Aleksandra Degórska
26.11.2016 10:25
Aleksandra Degórska
26.11.2016 10:25

Historia muzyki zna wielu buntowników, ale nikt nie był tak skuteczny jak punkowcy, choć w konsekwencji, jak szybko zapalili się do działania, tak szybko też zgaśli. Wywrócili jednak wszystko do góry nogami i na zawsze zmienili podejście do muzyki.

W połowie lat 70. w Wielkiej Brytanii pojawili się młodzi śmiałkowie, którzy podważyli dotychczasowe zasady. Przygotujcie się na opowieść dotyczącą ich spektakularnego triumfu, upadku oraz odrodzenia, które nie wszystkim przypadło do gustu.

Dzieci śmieci żądają zmian

,,Punk’’ oznacza śmieci i określenie to stosowano, by opisać antysocjalnych ludzi. Termin punk rock przyjął się jako nazwa garażowych kapel jeszcze w latach 60. w USA. Działając według zasady DIY robili co im się rzewnie podobało, choć nie umieli grać na instrumentach, a wokalne umiejętności pozostawiały wiele do życzenia. Skoro jednak nie znali żadnych muzycznych zasad z łatwością je mogli zniszczyć.

Punk narodził się w USA wśród młodzieży z klasy średniej. Za pierwszych przedstawicieli punk rocka uważa się takie amerykańskie kapele jak The Stooges czy MC5, których teksty były często politycznie zaangażowane, a to co się działo na scenie powodowało, że staroświeckim melomanom włosy jeżyły się na głowie. Iggy Pop zasłynął tym, że skakał po scenie jak poparzony, pokazywał co miał w spodniach i rzucał się w tłum widzów. Zresztą po dziś ma w zwyczaju zachowywać się ekscentrycznie na scenie i pomimo 69 lat na karku tworzy nadal dobre płyty, jak chociażby ,,Post Pop Depression’’. Kolejną kapelą, która bazowała na hałasie stała się formacja The Velvet Undeground, gdzie znaczącą rolę odgrywał Andy Warhol. Natomiast najsłynniejszym przedstawicielem amerykańskiego punk rocka, który wprowadził go do maistreamu stał się zespół Ramones.

Wszystkie te kapele reprezentowały nihilistyczne, anarchistyczne oraz pesymistyczne postawy. Jednocześnie zespoły były otwarte na wszelkiego typu eksperymenty. Tego typu artyści byli zupełnym przeciwieństwem ówcześnie modnego stylu określanego glam rockiem. Muzycy na czele z Davidem Bowiem czy Roxy Music stawiali na teatralne widowiska sceniczne przepełnione cekinowymi ubraniami i dziwacznymi makijażami. W pewnym momencie jednak glamrockowcy zaczęli zjadać własny ogon, a młodzież krzywo patrzyła na wymalowanych twórców, którzy niewiadomo czy byli mężczyznami czy też nie. Punkowcy zauważyli, że muzycy odeszli od pierwotnych założeń rocka, który miał być głosem konkretnego pokolenia - pokazywać ich lęki, pragnienia i przede wszystkim bunt. Tymczasem glam rock miał więcej wspólnego z teatrem niż z prawdziwym życiem. Co więcej punkowcy również pałali niechęcią do hipisów, którzy mieli swoje lata świetności już za sobą.

Scena punkowa zaczęła się konkretyzować w połowie lat 70. w Nowym Jorku na czele z The Ramones, Talking Heads, Blondie czy Johnny Thunders and The Heartbreakers. Wszystkie te kapele zabłysnęły w klubie CBGB. Właśnie ten lokal określany jest „miejscem narodzin punku”. Lokal powstał w 1973 i został otworzony przez Hilly'ego Kristala. Jednym z dań było m.in. „Hilly’s Chili” z niezwykłymi przyprawami jak chociażby papierosowy popiół. W okresie 1973-1977 klub wychował naprawdę sporą liczbę punkowych amerykańskich kapel.

W USA punk był artystycznym stylem awangardowym, który sprzeciwiał się komercjalizacji rocka i poszukiwał artystycznego wyrazu. W tym celu punkowe kapele ruszyły w różne kierunki artystyczne. Wtedy też do głosu doszli brytyjscy twórcy, którzy zaczęli swoją rebelię w Londynie.

