Rodzinna tragedia w Rudzie Śląskiej. W jednym z mieszkań znaleziono trzy ciała - 43-letniej kobiety i dwóch jej synów w wieku 6 i 13 lat. Wszyscy mają ślady po ugodzeniu najprawdopodobniej nożem. 44-letni ojciec chłopców walczy o życie w szpitalu. Mężczyzna przeszedł już operację. Prokuratura wszczęła śledztwo pod kątem zabójstwa.

Rodzinna tragedia w Rudzie Śląskiej. W jednym z mieszkań znaleziono trzy ciała - 43-letniej kobiety i dwóch jej synów w wieku 6 i 13 lat. Wszyscy mają ślady po ugodzeniu najprawdopodobniej nożem. 44-letni ojciec chłopców walczy o życie w szpitalu. Mężczyzna przeszedł już operację. Prokuratura wszczęła śledztwo pod kątem zabójstwa.
Zabójstwo w Rudzie Śląskiej: Policja przed blokiem, w którym doszło do tragedii /Andrzej Grygiel /PAP

Trzy ciała i ciężko rannego 44-latka znaleźli rano dziadkowie chłopców i to oni powiadomili policję.

Jak dowiedzieli się reporterzy RMF FM, wszystkie ofiary mają rany kłute na całym ciele. Ciosy najprawdopodobniej zadawano nożem. Jutro w Zakładzie Medycyny Sądowej w Katowicach przeprowadzone zostaną sekcje zwłok.

Zastępca prokuratora rejonowego w Rudzie Śląskiej Małgorzata Wasielke-Podleszańska, pytana przez dziennikarzy o przyczyny śmierci 43-letniej kobiety i jej synów, powiedziała jedynie, że nie były to przyczyny naturalne - właśnie dlatego prokuratura zdecydowała o wszczęciu śledztwa ws. zabójstwa. To jest wszystko, co w tej chwili możemy powiedzieć - zaznaczyła.

Na miejscu tragedii są policjanci i prokurator, którzy zabezpieczają ślady. Według wstępnych ustaleń, nic nie wskazuje na udział osób trzecich. W mieszkaniu nie ma śladów włamania ani kradzieży.

W chwili obecnej oprócz samych oględzin, które odbywają się pod nadzorem prokuratora i z udziałem biegłych, odbywają się również takie czynności jak przesłuchiwanie świadków, rozmowy z dużą liczbą osób po to, żeby ustalić jak najwięcej faktów, szczegółów, dotyczących całej sytuacji, dotyczących osób, które brały udział w tej sytuacji - powiedział dziennikarce RMF FM Annie Kropaczek Krzysztof Piechaczek z Komendy Miejskiej Policji w Rudzie Śląskiej.

Przed blokiem, w którym doszło do tragedii, zebrali się mieszkańcy osiedla. Wszyscy są wstrząśnięci tym, co się wydarzyło. Bardzo spokojna rodzina. Człowiek spotykał się na garażu, bo niedaleko garaż mieli. Nic nie wskazywało na to, żeby taka tragedia była - powiedział naszej reporterce jeden z nich.

O sprawie jako pierwszy poinformował "Dziennik Zachodni".

(edbie)