Trzeba było śmierci Polaka, żeby wielu zobaczyło zbrodnie w Gazie. A dla innych to wciąż za mało

Czy jest taka zbrodnia, której nie byliby w stanie usprawiedliwić ludzie w mediach społecznościowych? Najwyraźniej nie. Po tym, jak izraelskie wojsko zabiło siedmiu pracowników organizacji humanitarnej, niektórzy piszą o "tragicznej pomyłce". Tak, jak wcześniej znaleźli się ludzie, którzy nazywali zbrodniczy atak Hamasu "usprawiedliwionym oporem". Polska zdaje się być na tyle daleko, że umyka nam rzeczywista tragedia tego, co dzieje się w Strefie Gazy i zostaje słowna "nawalanka" w sieci - pisze w komentarzu Patryk Strzałkowski.

Po zabiciu przez Izrael Polaka i sześciu innych pracowników World Central Kitchen w Strefie Gazy polskie władze najpierw "czekały na potwierdzenie", później prosiły Izrael o wyjaśnienie i wezwały do przeprowadzenia śledztwa. Dopiero w środę mocniejszych słów użył premier Donald Tusk. Tymczasem w mediach społecznościowych rozgorzała walka na słowa, w której ofiary, szczególnie te palestyńskie, są co najwyżej tłem.

Zobacz wideo Kryzys humanitarny w Gazie na niespotykaną skalę

Z jednej strony mamy grupę, która najwyraźniej jest w stanie usprawiedliwić każdą zbrodnię, jaką Izrael popełnia w Strefie Gazy. Nawet po precyzyjnym ostrzelaniu i zabiciu siedmiu cywilów, pracowników humanitarnych, w jasno oznaczonych pojazdach, mamy głosy piszące o "tragicznym wypadku". A każda krytyka władz Izraela jest przez takie osoby - w tym znanych dziennikarzy - sprowadzana do antysemityzmu. 

Z drugiej strony jest grupa o równie nieprzejednanej postawie, która uważa Izrael za "państwo terrorystyczne", odmawia mu prawa do istnienia, a zbrodniczy atak terrorystyczny Hamasu z 7 października widziała jako "usprawiedliwiony opór" wobec izraelskiej okupacji. 

Wreszcie jest też niestety, sądząc po treściach w mediach społecznościowych, prawdziwy problem postaw antysemickich. W komentarzach na Twitterze (obecnie X), np. pod wpisem ambasadora Izraela, można znaleźć dziesiątki wpisów, których autorzy mniej lub bardziej wprost piszą, że "Hitler miał rację", lub w podobnym tonie. Jest też druga grupa (a może częściowo to grupy tożsame): islamofobiczna, uprzedzona do Arabów, która widzi w nich "dzicz" i dla której każdy Palestyńczyk to terrorysta.

Między usprawiedliwianiem jednych czy drugich zbrodni oraz antysemickim i islamofobicznym ściekiem, ofiary zbrodni popełnianych przez Hamas i Izraelskie Siły Zbrojne są co najwyżej tłem lub pałką do okładania się wzajemnie. Z wygodnego dystansu tysięcy kilometrów, jakie dzielą Polskę i Bliski Wschód, często nie widać twarzy, łez i krwi ofiar, a wtedy łatwo ferować wyroki i dawać ostre, jednoznaczne osądy. 

Czy Izrael wyjaśni śmierć 30 tys. ludzi?

Są też osoby, dla których dopiero zabicie zachodnich pracowników organizacji humanitarnej, w tym obywatela Polski, otworzyło oczy na zbrodnie popełnianie przez Izrael w Strefie Gazy. Tymczasem dla nikogo, kto śledzi wydarzenia ostatnich sześciu miesięcy, zabicie cywilów nie jest zaskoczeniem czy wyjątkiem, tylko kontynuacją tego, jak Izrael działa w tej wojnie. 

Według danych władz palestyńskich, od początku wojny w Strefie Gazy zginęło co najmniej 32 tys., ludzi, choć liczba ta zapewne jest znacznie większa, gdyż nie wszystkie ciała są wydobywane spod gruzów. Większość ofiar to cywile, w tym aż 13 tys. to dzieci. Co najmniej 75 tys. ludzi zostało rannych. Od października zabitych zostało co najmniej 100 dziennikarzy, w tym dziennikarz Reutersa w Libanie, który wraz z grupą innych, został ostrzelany przez czołg, chociaż mieli wyraźne oznaczenia wskazujące, że są pracownikami mediów. Łącznie z siedmioma ofiarami ostatniego ataku, Izrael zabił 203 pracowników organizacji pomocowych i ostrzelał ONZ-owski konwój z pomocą. Według organizacji międzynarodowych w Gazie zaczęła się klęska głodu, a dzieci zaczynają umierać z braku jedzenia. 

Dopiero zabicie zachodnich obywateli sprawiło, że władze Izraela i tamtejsze siły zbrojne wyraziły skruchę i zapowiedziały, pod presją sojuszników, że przeprowadzą śledztwo i wyjaśnią sprawę. Takiego śledztwa nie doczekają się setki lokalnych pracowników organizacji pomocowych oraz dziennikarzy, nie wspominając o dziesiątkach tysięcy mieszkańców Gazy.

Jak mówił w CNN izraelski dziennikarz Barak Ravid, atak tak jak ten na konwój musiał zostać zatwierdzony przez stosunkowo wysoko postawionego oficera Izraelskich Sił Zbrojnych. - Trzeba to powiedzieć otwarcie: to nie powinno być zaskoczeniem dla nikogo. Wcześniej dochodziło do zdarzeń z takim samym rezultatem, ale nie [ginęli] obywatele innych państw, więc nikogo to nie obchodziło albo mało kogo to obchodziło. Trzech izraelskich zakładników zostało zabitych przez izraelskich żołnierzy z tego samego powodu: nie ma przestrzegania zasad użycia siły przez wojsko w Strefie Gazy - powiedział Ravid. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.