Czas na prawdziwą rewolucję

Punk w Wielkiej Brytanii obrał nieco inny kierunek stając się społeczną formą buntu młodzieży niezadowolonej z kiepskiego ekonomicznego stanu państwa. W kraju panowało spore bezrobocie ze względu na kryzys naftowy. Młodzi przedstawiciele proletariatu, którzy nie mieli co włożyć do garnka zaczęli się buntować. Swoją energię skierowali w kierunku muzyki, choć do końca nie wiedzieli jak się gra i używa sprzętu muzycznego.

Ideologiem nurtu był Malcolm McLaren, który ze swoją żoną Vivienne Westwood prowadził w Londynie sklep odzieżowy dla tak zwanych Teddy Boys (bikiniarzy) pod nazwą „Let It Rock”. McLaren wybrał się do USA, gdzie próbował nieskutecznie wykorzystać New York Dolls do promocji swoich ciuchów. Zespół skandalicznie się ubierał i tak samo zachowywał mając w zwyczaju wymiotować przed fotografami. MacLaren zainteresował się punkiem na czele z kapelą Television i nawet zabrał parę ciuchów od basisty tego zespołu - Richarda Hella. Postanowił on bowiem przenieść ten styl na grunt brytyjski.

Nazwę sklepu zmieniono na  „Too Fast To Live, Too Young To Die”, aż w końcu zdecydowano się na „SEX”. To właśnie tutaj pojawiła się punkowa kapela, która miała rozpętać piekło na Wyspach Brytyjskich. Do McLarena bowiem zgłosił się wokalista The Strand – Steve Jones, który szukał menedżera. Jak się okazało Malcolm McLaren miał nosa nie tylko do mody, ale również do przemysłu muzycznego i przystał na współpracę jednocześnie proponując zmiany personalne w zespole. Basista Wally Nightingale zastąpił Glen Matlock, który pracował w sklepie „SEX”, zaś za mikrofon złapał John Lydon znany jako John Rotten. Tak narodził się zespół Sex Pistols.

No Future!

26 listopada 1976 roku nakładem wytwórni EMI ukazał się pierwszy oficjalny singiel kapeli „Anarchy In The UK”. Tekst  był anarchistyczny, śpiew Johnny’ego Rottena obrzydliwy, muzyka agresywna i bardzo prosta. Mimo niskiego poziomu artystycznego utwór wzniósł się na listy przebojów, w końcu takich wariatów w tym konserwatywnym państwie nie widziano już dawno.

,,Anarchy in The UK’’ można śmiało określić ,,hymnem’’ punkowców. W tekście mowa jest o wszystkim co było charakterystyczne dla subkultury punkowców: anarchia, przemoc, wulgarność, żądanie zmian, zagubienie, niechęć wobec społecznych układów, bunt wobec wszystkiego i wszystkich.

Punk rock dążył do powrotu do pierwotnego rock and rolla, chciał znowu się buntować wobec rzeczywistości, która wydawała się im sztuczna. Jednak punkowcy byli bardziej radykalni niż ich poprzednicy. Byli ,,antychrystami’’, którzy stworzyli kontrkulturę, nie chcąc dostosować się do ówczesnej kultury masowej. Zburzyli zatem to co inni budowali latami i stworzyli rock od nowa.

Następnie Sex Pistols wydał singiel „God Save The Queen”, którego premiera odbyła się 27 maja 1977 roku. Tym razem kawałek ukazał się nakładem wytwórni Virgin Music, bowiem EMI zerwała kontrakt po tym, jak jeden z muzyków zwymiotował na lotnisku Heathrow. Teraz takie wydarzenie powoduje tylko kpiący uśmieszek, ale kiedyś podchodzono do takich spraw zupełnie inaczej.

,,God Save The Queen’’ to czysta prowokacja punkowców, którzy często publicznie drwili z autorytetów. Kawałek wywołał oburzenie wśród konserwatywnych Anglików. Już sam tytuł nawiązywał do tytułu hymnu państwowego, a premiera utworu zbiegła się w czasie ze Srebrnym Jubileuszem panowania Królowej. Muzycy przedstawili Elżbietę II jako prawdziwego potwora, stwierdzając, że ich pokolenie nie ma żadnej przyszłości, maksymalnie skupiając się na teraźniejszości. Cytat ,,No future for you, no future for me’’ stał się jednym ze sloganów punkowców.

