- W Polsce jak w lesie? Jest dużo gorzej. Spychologia i brak jakiejkolwiek odpowiedzialności urzędników doprowadzają mnie do granic wytrzymałości - tak pan Robert rozpoczyna swój pełen frustracji list.
Jak mówi, ma już dość walki, jaką wraz z mamą Danutą od dwóch lat toczy z GDDKiA (Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad) oraz z firmą Strabag, które obarcza ich winą za to, że jego działka w Sękocinie Nowym pod Warszawą jest regularnie zalewana.
Wszystko, jak opowiada, zaczęło się w 2015 roku, kiedy została oddana do użytku nowa trasa ekspresowa S8 Opacz-Paszków, której fragment znajduje się kilkaset metrów od działki należącej do rodziny pana Roberta.
- Projektując trasę oraz modernizację starej, nikt nie pofatygował się, żeby zobaczyć teren osobiście. Zza biureczka przecie łatwiej - no i zrobili projekt, odwodnienie trasy - rowy odparowujące. Jak 120 lat przy tej trasie był przepust odprowadzający wodę z rowów, tak teraz będą odparowujące. Bo pan tak sobie wymyślił. I ma działać. Jak się łatwo domyślić - nie działa - pisze pan Robert.
Zalewana działka Pan Robert
Jak tłumaczy, woda z trasy spływa do rowów, a z rowów zalewa jego działkę. - Zalewa podwórko, podmywa budynek mieszkalny, budynki gospodarcze, woda stoi w piwnicach - wymienia.
- Jesienią 2015 r. zalani zostaliśmy pierwszy raz - i to konkretnie. Ostrzegaliśmy przed możliwym obrotem spraw GDDKiA oraz Strabag, ale wszędzie słyszeliśmy, że "jak zaleje, to wypłacimy odszkodowanie - ubezpieczeni jesteśmy" - opowiada.
Jak dodaje, firma Generali zdecydowała się nawet wysłać na zalewaną działkę rzeczoznawcę, który miał ocenić straty. - Po 6 godzinach poddał się i powiedział, cytuję: "ja to za cienki jestem, tu jest tyle tego, że musi przyjść biegły sądowy". Gdy firma Generali zorientowała się o jak wielkich stratach mowa, zaczęło się notoryczne zamykanie naszej sprawy, pod byle pretekstem. Biegłego sądowego nie doczekaliśmy się oczywiście do dzisiaj - żali się pan Robert.
Z powodu regularnego zalewania, pani Danuta, która mieszkała w domu na działce, musiała się z niego wyprowadzić.
- Zanim z żoną tam zamieszkaliśmy, musieliśmy włożyć masę pieniędzy w system odwodnienia, który poradziłby sobie z nadmiarem - nie tylko naszej przecież - wody, zabezpieczenie budynku mieszkalnego przed dalszym podmywaniem - dodaje pan Robert.
Działka jak jezioro Pan Robert
Zdjęcia przesłane przez zrozpaczonego mężczyznę porażają. Widać na nich nasiąknięte wodą fundamenty domu. Pan Robert jest przekonany, że problemy z zalewaniem zaczęły się właśnie po tym, jak została oddana do użytku trasa S8.
Woda weszła nam do budynków gospodarczych przygotowanych pod wynajem, zalewając i niszcząc podłogi - wysadzone płytki, grzyb na ścianach. Weszła do budynku mieszkalnego, gdzie zniszczona została cała drewniana podłoga w kuchni, podmyta w garażu, łazience, zniszczony został brodzik z prysznicem - opisuje.
Wraz z mamą od dwóch lat wysyła pisma, to do wykonawcy trasy - firmy Strabag, to do właściciela terenu - GDDKiA, to do ubezpieczyciela GDDKiA - firmy Generali. Za każdym razem odsyłany jest z kwitkiem, bo "wszystko wykonane zgodnie z projektem" oraz "to wina położenia działki".
Ubezpieczyciel GDDKiA twierdzi również w pismach wysyłanych do pana Roberta, że rodzina już wcześniej narzekała na problemy z nadmiarem wody. Pan Robert stanowczo temu zaprzecza. - To zwykle kłamstwo - mówi. Zalani - i to nie budynki, lecz sama piwnica - byliśmy raz. Jeden jedyny raz w 2010 r., po fali gwałtownych ulew, kiedy pływało pół Mazowsza - twierdzi.
Pan Robert ma dość. W liście opublikowanym na jednym z portali dał upust swojej frustracji. - Olewają nas na każdym kroku, podatek od nieruchomości, podatek od działalności, dochodowy, ZUS-y, akcyza, nie wiadomo, co jeszcze, a jak przyjdzie co do czego, to człowiek jest pozostawiony sam sobie. Bo urzędnik ma to w dup**, że ktoś spier****ł robotę - ważne, że on nie poniesie odpowiedzialności - żali się.
Straty, jakie ponosi z tytułu podtopień sięgają, jak mówi, kilkudziesięciu, a nawet kilkuset tysięcy złotych. I nie chodzi wyłącznie o zniszczenia. Od momentu wybudowania nowej trasy pan Robert nie może między innymi wynająć budynków gospodarczych, które znajdują się na nieruchomości.
- Nie dalej, jak kilka miesięcy temu, odezwał się do mnie człowiek, który chciał wynajmować budynek pod handel - przyjechał, obejrzał, był zdecydowany. Mieliśmy podpisać umowę, ale tego dnia akurat padał deszcz, rów znowu wylał, człowiek zrezygnował z wynajęcia, czemu zresztą nie sposób się dziwić - opowiada.
Zarówno Strabag, jak i GDDKiA rozkładają ręce. Zdaniem wykonawcy, zalewanie działki przy Alei Krakowskiej 53 nie ma związku z pracami wykonanymi w ramach budowy drogi ekspresowej. Podobnie jak związana z nią przebudowa systemu odwodnienia.
Firma Strabag w oświadczeniu tłumaczy, że przed budową trasy sposób odwadniania działki pana Roberta i pani Danuty był niezgodny z obowiązującymi przepisami. Z listu firmy wynika, że wszystko zostało zaprojektowane tak, aby umożliwić prawidłowe odprowadzanie wody.
Odprowadzenie prawidłowe, ale działka zalewana kiedyś nie była, a teraz jest. Co ma do powiedzenia w tej kwestii GDDKiA? W przesłanym oświadczeniu odwołuje się wyłącznie do informacji przesłanych mu przez wykonawcę.
Zdaniem Wykonawcy, przyczyną zalewania jest niedrożność drenażu melioracyjnego bądź jego uszkodzenie oraz wadliwa gospodarka wodna w obrębie nieruchomości - informuje Małgorzata Tarnowska z GDDKiA.
Pan Robert twierdzi, że firma Strabag mija się z prawdą. Nie ma zamiaru się poddać i składa kolejne odwołanie. Jego przyjęcie potwierdza GDDKiA, które zapowiada ponowną analizę sytuacji, w tym wizji w terenie oraz skierowania sprawy do Strabaga celem pozyskania wyjaśnień.
Dołożymy starań, by sprawę rozwiązać do końca bieżącego miesiąca - zapewnia GDDKiA.
"Czym mam sprzątać? Ręką?". Sprawdzamy, czy warszawiacy sprzątają po psach [UKRYTA KAMERA]