Człowiek, który dał Polakom ketchup

Marcin DobrowolskiMarcin Dobrowolski
opublikowano: 2017-10-23 11:56
zaktualizowano: 2016-11-28 14:56

Gruszki na wierzbie przez lata znajdowały się w znaku handlowym firmy Pudliszki. Ich znaczenie zostało z czasem zapomniane, dlatego współcześnie trudno ich szukać w logotypie przedsiębiorstwa. Wiążą się z legendą związaną z początkami zakładu produkcji przetworów warzywnych.

Kiedy w 1919 r. inżynier rolnictwa Stanisław Fenrych kupował podupadły wielkopolski majątek ziemski w Pudliszkach, okoliczni gospodarze pukali się w czoło. Znani ze swojej przedsiębiorczości i uprzywilejowani politycznie Niemcy doprowadzili folwark do upadku. Mówiono, że "prędzej wyrosną tu gruszki na wierzbie niż Fenrych uzyska efekty z tego majątku." Nowy własciciel jednak się tym nie przejął i rozpoczął prace w kierunku uruchomienia linii produkcji i utrwalania warzyw poprzez sterylizację i hermetyczne opakowanie. Metoda ta znana w USA od stu lat, dopiero raczkowała w środkowej Europie.

Fenrych rozpoczął od dżemów i marmolady, które przygotowywał w parku pałacowym. Wkrótce zasadził również sady, które otoczył płotem, co wzbudziło zdziwienie sąsiadów. Mieli oni nawet za złe nowemu w okolicy gospodarzowi, że podejrzewa ich o próby kradzieży. On jednak pośród drzew wypasał owce, które nie niszcząc drzew zjadały trawę i nawoziły drzewka. A wełnę mógł dodatkowo sprzedać wiosną przed sezonem owocowym.

W kolejnych latach Fenrych zakładał kolejne plantacje, m.in. malin i truskawek. Jego sława dotarła również do Francji, dla której wojska przygotowywał liofilizowane owoce. Od 1923 r. pasteryzowane owoce i sterylizowane warzywa pakowane były w specjalnej nowoczesnej hali produkcyjnej. To jednak nie zadowalało Fenrycha, który rozbudowywał swoje zakłady wykorzystując niemal każdy płód ziemi do dalszej produkcji. 

W 1927 r. Fenrych zdecydował się na uprawę pomidorów. W tym celu wysłał po odpowiednie nasiona do Anglii swoich doradców, prof. Tadeusza Chrząszcza i jego magistranta Józefa Janickiego. Ci wrócili nie tylko z nasionami, ale również recepturą produkcji sosu pomidorowego - ketchupu.

Sprowadzenie pomidorów okazało się strzałem w dziesiątkę. Ketchup w polskich sklepach pojawił się w 1928 r., razem z sokiem pomidorowym i przecierem. Zapotrzebowanie okazało się tak wielkie, że pod pomidory likwidowano inne uprawy, m.in. bardzo opłacalnego buraka cukrowego. 

Gdy w 1929 r. prezydent RP Ignacy Mościcki wizytował Pudliszki, został poczęstowany produkowanym tam sosem pomidorowym. Prezydent wzruszył się, bo ketchup przypomniał mu lata spędzone w Londynie. Zatęsknił do jego smaku i otrzymał od państwa Fenrychów gwarancję, że odpowiednia partia będzie stale dostarczana na warszawski Zamek. Wieść o dżentelmeńskiej umowie rozeszła się lotem błyskawicy. W tamtych latach nie można było sobie wyobrazić lepszego ambasadora marki niż Prezydent RP!

Zamówienia posypały się lawinowo. Gospodarstwo w Pudliszkach zaczęli odwiedzać dziennikarze i filmowcy, a produkty Fenrychów trafiały na pokłady Batorego i Daru Pomorza. Współzawodnictwo udzielało się najwyraźniej wszystkim mieszkańcom gospodarstwa, skoro w 1937 r. tylko jedna kura z miejscowej fermy drobiu zniosła 327 jaj, za co dostała złoty medal na międzynarodowej wystawie w Toruniu.

Stanisław Fenrych dbał o swoich pracowników zapewniając im także odpowiednie wsparcie socjalne. Wybudował dla nich osiedle domów, założył przychodnię, szkołę i przedszkole oraz hotel dla pracowników sezonowych. W związku z coraz większą liczbą zatrudnionych dojeżdżających z odległych miejscowości zakupił również autobus, który dowoził ich do pracy, a dzieci do szkoły. 

Tuż przed wybuchem wojny niemiecki wywiad organizował akcje sabotażowe w fabryce. W opakowaniach produktów publiczek umieszczono bomby dynamitowe które eksplodowały wraz z otwarciem. Jeden z takich wybuchów miał miejsce na pokładzie Batorego...

We wrześniu 1939 r. Fenrych przekazał klucze do magazynów swoi pracownikom polecając rozdysponować zapasy wśród okolicznych mieszkańców. W ten sposób produkty Pudliszek nie wpadły w ręce wroga, w przeciwieństwie do samej firmy, która została znacjonalizowana.

Już na początku wojny Stanisław Fenrych uniknął rozstrzelania dzięki wsparciu niemieckich pracowników zakładów. Jednak w Boże Narodzenie został internowany i wraz z rodziną przewieziony do Tarnowa, na terenie Generalnej Guberni. Była to kara za odmowę podpisania volkslisty. Tam Fenrych rozpoczął pracę jako zarządca niemieckiego tartaku. Umożliwiła mu ona wystawianie Polakom kart pracy, dzięki którym unikali wywózek, a z czasem również przygotowywanie paczek, które trafiały do obozów. 

W 1945 r. małżeństwo Fenrychów wróciło do Wielkopolski, jednak bez prawa zamieszkania w swoim majątku, który został ponownie znacjonalizowany, ale przez państwo polskie. Pozbawieni środków do życia początkowo tułali się bokiem korzystając z uprzejmości znajomych i byłych pracowników. Wreszcie, Fenrych założył w Lesznie sklep z nasionami, który sam prowadził. 

Stanisław Fenrych zmarł po ciężkiej chorobie 27 października 1955 r. Jego żona dopiero w latach 80. doczekała się renty po mężu. W 2002 r. prochy małżonków uroczyście złożono w grobowcu na cmentarzu w Pudliszkach.