i sam udzielał lekcji gry na tym instrumencie, a nawet próbował komponować opery.