Fanów kapeli zaczęto określać mianem Bromley Contingent w nawiązaniu do miasta, z którego większość pochodziła. Byli oni na pierwszych koncertach kapeli i szybko sobie zdali sprawę, że też mogą tak grać. Z tego właśnie środowiska wyklarowały się kolejne punkowe kapele takie jak The Clash, Siouxsie & the Banshees, Generation X czy S-Ray Spex.

Wśród najwierniejszych fanów był również facet, który nie umiał grać na instrumentach, ale jakimś cudem zastąpił wkrótce Glena Matlocka i chwycił za bas choć nie był wirtuozem tego instrumentu. Był nim Sid Vicious. W konsekwencji słychać go jedynie w numerze „Bodies”. Sid jak na punkowca przystało nie znał się na muzykowaniu, ale pod względem burd i innych ekscesów nie miał sobie równych, co zresztą go w konsekwencji zgubiło, bowiem przedawkował.

W końcu 27 października 1977 roku pojawił się pierwszy i ostatni krążek wariackiego Sex Pistols zatytułowany „Never Mind The Bollocks, Here's The Sex Pistols” choć pierwotnie miał się nazywać „God Save The Sex Pistols”. Błyskawiczna i szalona kariera Sex Pistols pomimo krótkiej działalności wywołała bunt młodych ludzi, który przeszedł do historii jako jedna z największych kontrkulturowych burd.

Zbuntowanym dzieciakom przyświecał tylko jeden cel - chcieli oni stworzyć inny świat, nie zamierzali dostosowywać się do rzeczywistości ludzi dorosłych. W myśl hasła „No Future” wykrzykując o apokalipsach oraz chaosie robili wszystko pod prąd - nie tylko grali kakofonicznie, ale też ubierali się dziwacznie. Skórzana, czarna kurtka nazwana Ramoneską na cześć Ramones, który je spopularyzował, rozerwane jeansy, ćwieki, agrafki, żyletki, ,,irokez’’ czy wojskowe buty - to wszystko musiało być brudne, niechlujne, najlepiej rozerwane. Punkowcy byli inni i starali się, żeby było to widać od pierwszej chwili. Na koncertach szli w pogo i mieli wszystko gdzieś.

Londyn wzywa

Legenda głosi, że po obejrzeniu występu Sex Pistols jako supportu zespołu, w którym udzielał się wówczas Joe Strummer postanowił on stworzyć The Clash. Inna legenda natomiast mówi, że Paul Simonon i Mick Jones powiedzieli Ramones, że jego londyński występ dał im wystarczająco odwagi, żeby dołączyć do The Clash. Prawda czy też nie, ta właśnie punkowa kapela stała się drugim ważnym brytyjskim zespołem w historii punk rocka.

Komercyjny sukces zespołowi przyniósł album ,,London Calling’’ wydany 14 grudnia 1979 roku, który został uznany przez magazyn ,,Rolling Stones’’ za najlepszy krążek lat 80. Na płycie umieszczono fotografię, którą zrobiono podczas koncertu kapeli 21 września 1979 roku w Nowym Jorku. Pennie Smith uwieczniła moment rozbicia przez Paula Simonona basu na scenie.

,,London Calling’’ nie był jednak typowym punkowym albumem, gdyż artyści wymieszali wpływy muzyki ska, reggae, soul oraz swing. Apokaliptyczny tytułowy numer stał się ponadczasowym, kultowym hitem.

Punk nad Wisłą

Opisując historię tego gatunku muzycznego warto również pokrótce przybliżyć sytuację jaka panowała u nas w kraju. Muzyka rockowa przybyła do Polski w latach 50., a prawdziwe zainteresowanie tym gatunkiem rozpoczęło się w latach 80. wraz z przybyciem punk rocka i heavy metalu oraz rozpowszechnieniem zachodnich płyt. To wpłynęło na młodych i automatycznie powstawało coraz więcej rockowych kapel wzorujących się na zachodnich idolach.

