Doktorat będzie można zrobić w firmie

Anna BełcikAnna Bełcik
opublikowano: 2016-10-14 16:11

Gotowy jest już projekt ustawy, w myśl której polskie uczelnie zaczną akceptować doktoraty wdrożeniowe, realizowane na podstawie rozwiązań dla przemysłu.

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW) przedstawiło projekt nowelizacji ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym. Najważniejsza z proponowanych zmian: wprowadzenie doktoratów o charakterze wdrożeniowym, które będą realizowane pod jednoczesną opieką promotora w jednostce naukowej oraz przedstawiciela biznesu, np. pracownika komórki badawczo-rozwojowej w wybranym przedsiębiorstwie.

Fotolia

Doktorat wdrożeniowy

Propozycje zmian ustawowych wzorowane są na doświadczeniach m.in. duńskich, gdzie tego typu doktoraty można robić od 1971 r. i francuskich (formuła została wprowadzona w 1981 r.). Ich efektem było zwiększenie aktywności patentowej przedsiębiorstw oraz wzrost liczby zatrudnionych w firmach pracowników. Jak podaje MNiSW, absolwenci programu doktoratów wdrożeniowych realizowanych w obszarze nauk technicznych, ścisłych i przyrodniczych osiągali też dochody o blisko 10 proc. wyższe od absolwentów tradycyjnych studiów doktoranckich. 

W Polsce takie rozwiązanie mogłoby wpłynąć na zacieśnienie współpracy na linii nauka-biznes. Obecnie kooperacja tych dwóch środowisk jest nikła, a wydatki przedsiębiorstw na prace B+R sięgają ledwie 0,44 proc. PKB.

Na polskich uczelniach

Resort nauki wychodzi więc z propozycją połączenia pracy zawodowej z naukową. Uczestnikom programu doktoratów wdrożeniowych zapewni stypendia w wysokości blisko 2,5 tys. zł brutto, czyli w kwocie równej minimalnemu wynagrodzeniu zasadniczemu asystenta. Natomiast firmy, dla których będą oni prowadzili prace B+R, będą mogły (zgodnie z tzw. ustawą o innowacyjności) odliczyć od podstawy opodatkowania 50 proc. kosztów osobowych związanych z zatrudnieniem doktoranta. Od uczelni doktoranci otrzymają wsparcie naukowe i możliwość korzystania z aparatury badawczej. 

Doktorat wdrożeniowy będzie mogło robić nie więcej niż 500 osób rocznie. Co potem? Przed uczestnikami programu otworzą się dwie ścieżki zawodowe: naukowa i biznesowa. W przypadku pierwszej, doktoranci mają być traktowani na równi z osobami realizującymi tradycyjny model naukowy. 

-  Chcielibyśmy, aby osoby uczestniczące w programie wracały na uczelnię i stawały się od razu pełnoprawnymi członkami wspólnoty akademickiej, tak jak doktorzy habilitowani, i mieli wpływ na kształt studiów i decyzje administracyjne podejmowane na uczelniach – mówi Piotr Dardziński, wiceminister nauki.

W myśl projektu, stopień doktora habilitowanego za wdrożenia będzie można uzyskać, posiadając m.in. pięcioletnie doświadczenie w prowadzeniu działalności B+R oraz udokumentowane osiągnięcia związane z opracowaniem oryginalnego rozwiązania projektowego czy technicznego lub rozwiązaniem istotnego  problemu społecznego. 

Naukowiec na rynku

Proponowane przez ministerstwo rozwiązanie ma wpłynąć na zmianę reguł funkcjonujących obecnie na krajowych uczelniach, zbyt rzadko współpracujących z przemysłem.

- Chcielibyśmy maksymalnie szybko wypromować nową kadrę naukową, która posiada kompetencje zarówno naukowe, jak i praktyczne – zaznacza Piotr Dardziński.

Jak dodaje, projekt stanowi odpowiedź na postulaty zgłaszane przez przedsiębiorców, ale także samych naukowców, zwłaszcza młodych.