Tym samym rockowy boom przybrał formę Muzyki Młodej Generacji, którego apogeum przypadło na legendarny już festiwal w Jarocinie – Ogólnopolski Przegląd Muzyki Młodej Generacji. Podczas imprezy zaprezentowały się różne zespoły undergroundowe, ale tak naprawdę była to inwazja muzyki punkowej. Gatunek ten pojawił się już pod koniec lat 70., a jego prekursorem był zespół Walek Dżedzej Punk Band,  zaś największa aktywność punk rocka przypadła na lata 80.

Punk rock w Polsce stał się subkulturą antykomunistyczną, która z wiadomych przyczyn mogła rozwijać się jedynie w podziemiach. Nagrania takich zespołów jak Dezerter,  Brygada Kryzys, Deadlock czy Moskwa były nielegalnie rozprowadzane na kasetach.

Muzycy próbowali tworzyć nowe wartości poza zastanym systemem politycznym. Krytykowano zatem telewizję, która niszczyła wyobraźnię i narzucała pęta na umysł. Wyrażano swoją niechęć wobec ogłupiających dyskotek, milicjantów czy wojska. Punk rock był środkiem do pokazania swojego niezadowolenia i stworzenia własnej kultury, gdzie ludzie są wolni i sami decydują o swoim losie.

Punk umarł, niech żyje punk!

Niestety popularność punk rocka zabiła ten gatunek. Jak każda rewolucja nie mogła trwać wiecznie, a punkrockowe kapele jak szybko zdobyły popularność tak prędko spadły ze szczytu. Niektórzy uważają, że punk umarł w momencie, gdy Sex Pistols podpisał swój pierwszy kontrakt płytowy i nie jest to bezpodstawny zarzut, w końcu miał być przeciwieństwem tego co komercyjne.

Punk spowodował, że muzycy zaczęli patrzeć na rocka z zupełnie innej perspektywy – nie było już żadnych ograniczeń, każdy mógł próbować własnych sił. Na zgliszczach pozostawionych przez punkowców zaczęły pojawiać się kolejne kapele, które wywodziły się z tego środowiska, ale odnalazły swoją własną drogę.

Tym sposobem powstał m.in. pesymistyczny ruch postpunkowy na czele z Joy Division. Styl ten charakteryzował się prostym, przygnębiającym i garażowym brzmieniem nawiązującym do estetyki niechlujstwa propagowanego przez punk rock. W latach 80. pojawił się również ruch new wave. Kapele wykonywały muzykę zdecydowanie bardziej komercyjną i ,,estetyczną’’, która kontrastowała z muzyką postpunkową. W obrębie new wave wykształciło się wiele odmian i to właśnie one zdominowały radio oraz powstałą wówczas pierwszą telewizję muzyczną - MTV. W latach 90. świat muzyki znowu przeżył wstrząs za sprawą grunge'u, który również stał się buntowniczym bękartem niezgadzającym się na to co działo się w obrębie rocka. Historia się powtórzyła i grunge wkraczając do mainstreamu stracił swoją siłę.

Czy punk umarł? A może żyje w innej formie? Przetrwał w zmienionej wersji, którą zaprezentowały poppunkowe kapele, jak chociażby Green Day czy Blink-182. Tego typu kapele dobrze prosperują wyprzedając duże sale koncertowe, tylko czy o to chodziło w punku?

W związku z 40-leciem tego gatunku syn Malcolma McLarena postanowił spalić wszystkie swoje pamiątki związane z punkiem, których wartość szacuje się na 5 milionów funtów. W ten sposób Joe Corré chce pokazać swój protest wobec tego, jak punk został wchłonięty w mainstream.

Co rusz punk pojawia się w modzie, choć oczywiście prawdziwi jego przedstawiciele chętnie plunęliby w twarz modnym blogerkom, które chodzą w ramoneskach w ćwieki, bo przecież nie o to chodziło w punku. Niektórzy zapomnieli chyba o sensie tego buntu powierzchownie zwracając uwagę na obdartusów wykrzykujących hasło „No Future”. Czy historia znowu zatoczy koło?

Modne jeansy męskie online z najlepszych sklepów

Aleksandra Degórska Redaktor antyradia
Polub Antyradio na Facebooku
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.